OK. Domknijmy temat.
Przykład na żywo z dokładnością kalkulatorów żywieniowych mieliśmy powyżej. Z tak precyzyjnymi narzędziami nie da się ustawić miski na -200 kcal. Nawet na sfd - w jednym kalkulatorze - był rozjazd pomiędzy tymi samymi produktami. Druga zmienna to aktualny stan naszego organizmu, który wcale nie musi korzystać z tego co my chcemy i w taki sposób w jaki chcemy. Trzecia to szacowanie własnego zapotrzebowania: wystarczy, że temperatura powietrza spadnie o 5 stopni i organizm musi puszczać w komin kolejne jednostki ciepła. Nieważne i pomijalne.
Mam takie tezy i nie znam nikogo, kto potrafiłby im zaprzeczyć:
- łatwiej przekroczyć zapotrzebowanie kaloryczne na dietach bogatych w węglowodany (do tłustego nie ciągnie tak jak do słodkiego)
- konsekwencje przegięcia z ilością energii są mniejsze w przypadku diet tłuszczowych niż tzw. zbilansowanych. Mechanizm pozyskiwania energii z węglowodanów został przez naturę dopracowany do perfekcji i sięga 99,9% skuteczności (szybka energia)
- skupiając się na liczeniu kalorii łatwo wbić się w niedobory kluczowych składników odżywczych i w konsekwencji pożegnać się z efektami sportowymi innymi niż utrata masy ciała
I tu napiszę coś czego nie napisałbym 1,5 roku temu:
- do kluczowych składników pożywienia należą również węglowodany - bez nich tłuszcz nie zostanie potraktowany jako paliwo
- zbyt niski poziom węglowodanów da efekt w postaci ketozy i utraty tkanki tłuszczowej, ale jakby był taki zaj**isty, to natura zamontowałby go nam na stałe. Bezpiecznie w ketozie można przebywać przez ...? Nie wiem. Wiem, że lekarze leczący ketozą epilepsję zwiększają dawkę węglowodanów po 15 - 30 gramów miesięcznie. Mówimy o chorych dzieciakach, które się nie odchudzają, ale walczą z potężnymi napadami padaczki i mimo wszystko trzeba im zapewnić węglowodany, które te napady prowokują. Podobno bez nich dochodzi do szeregu zmian w tarczycy, funkcjonowaniu nadnerczy i w konsekwencji wątroby. Nie będę rzucał nazwiskami, ale znam przynajmniej jedno dziecko, które nie mogło przejść na dietę ketogeniczną w celach leczniczych (silna epilepsja), z powodu kondycji nerek. Tak, że całkiem zbawienna to ona nie jest. Ku rozwadze.
- zbyt duża podaż białka (przy wycofaniu węglowodanów) doprowadzi do glukoneogenezy, a im lepsze jakościowo białko, tym chętniej organizm po nie sięgnie jako po surowiec energetyczny. I będzie glukoza w
organizmie.
- rozj**ać układ hormonalny można stosunkowo łatwo i bezobjawowo. Wyregulować go niekoniecznie. Kolejki do endokrynologów są spore.
- niszczenie flory bakteryjnej jw.
- ketoza jest świetna (jakość pracy mózgu też) o ile zapewnisz odpowiednią podaż energii. I musi jej być naprawdę dużo. Jak w większości wiecie miałem powód żeby szukać w necie hasła: "zapaść na diecie ketogenicznej". 9 na 10 przypadków niewydolności nerek, zaburzeń pracy serca, zapaści i śpiączek wynikało z restrykcji kalorycznych na dietach ketogenicznych. Zaczynając taką zabawę należy mieć świadomość, że lód kruchy, a woda pod nim zimna i głęboka.
Z pełną odpowiedzialnością i z perspektywy człowieka, który od około 2 lat je raczej tłusto, twierdzę, że należy liczyć spożywane węglowodany, ale trzeba je jeść. A jadałem po 10 - 15 gramów węgli "z otrąb i warzyw" Ketoza to system, którego nie należy nadużywać.
Osobom wchodzącym na totalny LC radzę po koleżeńsku jednak jedzenie 60 - 75 g. węgli (po pierwszym czyszczeniu do "0"), o ile mają zamiar cokolwiek ćwiczyć w tym czasie.
Bo diety skrajnie tłuszczowe są dla ludzi "zachowujących umiar" również w aktywności fizycznej. Niestety.