Przygotujcie się na długi post...
Wypis z treningu - 10B:
1. Wyciskanie zza głowy szeroko (do czubka): 10x
51kg, 10x
70kg, 5x
77kg, 10x
85kg (10x80kg na ost.)
2. Połowiczne high pulls: 10x
51kg, 10x
70kg, 5x
77kg, 10x
85kg (10x80kg na ost.)
3. Martwy ciąg: 10x
78kg, 10x
104kg, 5x
117kg, 10x
130kg (10x125kg na ost.)
4. Wyciskanie wąskim chwytem: 10x
51kg, 10x
70kg, 5x
77kg, 8x
85kg (10x80kg na ost.)
5. Podciąganie na drążku podchwytem (do czoła): 10 powt. bez obciążenia, 10 powt. z 10kg u pasa, 10 powt. z
25kg u pasa (10x20kg na ost.)
7.
Przysiady ze sztangą z przodu: 10x
51kg, 10x
70kg, 5x
77kg, 10x
85kg (10x80kg na ost.)
Komentarz:
Bardzo konkretny trening. Wspomagany 3-ma kapsami nowego spalacza i 8-ma kapsami pompującego preparatu, który dziś dostałem w paczce razem ze spalaczem oraz porcją Creatine Six Star... ruszyłem do walki.
Bareczki poszły konkretnie. Tylko 3 ostatnie powtórzenia sprawiły lekki problem, bo ręce się zachwiały, ale dałem radę.
High pulls bez problemu. Dynamicznie i z dobrym wyczuciem ruchu. Ciężar nie stawiał żadnego oporu.
Martwy dziś na 130kg. Poszło lajtowo. Na rozgrzewkach łapałem szeroko nachwytem i... zmęczyłem się bardziej, niż w serii głównej. Przemienny chwyt jest konkretny, trzeba przyznać, hrhr.
W wyciskaniu wąsko niestety poległem. Zrobiłem 8, albo 9 powtórzeń, ale w każdym razie jednego na pewno zabrakło. Niby nie najgorzej, ale nie zaliczyłem. Mówi się trudno i jedzie się dalej. Ciężar i tak idzie w górę, bo zaliczyłem barki (resztę zresztą też, o czym zaraz).
Drążek... dzisiaj bez problemu! 25kg u pasa wydawało się wręcz lekkie i bardzo szybko wykonałem te 10 powt.
Ostatnie, tradycyjnie, były przysiady. Kolana lekko pobolewały, ale tylko przy pierwszej serii. Potem już było ok i w ostatniej zjadłem 85kg.
Dzisiaj nie patrzyłem na czas, bo ćwiczyłem sam (kolega mi pomagał), ale zamknąłem się w jakichś 90 min. Trenowałem, gdy na dworze lało, więc temperatura była dosyć lajtowa i nie męczyłem się tak bardzo, jednak... lało się ze mnie jak z cebra. Przemoczyłem dwie koszulki (tak, zabieram teraz ze sobą dwie, bo jedną po 1/2 ćwiczeń można już wykręcać).
***
Dietka dzisiaj trzymana jak należy. Właśnie zjadłem potreningowy (worek suchego ryżu parabolicznego + porcja Whey Protein). Zaraz kąpiel i spadam za jakiś czas do Agatki, która...
ZDAŁA PRAWKO.
Cieszę się jak cholera... i zazdroszczę, a także czuję pewnego rodzaju presję, bo mój egzamin dopiero w poniedziałek. Cholernie bym chciał zdać, nie jeżdżę najgorzej, więc może się uda. Najważniejsze, by się nie zestresować. Ona bardzo na luzie do tego podchodziła i pewnie to jej dużo dało. Ja też muszę. Dzisiaj z nią pogadam i może jeszcze bardziej uwierzę w siebie. W każdym razie, nie boję się, ale łatwo mi teraz mówić, hehe. Dobra, koniec o tym. Wracamy do tematu.