Dzisiejsze wymiary. Szału nie ma, ale też lepiej porównywać z tym, co było dokładnie miesiąc temu, bo przy moim regularnym miesiączkowaniu jest to też ten sam moment cyklu, a więc spuchnięcie przedokresowe. I tutaj mam po dwa centymetry w biodrach i pępku, czyli może bez szału jak na miesiąc pracy, ale zawsze coś. No i może będzie lepiej, gdy już zacznę siłówkę, bo na razie tylko biegam i się rozciągam/mobilizuję.
...
Napisał(a)
Wczoraj jednak trochę się miska spieprzyła, bo na wieczór się okazało, że mleko kokosowe skwaśniało. Dosypałam do płatków trochę wiórków kokosowych, ale potem przed spaniem miałam takie ssanie, że zjadłam jeszcze plaster sera i taki malutki kawałek kabanosa.
Dzisiejsze wymiary. Szału nie ma, ale też lepiej porównywać z tym, co było dokładnie miesiąc temu, bo przy moim regularnym miesiączkowaniu jest to też ten sam moment cyklu, a więc spuchnięcie przedokresowe. I tutaj mam po dwa centymetry w biodrach i pępku, czyli może bez szału jak na miesiąc pracy, ale zawsze coś. No i może będzie lepiej, gdy już zacznę siłówkę, bo na razie tylko biegam i się rozciągam/mobilizuję.
Dzisiejsze wymiary. Szału nie ma, ale też lepiej porównywać z tym, co było dokładnie miesiąc temu, bo przy moim regularnym miesiączkowaniu jest to też ten sam moment cyklu, a więc spuchnięcie przedokresowe. I tutaj mam po dwa centymetry w biodrach i pępku, czyli może bez szału jak na miesiąc pracy, ale zawsze coś. No i może będzie lepiej, gdy już zacznę siłówkę, bo na razie tylko biegam i się rozciągam/mobilizuję.
...
Napisał(a)
słuszne porównanie i w ogólnych rozrachunki widać, że spada.
...
Napisał(a)
Widoczny tylko w tabelce, w lustrze widzę tego samego grubasa :D Ale i tak spoko, bałam się, że po miesiącu mi wyjdą te same wyniki. Nawet się mentalnie nastawiałam, że w najlepszym wypadku zobaczę dokładnie to, co było świeżo po okresie. I nawet się już w duchu przekonywałam, że ej! to progres, bo jestem na spuchnięciu taka, jak po zrzuceniu wodnego balastu :D A tu nawet w premii dostałam jakieś minusy ;)
...
Napisał(a)
Taki jest plan na dzisiaj. Brakuje jeszcze 100 kcal z węgli, ale czymś nadrobię. Albo sobie kupię jakiegoś owoca jeszcze albo zjem więcej pieczywa.
W ogóle to okrutnie znudziło mi się jedzenie kaszy, ryżu, ziemniaków. Te gofry jeszcze jakoś wchodzą, chociaż rano trochę mi się nie chce ich robić :P Chyba w przyszłym tygodniu będzie wpadać więcej pieczywa.
Wyjeżdżam na weekend do Torunia i nie będę miała możliwości liczenia makro, ale postaram się jeść w miarę przyzwoite rzeczy ;)
W ogóle to okrutnie znudziło mi się jedzenie kaszy, ryżu, ziemniaków. Te gofry jeszcze jakoś wchodzą, chociaż rano trochę mi się nie chce ich robić :P Chyba w przyszłym tygodniu będzie wpadać więcej pieczywa.
Wyjeżdżam na weekend do Torunia i nie będę miała możliwości liczenia makro, ale postaram się jeść w miarę przyzwoite rzeczy ;)
...
Napisał(a)
To po prostu odpocznij w weekend. Jedz na co masz ochotę (nie mam tu na myśli rozpusty, ale po prostu nie myśl za dużo ile i co) i po weekendzie będzie Ci łatwiej wrócić do znudzonych produktów
...
Napisał(a)
Ja też się męczę z monotonia niektórych posiłków... ale zauważyłam, że czasem niewielka zmiana w przyprawach może zmienić smak np. do gotującego się ryżu dodaj kurkumę albo curry, mogą też być pokrojone w małą kosteczkę marchewka i pietruszka. Może nie jest to jakaś wielka zmiana, ale na pewno to jakieś urozmaicenie :)
...
Napisał(a)
Eveline, taką mam nadzieję, że po weekendzie będzie lepiej ;) Inna sprawa, że tuż przed okresem, czyli właśnie w przyszłym tygodniu, to ja jestem chodzącym głodem, więc pewnie znowu tymczasowo na wszystko będę miała ochotę ;)
Gosia - generalnie to ja codziennie co innego gotuję, ale jak się ryż/kasza powtarza tyle razy to już drobne zmiany nie wystarczają ;) Poza tym chyba jestem też przesycona węglami, bo na owoce też nie mam szczególnej ochoty. Jakie to dziwne uczucie na diecie, czuć głód i nie mieć na nic apetytu! :o
Gosia - generalnie to ja codziennie co innego gotuję, ale jak się ryż/kasza powtarza tyle razy to już drobne zmiany nie wystarczają ;) Poza tym chyba jestem też przesycona węglami, bo na owoce też nie mam szczególnej ochoty. Jakie to dziwne uczucie na diecie, czuć głód i nie mieć na nic apetytu! :o
...
Napisał(a)
Okej, wróciłam po weekendzie.
Trochę pojadłam w weekend, ale bez szaleństw. W piątek trochę wina, w sobotę dwa piwa. Oprócz tego w sobotę weszło pół pizzy i mięso+frytki, ale poza tym na śniadanie tylko bułka pełnoziarnista i pół puszki tuńczyka, więc jak na długi, trwający do 3 w nocy dzień to całkiem nieźle. W niedzielę śniadanie okej, ale potem zjadłam deser lodowy w ulubionej toruńskiej lodziarni. Niby zamówiłam porcję dla dziecka, żeby posmakować, a nie obżerać się, ale okazał się dziwnie duży :D Serio, aż mnie po nim zemdliło, za duża dawka cukru i bitej śmietany. Potem jeszcze tylko rosół+małe frytki, więc znowu bez kosmosów.
Poniedziałek i wtorek liczony. Tylko poniedziałek trochę oszukany, bo najpierw miałam wpisaną kaszę gryczaną z warzywami na wieczór, ale taka byłam zmęczona, że nie chciało mi się gotować. Zjadłam trochę sera, by zabić głód, i do tego pół batonika, bo świętowaliśmy uratowanie zalanych konsol :P (Nie pytajcie :D)
Wtorek już okej, ale zaraz będę pić czwartą kawę, bo rozkłada mnie jakaś choroba, a pracę trzeba skończyć :/
No i otworzyłam sezon jesienny, parząc dzisiaj łącznie 1,5 l. zielonej herbaty :P
Z racji rozwijającego się choróbska nie będę raczej ćwiczyć w tym tygodniu. Chyba że mi przejdzie, co bardzo możliwe, bo ja zazwyczaj choruję 1-2 dni i głównie objawia się to tylko dużym osłabieniem, bez gorączek srączek i innych takich ;)
Trochę pojadłam w weekend, ale bez szaleństw. W piątek trochę wina, w sobotę dwa piwa. Oprócz tego w sobotę weszło pół pizzy i mięso+frytki, ale poza tym na śniadanie tylko bułka pełnoziarnista i pół puszki tuńczyka, więc jak na długi, trwający do 3 w nocy dzień to całkiem nieźle. W niedzielę śniadanie okej, ale potem zjadłam deser lodowy w ulubionej toruńskiej lodziarni. Niby zamówiłam porcję dla dziecka, żeby posmakować, a nie obżerać się, ale okazał się dziwnie duży :D Serio, aż mnie po nim zemdliło, za duża dawka cukru i bitej śmietany. Potem jeszcze tylko rosół+małe frytki, więc znowu bez kosmosów.
Poniedziałek i wtorek liczony. Tylko poniedziałek trochę oszukany, bo najpierw miałam wpisaną kaszę gryczaną z warzywami na wieczór, ale taka byłam zmęczona, że nie chciało mi się gotować. Zjadłam trochę sera, by zabić głód, i do tego pół batonika, bo świętowaliśmy uratowanie zalanych konsol :P (Nie pytajcie :D)
Wtorek już okej, ale zaraz będę pić czwartą kawę, bo rozkłada mnie jakaś choroba, a pracę trzeba skończyć :/
No i otworzyłam sezon jesienny, parząc dzisiaj łącznie 1,5 l. zielonej herbaty :P
Z racji rozwijającego się choróbska nie będę raczej ćwiczyć w tym tygodniu. Chyba że mi przejdzie, co bardzo możliwe, bo ja zazwyczaj choruję 1-2 dni i głównie objawia się to tylko dużym osłabieniem, bez gorączek srączek i innych takich ;)
...
Napisał(a)
Na dzisiaj mam taki plan.
gofry z czekoladą+serek wiejski (pół opakowania)
jajka na boczku z pomidorami i cukinią + kasza
ryż+kurczak+marchewka
mleko do kawy, winogrona jako deser do dwóch ostatnich posiłków albo gdy napadnie mnie dziki głód
Bonusowo wklejam Wam fotę śniadania :D W ogóle to jestem przed okresem, więc ciągnie mnie strasznie do żarcia. Wczoraj o 1 w nocy musiałam żreć marchewki :D
gofry z czekoladą+serek wiejski (pół opakowania)
jajka na boczku z pomidorami i cukinią + kasza
ryż+kurczak+marchewka
mleko do kawy, winogrona jako deser do dwóch ostatnich posiłków albo gdy napadnie mnie dziki głód
Bonusowo wklejam Wam fotę śniadania :D W ogóle to jestem przed okresem, więc ciągnie mnie strasznie do żarcia. Wczoraj o 1 w nocy musiałam żreć marchewki :D
Poprzedni temat
Więcej tłuszczu w diecie- ile??
Następny temat
Dieta - redukcja czy nie?
Polecane artykuły