DT 28/09/18 Piątek: męka
Szama
Pixxie weź się kurdę w garść z tym makro!!!
B90 T67 W182 1797kcal
Trening: DÓŁ SIŁA
Droga na siłkę i z powrotem: po 2,5km w jedną stronę. Trening po całym dniu pracy. To wyjaśnia, dlaczego była taka męka…
1. Przygniatało mnie, odnoszę wrażenie, że problem nawet nie tkwi w nogach, ale czymś innym… Trudno mi było utrzymać ciało w „pionie”. Trudno, powalczyłam, a domsy do dziś świadczą, że jednak nogi popracowały
2. Dzięki filmikom nagranym wcześniej poprawiłam technikę. I klęłam w duchu, bo nagle zrobiło się dużo ciężej. Spróbowałam też robić te ciągi na boso. Pozostanę przy tym, podobało mi się, większa kontrola, zwłaszcza że buty mam raczej do biegania… Do poprawy – zadarta głowa
3. Siłą woli pyknęłam te łydki
4. Coś na brzuch robiłam, ale nawet nie pamiętam co i ile. Zamroczyło mnie ćw 1 i 2
DNT 29/09/18 Sobota: kurs na 8 rano
W piątek wróciłam do domu przed 22, po intensywnym dniu. Powiedzieć, że w sobotę rano byłam zombi to nic nie powiedzieć. Nawet mi się jeść nie chciało. Do 14 kurs, potem zakupy, coś tam domowego… i zwłoki padły na łóżko
Szama
Zrobiłam se cheata w postaci piwa do spaghetti, w sumie
2150kcal. Nie żałuję!
DT 30/09/18 Niedziela: jestem niepokonana!
Kolejny dzień kursu na 8. Jako że mam blisko to poszłam spacerkiem. W sumie poranny rozruch 2km. O 14 w domu, obiad i jazda na trening oraz zakupy. Kupiłam sobie wagę łazienkową. Ładna, czerwoniutka. I mówi do mnie ładne rzeczy!!
Szama
Na kursie mi się nie chciało jeść… po treningu wepchnęłam 800kcal spaghetti. Ogólnie ciężko.
Suma 1650kcal
Trening: GÓRA
1. Nie szło kompletnie, w ostatniej serii zamieniłam 10kg na 7,5, żeby coś klatkę poczuć, a nie same ręce…
2. Wszelkie
ćwiczenia na barki uwielbiam, jak ciężkie by nie były! Progresuję sobie śmiało, aczkolwiek te 7,5 były naprawdę ciężkie. Ostatnie powtórzenia na raty.
3. To ćwiczenie lubię maksymalnie. Nic dodać nic ująć
4. Nie szło, nie szło. Zmniejszyłam kg w ostatniej serii, żeby faktycznie pracować plecami.
5. <3
6. Nie lubię ćwiczyć bicepsa. Jest to dla mnie nieprzyjemne, po prostu. Ale walczyłam na wyciągu.
7. Love/hate relationship. Ciężko jak cholera, a zarazem niesamowicie satysfakcjonujące. Wymęczone 21 bardzo, ale z uśmiechem na mordzie
8. Brzuch wisząc na drążku. Fajnie, lubię to ćwiczenie. Szukam czegoś na brzuch, co będę lubić, bo zawsze mi coś nie pasuje. Tu ciekawostka i radosć: jaram się niemiłosiernie, że potrafię uwisieć całą serię na rękach. Jeszcze nie tak dawno nie byłam w stanie wytrzymać 10 sekund, a co dopiero machać nogami. To taki naprawdę namacalny progres, który cieszy!!
Zmieniony przez - PixieeX w dniu 2018-10-02 11:42:52