Miałem założyć swój dziennik, a przynajmniej temat w grudniu ubiegłego roku. Namnożyło się jednak strasznie dużo obowiązków , zawirowań, aktywności - nie wyszło. Teraz sytuacja całkowicie się zmieniła z racji pandemii.
Ubiegły rok, po niemal trzech-letniej przerwie od aktywności sportowej, przetrenowałem cały na siłowni. Stosowałem split. Jestem umiarkowanie zadowolony z efektów. Mięśnie się odbudowały. Tonus, kondycja, wydolność - na plus. Nie udało mi się jednak wprowadzić ścisłej diety, jadłem dużo, nie zawsze zdrowo. Dbałem o różnorodność i dużą ilość białka. Stąd jestem zalany.
W tym roku przesiadłem się na FBW, i efekty były zaskakujące. Błyskawicznie pojawiła się waskularyzacja, mięśnie zaczęły mieć brzuśce. Ten trening też wydaje mi się być lepszy na moje stawy - choruję na chorobę autoimmunologiczną łuszczycę, która daje też mi się we znaki od strony stawowej. Niestety, przyszedł Covid, nie ma gdzie trenować, a mnie samego też nieco poskładało. Już jest ok, ale płuca miałem przez dwa tygodnie mocno "obolałe".
Wobec tego należy "przysiąść fałdów'' w domowych pieleszach. Moim celem byłoby zrzucenie sadła - w końcu porządnie, i wypracowywanie siły. Siły na jak największym możliwym dla mnie poziomie. Bez siłowni to jednak nierealne, nie mam też hantli lub sztangi w domu. Pozostaje trening z ciężarem własnego ciała. Do dyspozycji mam jedynie skakankę i matę do jogi - czyli bardziej niż skromnie.
Zależy mi na sugestiach, co można w takiej sytuacji robić.
Oraz jaką metodę wyliczania makroskładników i kalorii wybrać. W porównaniu z treningiem trzy razy w tygodniu na siłowni i poprzednią pracą (z pracą też się pożegnałem) która miała aspekty fizyczne często, moja aktywność znacznie spadła. I tu trochę się waham jakie ramy do obliczeń wybrać.
Wiek: 43 lata
Waga: 113 kg
Wzrost: 187 cm
Zmieniony przez - .Bogusz. w dniu 2020-04-08 19:06:49