DNT 01/10/2018 Poniedziałek
Pączek, bo dzień chłopaka w niedzielę był, no i co, i kij!
______________________________________________________________________________________________
DNT 02/10/2018 Wtorek
______________________________________________________________________________________________
DNT 03/10/2018 Środa
Trzeci dzień bez treningu. Niestety nie mogłam, bo byłam od dawna umówiona poza tym rodzice mieli rocznicę ślubu, byłam u nich, uległam spożywczo i… spuśćmy zasłonę milczenia na środowe menu, ok?
______________________________________________________________________________________________
DT 04/10/2018 Czwartek
Taki mój wywód, nie chcesz nie czytaj
Za dzieciaka nie znosiłam żadnego sportu. Potem za czasów studenckich lubiłam rower, ale to bez pasji, po prostu jeździłam nim zawsze i wszędzie, najpierw ze swoim dziadem, potem już z przyzwyczajenia sama. Parę lat temu niestety doopsko się rozleniwiło, kupiłam auto i te sprawy. Sportu zero w moim życiu. Efekty widać po dziś dzień, ale nie o tym, nie o tym. Sport był dla mnie męką pańską, kojarzył mi się z wysiłkiem i „złem koniecznym”, no bo TRZEBA coś robić, żeby zdrowo żyć i spoko wyglądać. Jak ktoś mówił, że kocha sport, że nie może się doczekać treningu itd. toooo yyyyy… nienormalny jakiś?!?
Dobra przyszedł ten dzień, wzięłam się za siebie. Męka! Ale z czasem coraz mniejsza, kondycja leciuśko ku lepszemu. Ale, ale pasjonujące w chvj, naprawdę, bieżnia na zmianę z orbitrekiem <rzygi>. Jakaś trenerka mi pokazała parę ćwiczeń, chwyciłam hantle 2kg (o boże ale jestem zayebista, co nie) i jakieś cuda wyprawiałam. Sinusoida, raz mniej, raz więcej alllle kurde wkręciłam się w tą siłkę! Nieśmiało, kątem lewego oka spoglądałam w stronę, huhu jak to brzmiało, strefy wolnych ciężarów. Ta, na pewno się odważę tam podejść. Raz przeszłam się tam na spacer. Pff uczucie jakbym po żażących się węgłach stąpała. Prąd mnie przeszedł ekstazy i strachu jednocześnie, uciekłam, żeby nikt nie widział, że stąpnęłam na tej świętej ziemi.
I wtedy na mej drodze stanął on. Taki sobie kolo, który mi wszystko pokazał. Pierwszy raz w życiu
martwy ciąg (z 10kg haha), pierwsze wiosło, ohp... Żeby nie przedłużać - wkręta coraz większa, chociaż teraz wiem, że to wszystko była w sumie lipa nie trening. Ajjj wiecie ile się zbierałam, żeby się w ogóle odważyć złapać sztangę 20kg, a nie takie gryfiki 1-kilowe? Wszystko krok po kroku, aby do przodu.
Puenta: jeszcze pół roku temu utrzymywałam, że bardzo lubię siłownię, jednak nie pójść ani razu przez tydzień, dwa – luzik. Teraz? Po trzech dniach DNT od rana przebierałam nóżkami kiedy w końcu ten treniiiiinggggg??? Tak, dołączyłam do grona tych NIENORMALNYCH i jaram się totalnie tą przemianą!!!!!
____________________________________________
Menu
zasłona milczenia vol. 2
____________________________________________
Trening: GÓRA SIŁA – Mój ulubiony dzień treningowy (pozostałe dni się właśnie obraziły, bo im mówiłam, że też są ulubione)
1. nie idzie, nie lubię, ble. Poddam się? NEVER
2. moja miłość <3 Tydzień temu przeżywałam ekstazę, że nałożyłam cokolwiek na gryf 20-kilowy. Wczoraj pykłam tym samym cieżarem z palcem w de, więc po prostu musiałam coś dołożyć. Uczucie nie do opisania. Progres w tym ćwiczeniu idzie jak poyebany, nie wiem czemu, ale SUPER!!
3. nie dokładam, bo się uczę czuć klatę
4. lubię, lubię, idzie fajnie
5. cudownie. barki to mój numer jeden xD
6. ciężko, ale lubię jak jest ciężko
7. jak wyżej. Tricki w ogóle lubię ćwiczyć, zaraz po barkach.
Zmieniony przez - PixieeX w dniu 2018-10-05 14:24:42
Zmieniony przez - PixieeX w dniu 2018-10-05 14:25:52