Wkład Johna Grimka w rozwój kulturystyki powinien być wspomniany tak długo, dopóki kobiety i mężczyźni ćwiczą z ciężarami. Grimek znał wszystkich wielkich ze świata kulturystyki. Kiedyś Arnold Schwarzenegger chciał dla niego pracować, ale Grimek odrzucił tę ofertę. Począwszy od Steve’a Reevesa, po Arnolda i Doriana, ten pionier „żelaznego sportu” przecierał szlaki dla swoich następców, kładąc podwaliny pod ich sukcesy sportowe i finansowe. Zwycięzca konkursu „Mr. Olympia” z 1983 r. Samir Bannout nie rozminął się z prawdą, dopisując na plakacie Grimka, wywieszonym w biurze firmy York Barbell Company: ”Ojciec chrzestny kulturystyki”.
3. Rozwój
Zawodnikiem, który wygrał pierwsze Mr. Olympia w 1965 roku był Larry Scott. Był dobrze zbudowany, jednak praktycznie z każdym rokiem następowała ewolucja. Następnie lepszą budowę ciała osiągnęli Sergio Oliva, Boyer Coe i oczywiście Arnold Schwarzenegger. Nastąpiła nowa era większych i twardszych mięśni oraz lepszej symetrii.
Do początku lat 70 wiedziano więcej o odżywianiu i pojawiło się więcej genetycznych wybrańców na scenie. Arnold był numerem jeden, nikt inny wcześniej nie miał takiej masy mięśniowej i tak widocznych mięśni.
Ustalano nowe „normy” prawie każdego roku. A to ktoś miał najbardziej wystające bicepsy, największe, najgrubsze mięśnie piersiowe lub najbardziej masywne nogi.
Definicja mięsni stała się ważna. Steve Davis był jednym z pierwszych mających bardzo widoczne tricepsy. Bill Grant posiadał bardzo widoczne mięsnie pośladkowe, na długo przed Rich Gasparim, ale Gaspari był człowiekiem, który przekonał sędziów, że bardzo widoczne mięśnie pośladkowe są niezbędne. Tom Platz doprowadził umięśnienie nóg do stanu, jakiego przed nim nikt nie osiągnął. Sergio był pierwszym, który miał je olbrzymie i przy tym dobrze widoczne, ale nikt nie miał takich jak Platz. Nie każdy mógł mieć tak duże mięśnie ud jak Platz, ale mięśnie zębate stały się tak samo ważne, jak wydatne bicepsy i głęboko
widoczne mięśnie brzucha. Następnie przyszły „jodełkowe” prostowniki w dolnych partiach pleców Berry DeMeya i Samira Bannouta. Chociaż niektórzy faceci mieli grube mięśnie prostowników pleców, szczególnie niektórzy ciężarowcy rosyjscy, to była jednak ewolucja w rozwoju mięśni grzbietu. Lee Haney stał się pierwszym dużym facetem dominującym tak, jak Arnold w latach 70-tych. Nikt inny nie mógł zebrać takiej kombinacji masy, kształtów i umięśnienia. Za każdym razem, kiedy występowała nowa moda na poszczególne grupy mięśniowe, każdy osiągał ten poziom rozwoju muskulatury i ciągle windował normy umięśnienia. Na przykład przed rokiem 1980 tylko niewielu posiadało duże mięśnie dwugłowe ud. Było tak na skutek częściowo braku sprzętu, a częściowo na skutek zaniedbania. Wtedy pojawił się na scenie Tony Pearson z dwugłowymi ud tak wyrobionymi jak u niektórych mężczyzn ramiona. Ścięgna podkolanowe podobne do grubych stalowych lin widocznych pod skórą.
Każdego roku normy co do wielkości mięśni i rzeźby rosną. Ramiona stają się większe, najszersze grzbietu szersze, mięśnie klatki piersiowej grubsze, a uda z bardziej widocznymi mięśniami i większe niż kiedykolwiek przed tym. Steeve Stanko, Clancy Ross, Alan Stephan, George „Pecs” Eiferman i Jack Delinger, każdy z nich był sławnym kulturystą roku, osiągając coraz to większe i bardziej widoczne mięśnie.
Powoli ale konsekwentnie zawodnicy byli coraz więksi i bardziej zdefiniowani.
John Grimek, Clancy Ross i Jack Delinger, trzech najbardziej muskularnych zwycięzców Mr. Ameryka z lat czterdziestych, zostało zdetronizowanych w latach 50- tych przez facetów takich jak Bill Pearl i Reg Park. Nawet przed rokiem 1950 sport był już podzielony na dwie różne grupy, albo hołdujące pięknym kształtom i symetrycznej budowie (Steve Reeves, Juana Ferro i Jim Park) albo dużych, bardziej masywnych i muskularnych facetów jak Pearl czy Malcolm Brenner.
Kiedy Roy Hilligen wygrał zawody o tytuł Mr. Ameryka, w 1951 roku, zademonstrował wtedy takie mięśnie ud, jakich nigdy przedtem dziennikarze nie widzieli. Nawet specjaliści. Nie wiedzieli nawet, jak opisać to, co zobaczyli.
Uda Hilligensa były wspaniale umięśnione. Kilka lat wcześniej francuski kulturysta Yvon Permal pokazał na zawodach Mister Uniwersum organizowanych przez NABBA w Londynie, mięśnie klatki piersiowej, jakich nikt przedtem nie widział. Wkrótce wielu innych kulturystów miała je także.
Kiedy Vince Gironda pokazał się na zawodach Mr. Universe w Londynie w 1953 roku (organizowanym przez NABBA) zaszkował sędziów niezwykłą rzeźbą mięśni brzucha, międzyżebrowych, zębatych i ud. Miał nawet widoczne żyły w dolnych częściach brzucha. Biedni sędziowie nie wiedzieli co zrobić. Jedno było pewne – nie można dać mu wygrać. Zwycięzca zawodów Mr. Universe organizowanych przez NABBA powinien być podobny do człowieka. Przeciętny mężczyzna nie mógłby nigdy porównywać się z niesłychaną rzeźbą Vince’a, dlatego został on niżej sklasyfikowany.
Franco Columbu miał podobne doświadczenia. Startował w zawodach amatorskich (NABBA) Mr. Universe 1968 roku i stracił tytuł na rzecz Wilfa Sylvestra z Anglii. Powiedziano Frankowi, że ma na pewno wspaniałą budowę, ale jest zbyt muskularny, aby wygrać Mr. Universe, ponieważ według działaczy NABBA Mr. Universe powinien mieć najbardziej idealną budowę ciała na świecie. W 1970 roku to samo spotkało Chisa Dickersona, który był drugi na zawodach o tytuł Mr. Ameryka organizowanych przez AAU. Znowu powiedziano, że był zbyt umięśniony, aby być Mr. Uniwerse. Wygrał tytuł na najbardziej umięśnionego jako nagrodę pocieszenia. Podczas gdy najbardziej umięśniony Dickerson wygrał w tej klasie, Frank Zane był wyżej notowany z uwagi na swoją wspaniałą muskulaturę i symetrię, a nie za brutalną masę i siłę i wygrał tytuł wszechwag.
Połowa lat sześćdziesiątych przyniosła wiele zaskakujących rezultatów zarówno w wielkości umięśnienia jak i uwidacznianiu mięśni. Pojawiły się nowe gwiazdy kulturystyczne. Inni wielcy faceci byli także dobrzy. Gary Strydom i Mike Christian byli tylko nieco gorsi niż Haney, ale Haney miał zbyt dużo mięśni i był ładnie umięśniony, aby można go było pokonać. Mamy także mniejszych facetów wyróżniających się wspaniałą budową o dobrze widocznych mięśniach, takich jak Lee Labrada, Steve Brisbols i Francis Benfatto. Ale każdego roku czołowi kulturyści wydają się więksi, o większej masie i bardziej umięśnieni, zachowując jednocześnie umięśnienie i rzeźbę tych mniejszych
Dorian Yates tak naprawdę skierował kulturystykę na nowe tory wynaturzenia. Nigdy przed tym, tak duży zawodnik nie demonstrował tak widocznych mięśni na całym ciele jak on. Podczas gdy inni kulturyści przed Dorianem walczyli w cięższych wagach (na przykład Lou Ferrigno i Rolf Moeller), to oni chcieli być gigantami (Ferrigno i Moeller mieli odpowiednio 192 i 196 cm wzrostu).
4. Doping, podsumowanie
Kulturystyka to sport w którym udawało się dłużej stosować nielegalne środki, niż w każdym innym wcześniej. Wielu ludzi twierdzi nawet, że kontrole antydopingowe zniszczą kulturystykę zawodową. Po drugiej stronie istnieje jednak przypuszczenie, że testy antydopingowe przyciągną tych, którzy są zdania, że konkurencja w sporcie powinna być wolna od sterydów i że takie podejście przyciągnie do kulturystyki znacznie większą publiczność.
Niestety prawda jest taka, że widzowie płacą za bilety, tylko po to, by zobaczyć wielkich „świrów” na scenie. Jeśli ich zabraknie kulturystyka może mieć prawdziwe problemy. Efektem pierwszej próby wprowadzenia przez IFBB testów w 1991 roku były wykluczenia kilku dochodowych zawodników. Zdecydowano się więc pójść w inną stronę, w stronę wielkości.
Wydaje się, że dzisiejsi zawodowi kulturyści są zdecydowani rosnąc za wszelką cenę przy użyciu dowolnych środków farmakologicznych, bez względu na konsekwencje. Idea naturalnie proporcjonalnej sylwetki po drodze gdzieś się zgubiła. Życie dzisiejszych największych praktycznie całe podporządkowane jest „żelaznemu sportowi”. Gdy aktualnemu zwycięzcy turnieju Mr. Olympia, którym jest Jay Cutler, zadano pytanie, co jada i co robi, aby tak wyglądać, Jay oznajmił: „Osiem posiłków dziennie, średnio co 2 godziny, do tego katorżniczy trening i dużo odpoczynku.” Dyskretnie przemilczał zaś temat całej wiedzy tajemnej, a o żadnych odżywkach i suplementach nawet nie wspomniał. Dzienna liczba kalorii w jego diecie wynosiła około 12 tysięcy. Inny dziennikarz zadał pytanie, czy jeździ na rowerze, bo mieszkając w Kalifornii, tuż nad oceanem, gdzie piękna ścieżka wije się kilometrami obok plaży, a ludzie jeżdżą, spacerują i biegają... odpowiedział: „Tak, rower miałem, ale sprzedałem, bo muszę jeść co dwie godziny i nie mam czasu na jeżdżenie.”
Co sprawi, że obecni zawodowi mistrzowie są tak potężni ? Recepta jest prosta: „jedz jak krowa, trenuj jak potępieniec i pompuj w siebie tonami chemię – będziesz wielki. Skończyło się na sporcie promującym masę dla masy i zapominającym o jakiejkolwiek proporcjonalności sylwetki. Ciągłe dodawanie masy mięśniowej powoduje, że ciało traci swe piękno, kształt i formę.
Kulturystyczny świat trochę się ostatnio zmienił. Mam tu na myśli głównie kulturystykę zawodową, która w 2005 r. oddzieliła się od federacji IFBB [International Federation of Bodybulilding), tworząc nową, niezależną organizację Pro League. Obecnie kontakty tej organizacji z IFBB polegają jedynie na osobistych kontaktach działaczy, toteż federacja nie ma już takiego wpływu na sędziowanie i organizację zawodowych konkursów, jak przedtem. Rozdział między kulturystyką zawodową a IFBB wcale nie zmniejszył problemów zawodowej kulturystyki, a wręcz przeciwnie, zwiększył je.
Obecnie część działaczy i samych zawodników dostrzega negatywne cechy obecnego zawodowstwa, jak niepohamowane stosowanie syntholu, hormonu wzrostu i insuliny. Czołowi zawodnicy są teraz często określani jako „mass monsfers" lub „freak" (potwór, dziwoląg], mają przerośnięte wnętrzności (wypukłe brzuchy] i niektóre partie mięśni rozdęte wstrzykniętym syntholem. Część mediów zaczyna wręcz unikać pokazywania zdjęć obecnych mistrzów, twierdząc, że źle wpływają one na sprzedaż.
Prezydent IFBB Ben Weider zamarzył sobie w latach 60-tych, by włączyć kulturystykę w poczet dyscyplin olimpijskich. Jednak do dzisiaj sprawa ta nie posunęła się praktycznie o krok. W pewnym momencie Ben Weider pogodził się z faktem, że nigdy nie ujrzy kulturystyki wśród dyscyplin olimpijskich i usunął się nieco w cień. Wtedy wszystkie zasady poszły w niepamięć, zaś kulturyści zaczęli dochodzić do 140 kilo czystej masy mięśniowej. Nasser został w 1996 roku zdyskwalifikowany i zawieszony zgodnie z regułami na rok za stosowanie diuretyków. W 1999 Markus Ruhl został zdyskwalifikowany za stosowanie diuretyków, ale nie został już zawieszony. W 2001 Ruhl wpadł ponownie wraz z Jayem Cutlerem. Obaj wyszli z tego bez zawieszeń. Kevin Levrone nie powinien być dopuszczony do startów, a był. Craig Titus, Victor Martinez i Dennis James odsiedzieli swoje lub poszli na ugodę z prokuraturą, ale nigdy nie zostali napiętnowani przez IFBB.
Dzisiaj wiemy, ze kulturystyka zboczyła z toru i musi być doprowadzona do porządku. Wprowadzenie testów antydopingowych być może wkrótce będzie rzeczywistością. Na razie na scenie to świry rządzą niepodzielnie – ich chce oglądać publiczność i za to płaci. Ich pozycja przetrwała wszystko – zabiegi Weiderów mające na celu uzyskanie akceptacji MKOl, kilka pożałowania godnych zgonów, wpadki dopingowe i nowe przepisy.
Kulturystyka stoi przed nowym wyzwaniem. Jak podejść do kontroli antydopingowych. Czy tak niekonsekwentnie i nieskutecznie jak pod koniec lat 90-tych, czy bez żadnych skrupułów jak w 1991, gdzie kulturystyka prawie została zniszczona? Jak zareaguje publika, która zobaczy nowych zwycięzców o kilka rozmiarów mniejszych, gdy starzy zostaną zawieszeni. Czy pełnowymiarowe testy wg. zaleceń MKOL wykończą gigantów ? Z pewnością tak. Być może tak będzie wyglądać najbliższa przyszłość, powrót do naturalnych kulturystów u których ważniejsze będą proporcje niż wielkość.
Wg. Wayne DeMilla nie da się tego zrobić od razu, to proces, który musi trwać przynajmniej 10 lat. Wszyscy zawodowi kulturyści powinni się poddać pełnym testom. Później można by (pod surową kontrolą medyczną) wyłączać z gry kolejne środki lub ich grupy, po jednej na raz, aż w końcu ograniczylibyśmy albo nawet zlikwidowalibyśmy rolę sterydów w kulturystyce. Nie da się nagle zakazać wszystkiego, bo byłoby to bardzo niebezpieczne z fizycznego, psychicznego i co najważniejsze ekonomicznego punktu widzenia. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że za 10 lat mogą powstać środki niewykrywalne, lub świry posuną się nawet do ingerencji genetycznej może być trudne, praktycznie niemożliwe oczyszczenie tego sportu. Rozbicie gigantów przy pomocy testów i zaleceń MKOl, przy pomocy kar jest możliwe już dzisiaj, ale zabiłoby tą kulturystykę jaką wszyscy znamy.
Jest rok 2007, na scenie tegorocznej Olympii zapewne królować będą Ronnie Coleman i Jay Cutler, czyli jedni z największych. Praktycznie mało kto zastanawia się nad proporcjami, ważne, żeby było więcej i więcej. Gdzie i kiedy to wszystko się skończy ? Mało kto jest dzisiaj w stanie odpowiedzieć jak kulturyści będą wyglądać za następne 20, czy 30 lat. Z pewnością będą więksi, być może waga ich dojdzie do 160 kg, może jeszcze więcej. A może tak się zdarzyć, wszystko zależy tak jak już napisałem wcześniej od IFBB. Jeśli nie zrobią czegoś w kierunku kontroli antydopingowych, a środki te będą z każdym rokiem lepsze – bardziej skuteczne wszyscy wiemy do czego to może doprowadzić, do prawdziwego wynaturzenia. W zasadzie są dwie drogi w jakie może pójść kulturystyka. Jedna droga, to skończenie farsy ze sterydami i powrót do początków kulturystyki i druga, brnięcie w doping, co spowoduje, że z każdym rokiem będziemy widzieć coraz to większych osobników na deskach Mr. Olympia.
Bibliografia:
1. Fitness Authority, Nr. 06-07 (24) czerwiec – lipiec 2007
2. KIF, Nr. 7-8 (90) lipiec-sierpień 2007
3. FLEX, Nr. 6 (25), czerwiec 1999
4. MUSCLE, Nr. 1, 9/97 wrzesień/październik
5.
http://www.ekulturystyka.info
edit:sorx, za tyle postów, ale wyskakiwało mi, że za dużo buziek.
Zmieniony przez - sicilia w dniu 2007-09-30 13:58:34