kabo9Dobrze Szajba robisz. Zauważyłem, że często ludzie nie mają efektów bo przewartościowują swoje wydatki energetyczne. Ewentualnie źle im ciało podpowiada
.
Dopóki nie obcinasz poniżej BMR to jest git. A koniec konkursu już blisko więc trzeba wprowadzić czasami drastyczne środki zeby zobaczyć końcowy efekt.
Dzięki Kabo za utwierdzenie mnie w tym co robię. Tak jak piszesz, zamierzam wyciąć ile się da bez zabawy w spalacze czy umartwianie się z biczem, później delikatnie pójść w górę tak by przybywało trochę, ale może z 0,5 do 1kg miesięcznie. I tego będę się trzymał. Od węgli się nie odżegnuję całkowicie. Będzie albo TKD, albo CKD.
Wciąganie po 5000kcal, praca i
treningi dały spowodowały iż coś mi tam urosło, jednak procentowo znacznie więcej fatu niż mięśni.
Ronin78kabo9 koniec konkursu już blisko więc trzeba wprowadzić czasami drastyczne środki zeby zobaczyć końcowy efekt.
To trochę jak wypudrowanie kobitki, efekt będzie chwilowy, rozumie, że na scenie się to liczy - czas wyglądu na te kilka godzin, ale czy w życiu codziennym, czy nawet dla konkursu SFD warto wprowadzać drastyczne środki (przeciągając przeróżne wahadła w organiźmie, które oddadzą potem w drugą stronę przy najbliższej okazji) to już sprawa dyskusyjna ;) Ja pod starty w bieganiu czy TRI przestałem się wygłupiać w kilkudniowe tłuszczówki, potem ładowania, trzeba żyć tak jak się żyje na codzień i taką codzienną formą się cieszyć jaką się ma ;) Na poziomie Xzaar'a, który ma plany na KONA sens oczywiście jest, na poziomie Twoim Kabo, kiedy chcesz wyjść na scenę - sens również jest, ale większość powinna unikać ekstremów.
Ron, nie mam zamiaru schodzić do 6-7% BF. Nie aż tak nisko. A czy efekt będzie chwilowy? Spójrz na moją miskę. Dobrze mi z nią, potrafię się jej trzymać, niczego mi nie brakuję ani za niczym nie tęsknię. Żarcie to żarcie. Konkurs to ostatnia rzecz dla której mógłbym się poświęcić. To co robię, robię dla siebie. Dla zdrowia. I jestem pewien że więcej robię dobrego niż złego, gdyż czuję się świetnie. Trenuję bez spinki, śpię tak długo aż się obudzę i przynajmniej z godzinkę jeszcze poleżę. Nigdzie się nie spieszę i nikt mnie nie goni. Także żadnych ekstremów w moim życiu nie ma, ni żywieniowych, ni treningowych.
Zbiję ten fat co mam i później z niskiego poziomu będzie mi łatwiej kontrolować zy jeszcze rosnę, czy już tyję
Tymczasem do roboty spadam, bo zacząłem o 10, a w między czasie zrobiłem sobie dwie długie przerwy.