SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Kill Bill - siła, moc i zniszczenie!

temat działu:

Po 35 roku życia

słowa kluczowe: , , ,

Ilość wyświetleń tematu: 22940

Ankieta

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11148 Napisanych postów 51564 Wiek 30 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
Paul Anderson - moje początki

Gdy byłem w koledżu, wszyscy zawodnicy futbolu mieszkali w dużym akademiku zwanym McGee Hall na starym miasteczku uniwersyteckim. Może wydawać się dziwnym, ale nie było tam żadnych trenerów ani innych dorosłych, którzy mieszkaliby z atletami, więc mogliśmy robić co nam się podobało w wolnym czasie. Psociliśmy ile wlezie. Mogłeś przykładowo rano zbudzić się i zobaczyć twoje drzwi zabite gwoździami, zobaczyć konia we własnym pokoju albo wrócić zmęczonym do pokoju i walnąć się na łóżko zanim zdążyłeś zauważyć, że pod kołdrą znajduje się 10 funtowy kawałek suma. Mimo to albo prawdopodobnie dzięki temu, w McGee Hall zrodziło się wiele przyjaźni. Miałem kilku naprawdę bliskich przyjaciół z drużyny pierwszego rocznika, a szczególnie wyróżniający się linebacker z Zachodniej Wirginii był blisko mnie. Nazwyał się Bob Snead.

Bob wytłumaczył mi, że podnoszenie ciężarów było jego hobby i ćwiczył w ten sposób poza sezonem, by przygotować się do gry w futbol. To wydawało mi się być całkiem dziwnym, ponieważ przez lata byłem ostrzegany, że trening siłowy powoduje nadmierny rozrost mięśni i niszczy zdolności atletyczne. Bob Wytłumaczył mi, że to nie jest prawda, że ćwiczy siłowo latami i uważa, że sukcesy w futbolu zawdzięcza treningowi siłowemu.

Jego argumentacja wydawała mi się sensowna, więc pomogłem mu poustawiać jego ciężary w rogu budynku. Posiadał nie tylko talerze od sztangi, ale także racki i ławki. Następnego dnia Bob zapytał mnie czy niechciałbym z nim ćwiczyć. Pamiętałem przyjemność wykonywania ćwiczeń podczas lat spędzonych w szkole średniej, gdy podnosiłem różne przedmioty, by sprawdzić swoją siłę i byłem szczęśliwy, że mógłbym ćwiczyć, ale ciągle bałem się nadmiernego umięśnienia. Bałem się, że może być trochę prawdy w historiach, które usłyszałem od moich trenerów i innych osób. Dołączyłem do Boba i zaczęliśmy ćwiczyć. Pierwszym jego ćwiczyniem były głębokie przysiady (deep knee bend - przyp.) lub przysiady.

To było ulubione ćwiczenie Boba i był całkiem dobry w tym. Założył ciężary na gryf (około 300 funtów) i wykonał kilka przysiadów, a później odłożył sztangę z powrotem. Zapytał mnie z uśmiechem czy nie chciałbym spróbować i ku jego zdumieniu wykonałem 10 powtórzeń bardzo łatwo. To był dowód, że mógłbym podnieść znacznie więcej. Bob dopingował mnie twierdząc, że mam silniejsze nogi i plecy niż ktokolwiek kogo kiedykolwiek widział.

Jego słowa, a także sam trening podniosły mnie na duchu i planowałem dołączyć do niego i ćwiczyć z nim od tego momentu. Nie tylko byłem wstrząśnięty faktem, że mam naturalną siłę, ale wydawało się, że dźwiganie tkwi głęboko w mojej naturze. Czerpałem olbrzymią satysfakcję z treningu ze sztangami. Do tamtego momentu mojego życia nic nie dawało mi takiego spokoju ducha i satysfakcji.

Nie ćwiczyliśmy wspólnie dłużej niż trzy czy cztery dni, gdy główny trener futbolu zaskoczył nas swoją wizytą. Nie przybył by obserwować, ale by potępiać. Naturalnie nasze treningi nie były tajemnicą z powodu hałasu jaki wywoływały ciężarki. Trener wyjaśnił, że trening siłowy nie jest dla nas dobry i będzie nam uniemożliwiał szybkie bieganie i wykonywanie jakichkolwiek szybkich ruchów.

Powiedział, że przerwiemy ćwiczenia, bo w przeciwnym razie zabierze nam nasze stypendia. W jego obronie mogę stwierdzić, że jego postawa nie była niczym wyjątkowym. Tak zachowywała się większość trenerów sportowych w tamtym czasie. On naprawdę chciał dla nas dobrze, mimo, że się mylił.

Oczywiście słowa trenera zniechęciły mnie, bo czułem, że on wie więcej o atletyce niż mój kumpel Bob. Ale Bob raz jeszcze przekonywał mnie, że trener się myli, tłumacząc, że dźwiganie daje lepsze efekty w krótszym czasie. Żeby być szczerym, Bob przekonywał mnie do czegoś w co chciałem wierzyć, więc jego zadanie nie było trudnym.

Nabierałem siły tak szybko, że wydawało mi się to nieprawdopodobnym. Między jednym treningiem, a drugim moja siła wzrastała zauważalnie. Nasze treningi były wówczas trochę upośledzone i byliśmy zmuszeni, by wykorzystywać stare maty zapaśnicze, nawet jakieś stare materace, by nasze ciężary nie alarmowały personelu trenerskiego.

Podczas tego okresu gorzej było z moimi zajęciami w szkole, głównie z braku zainteresowania. Nie byłem naprawdę szczęśliwy w Furman i czułem, że powinienem pozostawić naukę. To nie było uczucie niezadowolenia z mojej szkoły, lecz raczej pragnienie zajmowania się czymś innym. Czułem to bardzo wyraźnie prawie każdego dnia. Czułem, że moje powołanie znajduje się gdzieś indziej. Nawet moje pragnienie gry w szkolnej drużynie futbolowej i ewentualnie profesjonalny futbol były pokonane poprzez przytłaczającą potrzebę zajmowania się treningiem siłowym. Jednak gdy myślałem o karierze w podnoszeniu ciężarów, zdawałem sobie sprawę, że aby osiągnąć sukces na tej płaszczyźnie, musiałem zrezygnować z nauki w koledżu i futbolu z powodu nastawienia moich trenerów. Problemem było, że gdy myślałem o tym, czułem, że jest to głupie. Jak mógłbym wyjaśnić komukolwiek, szczególnie moim rodzicom, że chcę porzucić szkołę dla ciężarów? Że chcę zrezygnować ze stypendium i zostać siłaczem?

Przez jakieś osiem tygodni, codziennie rozgrywała się bitwa w moim wnętrzu pomiędzy zdrowym rozsądkiem, a pragnieniami mojego serca. W moim pokoju podczas nocy zdrowy rozsądek górował nad moimi pragnieniami, ale co drugi dzień, gdy wraz z Bobem trenowaliśmy, pragnienia powracały i bitwa zaczynała się na nowo. Nie ważne co podpowiadał mi zdrowy rozsądek, ciągle wydawało mi się, że najlepszym rozwiązaniem dla mnie byłoby zostanie wyczynowym ciężarowcem. Wiedziałem, że to nigdy nie stanie się w Furman, ponieważ potrzebowałem więcej sprzętu i więcej miejsca, by wykonywać boje ponad głowę rozgrywane na zawodach. Bob i ja z trudem wykonywaliśmy treningi i czuliśmy, że ciężary mogą być nam zabrane wspólnie ze stypendiami.

Bardzo dobrze pamiętam dzień w którym podjąłem ostateczną decyzję, by porzucić szkołę i poświęcić swoje życie wyczynowemu podnoszeniu ciężarów. Nie minęła nawet minuta od podjęcia decyzji, a już czułem się ekstremalnie winny. Miałem zawieść tak wielu ludzi - moich trenerów, którzy bardzo we mnie wierzyli, moich rodziców, którzy ofiarnie pozwolili mi kontynuować naukę w szkole wyższej oraz oczywiście cały sztab trenerski i kolegów z drużyny. Zdawałem sobie sprawę, że jeśli pójdę porozmawiać z moimi trenerami o tej decyzji, będą raczej zadręczali mnie rozmowami o tym lub zabiorą mi stypendium.

Więc późno pewnej nocy spakowałem moje bagaże i opuściłem szkołę zanim nadeszło światło dzienne. Może nie było to najbardziej męskie rozwiązanie tej sytuacji, ale czułem w tamtym momencie, że to była najlepsza rzecz jaką mogłem zrobić dla siebie.

Autostopem podróżowałem z Greenville w Południowej Karolinie do Toccoa w Georgii i gdy wspominam, pamiętam nadzieję, że nie będę mógł łatwo dostać się do domu. To oczywiście było rezultatem, że ciągle czułem się winny, że porzuciłem szkołę i naprawdę nie chciałem powiedzieć moim rodzicom prosto w oczy, że zrezygnowałem ze stypendium. Jednak moje nadzieje na nic się nie zdały, ponieważ jeden z pierwszych samochodów zabrał mnie prosto do Toccoa.

Pamiętam bardzo dobrze spacer do domu i głośne powitanie ze strony mojej mamy, która obawiała się, że tylko choroba mogła sprowadzić mnie z powrotem do domu. Gdy powiedziałem moim rodzicom, że podjąłem decyzję o tymczasowym poddaniu koledżu, oni naturalnie chcieli wiedzieć co chodzi mi po głowie. Byli w szoku gdy powiedziałem im, że chcę być ciężarowcem. Oni oczywiście nie znali nikogo kto wiódłby udane życie podnosząc ciężary, ponieważ nikogo takiego nie było w Ameryce, więc ich reakcja była taka, jakiej można byłoby oczekiwać ze strony większości rodziców. Uważali, że rezygnuję z niesamowitej okazji, zamieniając to na coś, co nie ma przed sobą przyszłości, nawet jeśli będę w tym dobry.

Ostatecznie, mimo, że pozwolili mi na kontynuowanie moich własnych planów, uroczyście przyrzekłem, że wrócę to koledżu następnej jesieni. Zrozumienie i wsparcie z ich strony podczas tego okresu mojego życia znaczyło dla mnie więcej niż mógłbym to jakkolwiek wyrazić słowami.

Mój pierwszy problem w Elizabethtown w Tennessee (gdzie mój ojciec był zatrudniony) został rozwiązany, dgy zdecydowałem się urządzić moją siłownię w garażu. W garażu nie było samochodów, ale było tam przechowywane wszystko co tylko ogłeś sobie wyobrazić. Po przesunięciu kosiarek, różnych pralek i innych urządzeń, odkryłem, że mam wystarczająco dużo miejsca na sprzęt, którybył mi potrzebny. I tu pojawił się jeszcze większy problem: skąd ja wezmę obciążenia? Sprawdziłem wszystkie miejsca w których standardowe ciężary mogłyby być i odkryłem, że nie dość, że oni nie mieli ciężkiego sprzętu, który był mi potrzebny, to jeszcze cena była kompletnie dla mnie nie do pomyślenia. Oczywiście nie chciałem angażować rodziców w to przedsięwzięcie, byłem zdecydowany załatwić to sam. Oni karmili mnie, ubierali i utrzymywali, a to samo w sobie wydawało się mi się być czymś więcej niż tylko hojnością. I ciągle było.

Zacząłem przeczesywać różne magazyny z uszkodzonymi samochodami i wysypiska śmieci, więc perspektywy mojej sali gimnastycznej zaczęły nieco lepiej wyglądać. Odkryłem, że obciążenia można wykonać z części starych samochodów i innych części wyrzuconych maszyn. Odkryłem, że koło zamachowe silnika zazwyczaj waży około 35 funtów i może być wykorzystywane do ćwiczeń, które nie wymagają idealnej precyzji i dokładności. Wały napędowe i osie mogą być dobrymi gryfami. By dopełnić zestaw ciężarów używałem betonu, który wlewałem do części znalezionych na tych wysypiskach, do wiadra, beczki, skrzyni i innych części, które mogły służyć za formę. Wcześniej wkładałem rurę, która przez nie przechodziła i wówczas zalewałem betonem, i otrzymywałem ciężary, które mogłem wsunąć na jeden z wałów napędowych czy osi. To wystarczało do realizacji moich celów i po kilku tygodniach przeczesywania złomowisk posiadałem całkiem niezły sprzęt, prawdziwą hardkorową siłownię.

Zacząłem ćwiczyć gdy tylko zorganizowałem sobie wszystkie ciężary, których potrzebowałem. Gdy tylko zacząłem ćwiczyć, włożyłem całe moje serce w treningi. Codziennie ćwiczyłem od dziewiątej do czwartej. Jednego dnia ćwiczyłem górną połowę ciała, a drugiego dolną. Po kilku tygodniach nie tylko czułem się silniejszy, ale także zauważyłem, że jestem dużo większy. Ważyłem około 250 funtów, gdy zaczynałem moje treningi w domu i natychmiast moja waga wystrzeliła do około 265 funtów. Czułem kilka niedoskonałości mojego programu, w tamtym okresie wykonywałem tylko podstawowe ćwiczenia, których nauczył mnie Bob Snead w koledżu. Więc zacząłem myśleć nad nowymi sposobami treningu, nowymi sposobami na budowanie mojej siły poprzez dźwiganie pod innymi kątami. Olinkowałem kilka krążków linowych, które umożliwiały mi ćwiczenie w taki sposób jaki był niemożliwy w przypadku wolnych sztang czy sztangielek (prekursor wyciągów się znalazł - przyp. Kill Bill). To działało, ponieważ zauważyłem, że w tych bojach szybko byłem w stanie zwiększać obciążenia.

By zwiększać wiedzę na temat świata podnoszenia ciężarów i wiedzieć co się dzieje zacząłem kupować typowe pisma dostępne w sklepach, jednak one zajmowały się przede wszystkim kulturystyką i mogłem znaleźć w nich mało informacji na temat treningu siły. Dzięki nim dowiedziałem się, że w głębokich przysiadach zbliżam się do rekordu świata. Ku mojemu zdziwieniu to było około 600 funtów w tamtym czasie i ja prawie tyle dźwigałem na treningach. W tamtym czasie przysiad nie był konkurencją wykonywaną na zawodach, jak to jest dzisiaj, mimo, że rekordy były notowane.

Pewnego dnia podczas ciężkiej sesji treningowej przyszedł do mojego garażu jakiś facet i przedstawił się. Nazywał się Bob Taylor i mieszkał w sąsiednim mieście Johnson City. Bob był wielkim entuzjastą podnoszenia ciężarów. Był niezwykle zainteresowany wszystkimi płaszczyznami świata treningu siłowego i sam ćwiczył. Przyglądał się przez chwilę jak ćwiczę i szczególnie był zainteresowany moimi przysiadami. Nie mógł uwierzyć, że ciężary na mojej prowizorycznej sztandze są tak duże jak mu mówiłem. Po sprawdzeniu niektórych moich obciążeń był pod wrażeniem, ponieważ niektóre z nich były cięższe niż deklarowałem. Opowiedział mi o innym mężczyźnie - Bobie Peoples'ie, który także pochodził z Johnson City, który ustanowił rekord świata w martwym ciągu wynikiem 725 funtów. Bob Taylor powiedział mi, że jest pewny, że Mr. Peoples chciałby mnie poznać i naturalnie byłem pełen entuzjazmu na myśl o spotkaniu z nim. W ogóle bardzo chciałem nawiązać kontakty z ludźmi, którzy byli zainteresowani podnoszeniem ciężarów i z ktorymi mógłbym wymienić się pomysłami.

Kilka dni później Bob Taylor zadzwonił i pytał czy byłbym zainteresowany wizytą w domu Boba Peoples'a w nadchodzącą sobotę i wykonaniem kilku ćwiczeń. Odpowiedziałem, że jestem zachwycony i niech przyjedzie po mnie w sobotę rano. Jechaliśmy około 10 mil na farmę Mr. Peoples'a. Wkrótce poznałem podwójnego właściciela - farmy i rekordu świata. Był potężnie wyglądającym mężczyzną z długimi ramionami i okrągłymi barkami. Wyglądał na ważącego około 200 funtów ekstremalnie żylastego i muskularnego gościa w pierwszej fazie swojej czterdziestki. Mimo to, robił ogólne wrażenie promieniującego młodzieńczą siłą. Był także bardzo sympatyczny i cichy z natury. Zabrał mnie do swojej siłowni, którą później nazywałem "lochem". To była ręcznie wykopana piwnica w której znajdowała się duża konglomeracja sztang i hantli. Miał także trochę obciążeń podobnych do tych, które ja stworzyłem.

Po oprowadzeniu mnie, Mr. Peoples zapytał czy chciałbym wykonać kilka głębokich przysiadów o których tak dużo słyszał. Odpowiedziałem, że tak, a on zapytał co lubię robić na rozgrzewkę. Wówczas odpowiedziałem, że robię bardzo krótką rozgrzewkę i poprosiłem o założenie 600 funtów na sztangę. Wyglądał na zdumionego, ale grzecznie pomógł Bobowi Taylorowi w założeniu obciążeń na sztangę. Wtedy założyłem sztangę na plecy, zrobiłem krok w tył, zszedłem do głębokiego przysiadu i podniosłem się. Będąc młodym i rozbrykanym wykonałem drugie powtórzenie i odłożyłem sztangę z powrotem na racka. Mr. Peoples był wielce zaskoczony.

muscleandbrawn.com/my-beginnings-by-paul-anderson/
tłumaczenie: moje



Zmieniony przez - Kill-Bill w dniu 2017-04-18 09:51:40
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
ojan Jan Olejko Moderator
Ekspert
Jest liderem w tym dziale Szacuny 12124 Napisanych postów 30538 Wiek 74 lat Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 1130968
Ten człowiek doprowadził swoje mięśnie do rozmiarów przeszkadzających w chodzeniu i podobno wolał poruszać się na wózku zamiast chodzić
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11148 Napisanych postów 51564 Wiek 30 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
To nie były tylko mięśnie, był otyły.

Ale mistrza olimpijskiego zrobił.


Zmieniony przez - Kill-Bill w dniu 2017-04-18 10:32:43
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
ojan Jan Olejko Moderator
Ekspert
Jest liderem w tym dziale Szacuny 12124 Napisanych postów 30538 Wiek 74 lat Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 1130968
Kill-Bill
To nie były tylko mięśnie, był otyły.

Ale mistrza olimpijskiego zrobił.



Zmieniony przez - Kill-Bill w dniu 2017-04-18 10:32:43

W tamtych czasach otyłość w ciężarach była normą . On jednak (taki rozsądny) doprowadził się do rozmiarów kalectwa
Próbował także boksu - niestety siła bez szybkości nie przydała się na nic. Znikała z każdym ciosem w powietrze gdyż rywal zdążył zrobić unik lub odskoczyć.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11148 Napisanych postów 51564 Wiek 30 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
Siedzę zarówno tutaj, jak i na body-factory i muszę przyznać, że muszę wreszcie wybrać forum odpowiednie dla mnie, bo nie chce mi się jechać na dwa fronty.

Nadrabiam wpisy. Byłem na dwóch treningach. One po przerwie treningowej były w miarę delikatne, bo organizm odzwyczajony od wysiłku, ale już się przyzwyczajam i od jutra będę mógł walczyć.

18.4.2017 (Wtorek)

1. Ława
20 kg x 8
20 kg x 8
50 kg x 3
50 kg x 3
65 kg x 11

2. Ciąg klasyczny
20 kg x 8
40 kg x 8
60 kg x 3
80 kg x 3
100 kg x 10

3. Wyciskanie zza karku
30 kg x 3
45 kg x 6

4. Przysiad przedni
40 kg x 4
50 kg x 9

5. Łydka, stojąc, podwyższenie
50 kg x 6
75 kg x 16

6. Wiosło sztangielką
2 x 20 kg x 5
2 x 25 kg x 4
2 x 35 kg x 10

7. Unoszenie hantli bokiem, stojąc
2 x 5 kg x 5
2 x 10 kg x 8

8. Unoszenie hantli bokiem w opadzie
2 x 5 kg x 5
2 x 10 kg x 8

21.4.2017 (wczoraj)

1. Wyciskopodrzut zza karku
20 kg x 10
30 kg x 5
40 kg x 2
50 kg x 10

2. Przysiad tylny
50 kg x 5
70 kg x 10

3. Wspięcia stojąc na podwyższenie
50 kg x 6
75 kg x 19

4. Wycisk na skosie
30 kg x 5
50 kg x 10

5. Wiosło z hantelkami
2 x 20 kg x 5
2 x 35 kg x 3
2 x 40 kg x 10

6. Naprzemiennie bicepsy z hantelkami
2 x 7,5 kg x 5
2 x 12,5 kg x 13







...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
masti M.P. w Kulturystyce Moderator
Ekspert
Jest liderem w tym dziale Szacuny 10021 Napisanych postów 30362 Na forum 22 lat Przeczytanych tematów 728658
Kill Bill -może wpadniesz 14 maja na dzień Martwego Ciągu?
Będzie trochę forumowiczów :)
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11148 Napisanych postów 51564 Wiek 30 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
Niestety 14 maja to ja w pracy będę i za granicą mieszkam, chociaż nie tak daleko (Czechy). W poprzedniej dekadzie coś ćwiczyłem i przez dwa lata chodziłem na siłownię Milana Bodlaka w Pilznie, gościa, który w 2011 roku zdobył tytuł mistrza Europy w masters (kulturystyka). W sumie szkoda, bo może ktoś by coś podpowiedział...
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
masti M.P. w Kulturystyce Moderator
Ekspert
Jest liderem w tym dziale Szacuny 10021 Napisanych postów 30362 Na forum 22 lat Przeczytanych tematów 728658
Wypiszę zwolnienie-nic się nie martw i przyjeżdżaj :)
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11148 Napisanych postów 51564 Wiek 30 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816
Rzecz, którą znalazłem na t-nation.

Przysiady 4 razy w tygodniu - eksperyment 5-tygodniowy by Tony Gentilcore
(streszczenie mojego autorstwa)

Poniedziałek
Przysiady niski zakres 5x3. Czasem nawet dochodziłem do ciężkich jedynek, jednak najczęściej to trójki.

Wtorek
Góra oraz przysiady 3x5 i lekko, sesja nastwiona na technikę

Czwartek
Przysiady 2-3x8

Piątek
góra

Sobota
3x10 - goblet squat

Reguły gry:
1. Jeśli robisz przysiady 4 razy w tygodniu - ogranicz objętość/intensywność reszty.
2. Nadal robiłem martwy ciąg. W poniedziałek robiłem dynamiczne jedynki przez 15-20 minut z obciążeniem 50-70%CM. W czwartek po przysiadach kilka ciężkich serii, zakres 1-3.
3. Górna połowa ciała była trenowana tylko na utrzymanie. Raz w tygodniu robiłem ławę ze sztangą (3x5), a tak poza tym wyciskanie hantli na klatę, drążek, warianty pompek i poziome wiosłowania.
4. Rolowanie każdego dnia treningowego.
5. Wykonywałem różne warianty przysiadów. Np. tylne ciężko jednego dnia, a następnego fronty na więcej powtórzeń lub na odwrót. Także różne rodzaje gryfów.

Efekty:
Czwórki ewidentnie zwiększyły masę. Nic dziwnego na przestrzeni 35 dni 20 razy robiłem przysiady.
Zwiększyłem siłę. Dni "heavy squat" zacząłem od 3 powtórzeń z obciążeniem 245-265 funtów. Piątego tygodnia używałem 335 funtów na kilka serii, a 10 powtórzeń potrafiłem wykonać z obciążeniem 300 funtów.
To co najbardziej mnie zaskoczyło, to brak jakichkolwiek problemów z kolanami.
Pięć tygodni przysiadów nie poprawiło mojego ciągu, ale też go nie pogorszyło. Nadal "tylko" 300% wagi ciała.

####
Od siebie dodam, że ten ciągły brak problemów ze stawami, to dla mnie argument numer jeden by postawić na high frequency training. W każdym razie spiewkę o mniejszych problemach przy takim treningu słyszałem już wiele razy, a od grudnia czuję coś w kolanie (w tym drugim, zawsze zdrowym) i nie chcę, by mi się to rozwinęło w prawdziwą kontuzję. Choć nic mi tego nie gwarantuje.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Ekspert
Szacuny 11148 Napisanych postów 51564 Wiek 30 lat Na forum 24 lat Przeczytanych tematów 57816




Wiadomo jak wygląda życie pakera. 5-6 posiłków dziennie, opychanie się ile wlezie, olbrzymia masa ciała, farmakologia, a wszystko tylko po to, by szybko zaliczyć kalendarz.

Gościu mówi o tym dlaczego naturale nie starzeją się tak szybko jak koksy.

W skrócie: koksy żyją nienaturalnie, postępują nienaturalnie. Podoba mi się stwierdzenie, że koks powoduje, że organizm szuka drogi na skróty, funkcjonuje szybciej (wolniej jedziesz, dalej zajedziesz).

Naturale ćwiczą rozsądniej, polegają na naturalnej regeneracji, mają tendencje do lepszej diety.

No właśnie, dla mnie kilo papryki (ponad gram wit.C, chyba jeszcze więcej beta-karotenu niz gotowana marchew) po treningu, to nie żadna rzecz, która będzie szkodziła moim wynikom sportowym, lecz właśnie największy przyjaciel zdrowia. Z resztą pisałem, że ok. połowa mojego menu to surowe warzywa. Piję do wyników badań, że antyoksydanty pomniejszają efekty treningu. Antyoksydanty to największy przyjaciel!

Naturalny anabolizm przebiega wolniej, musisz bardziej się przyłożyć do snu, regeneracji. Nawet często dochodzi do tego, że naturale mający słabsze wyniki, mają większą wiedzę na temat treningu niż koksy. Bo właśnie muszą więcej pracy w to wszystko włożyć, więcej starań.

Wyobraź sobie, że dwóch ludzi musi przebyć dystans 30 km. Jeden pojedzie samochodem (odpowiednik koksu) i nie włoży w to wysiłku, nie wiele zapamięta z podróży. Drugi pójdzie pieszo, będzie go to dużo kosztowało, zapamięta wiele z tej drogi, może nawet zatrzyma się i odpocznie (odpowiednik przetrenowania), ale koniec końców, to on odwali większą pracę i więcej się nauczy. Będzie miał większe szanse na rozwój własnej osobowości.

Ktoś powiedział
ważniejszym jest to kim staniesz się na drodze do celu, niż samo jego osiągnięcie.

Jaką możesz mieć satysfakcję z tego, że wejdziesz na Mt.Everest z łatwością jak na pagórek o wysokości 300 m?

Dziś rzadko spotykaną cechą jest umiejętność wykorzystania treningu do rozwoju własnej osobowości. Nauczyli się tego Kubik czy Łuka, młodzi tego nie potrafią.

Jeden kolega z b-f kiedyś napisał, że może sobie pochlać i swoje na siłowni ugra. Natural na to sobie nie może pozwolić.

Jak najmniej stresu. Stąd moja fascynacja high frequency training. Max w treningu bułgarskim, to nie parcie ile wlezie, lecz podejście na luzie, bez załamania techniki i tempa ruchu, bez emocjonalnego wkładu, podk***ienia, bez środków pobudzających itp.

Wreszcie, bądźmy szczerzy: naturale wyglądają lepiej, wygląd typu Lewandowski czy Jet Li promuje zdrowie, nie ma nadmiernej masy ciała, która obciąża cały organizm. A jak wygląda gościu, który ma w talii tyle co ja w klacie?

Zastanawiam się po co w ogóle ta cała szopa? Ktoś wali w siebie farmakologię, żre po 5000 kcal, chodzi na badania, a wszystko po to, by szybciej pójść do piachu.

Ja zamiast na badania wolałbym iść na spacer do parku z dziewczyną, ale wiadomo, koks ma inne priorytety.

Zamiast wydawać kasę na tą nic nie wartą farmakologię, rozglądnij się wokół siebie, na pewno znajdziesz osobę, która potrzebuje pomocy finansowej.

Taki Dorian, podobnie jak wielu innych byłych wyczynowców, wygląda jakby powrócił z wieloletniego zesłania na Sybir.

I w ogóle to całe fitness środowisko to jeden wielki syf. Do tych kulturystów polskich czy amerykańskich nie mam za grosz szacunku (nie mówię o naturalach, ale o tym chorym biegu za masą), bo co to za ludzie, co za prawdziwi mężczyźni skoro musiałbym dziecko przed nimi izolować (gdybym je miał), żeby przypadkiem nie zaraziło sie tą chorobą. Jeszcze bym to dziecko przeżył. Wyglądają jak goryle, nie ludzie, a za tym nie idzie żadna sprawność, zdrowie czy estetyka.

Mam gen do długowieczności. Mój dziadek zmarł w wieku 95 lat na raka i nie zdziwiłbym się gdyby pociągnął stokilkanaście gdyby nie był nerwusem i jadł stricte zdrowo (pewnie wówczas rak by go ominął). Mój ojciec też niezły zawodnik.

Nie mam zamiaru stosować głupawej zasłony dymnej typu "chcę żyć krótko za to efektownie".

Nie ma zresztą w tym żadnej efektowności: dużo żarcia, sen, treningi itp.

Nikt normalny, szczęśliwy, w moim wieku nie powie, że chce szybko iść do piachu.

I właśnie to jest dla mnie ważniejsze niż to ile tam podniosę.

Nigdy nie spotkałem się z tym, by osoby palące mówiły coś w stylu "my jesteśmy lepsi niż koksy, palimy dla stylu życia, a oni mimo tego, że ćwiczą, to i tak sobie szkodzą, byliby zdrowsi gdyby w ogóle nie ćwiczyli".

Oczywiście w drugą stronę to funkcjonuje inaczej. A jakżesz? Nakoksowane małe f***ki "my jesteśmy lepsi, robimy to dla siły i obwodów, oni niszczą sobie zdrowie".

A wy sobie go nie niszczycie?

Jestem lepszy w każdej dyscyplinie sportu od koksów. Zostałby taki delikwent zdyskwalifikowany i byłoby po wszystkiemu....

Ten utwór to dobry komentarz.



Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Zakładamy fanpage seniora sfd na Fejsie?

Następny temat

rozbudowa klaty po 40

WHEY premium