Dzisiejsza dieta
Nie zdążyłem na busa przez robienie rano kanapek
Mam trzy rozwiązania:
1. Przerzucić się na coś szybszego
2. Wcześniej wstawać
3. Obierać jajko i nie kroić tylko szamać i zagryzać chlebem
Razem z anubisem postanowiliśmy, że dodamy 100kcal dziennie, więc od teraz w dni treningowe 3200, nietreningowe 3000. Do 3200 niby brakuje, ale tak naprawdę przekroczyłem, bo poza bilansem jest kawa i kawałek ciasta domowego ciasta do niej, wątróbki też było więcej - nie pamiętam kiedy ostatnio byłem tak nażarty jak po tym posiłku potreningowym :) Ahm, wypadł z kolei olej lniany. 3200 jednak jest przekroczone.
Dzisiaj się też ważyłem -
79kg (przed treningiem). Było
77, więc przez 2 tygodnie przybyło 2kg - może się wydawać, że za szybko, ale wg. mnie to głównie woda i glikogen - zawsze przy wejściu na masę organizm uzupełnia zapasy, które stale były wyczerpane przy redukcji.
Wymiary (mierzyłem wczoraj):
Pas - było
82/83, teraz na czczo
82.5, tuż po posiłku
83.5
Klata - było
100, teraz
101.5
Udo - było
58, jest
59.5
Łydka - było
40, jest
40
Bic - było
35, jest
35 (tylko, że wtedy odrobinę zaokrągliłem do góry, teraz do dołu)
Trening
Wyciskanie leżąc - odpowiednio 8, 8, 6 i pół i 6 i pół x50kg
Dipsy - zacząłem robić standardowo, ale miałem pogawędkę ze starym trenerem zapasów, który doradził mi stanąć przodem do kierownicy i nieco unieść wyprostowane nogi do przodu - i robić w tej pozycji. Według niego rozwija to dodatkowo obręcz barkową. Poza tym doradził mi, bym nie robił ćwiczeń do załamania, bo w ten sposób nie będę mieć progresu w sile. Coś w tym może być, bo patrząc np. na klatę to ja 90% serii cisnę do załamania - a siły nie nabieram w ogóle. Co o tym sądzicie?
Wyciskanie żołnierskie - 10,10,8,9x24kg - we wszystkich powtórzeniach sztangą dotykałem klatkę tuż pod obojczykami. Mógłbym robić 34kg, ale ruch nie byłby taki pełny.
Przysiady - nie miałem możliwości ćwiczyć z obciążeniem 70kg, bo akurat nie było wolnych talerzy. Zrobiłem 4x10x60kg i czułem niedosyt. Poszły więc jeszcze 2 serie wykroków z kettlami 17kg na łapę x 10 powtórzeń. Ud jednak nie dobiłem na tyle, by być usatysfakcjonowanym po zrobieniu tych ćwiczeń.
Wyciskanie na skosie - dziś dla odmiany użyłem sztangielek 12kg zamiast sztangi 40kg - ćwiczy mi się z nimi niemal tak samo pod względem trudności.
Wspięcia - standard, piekło
Uginanie gryfem do czoła - miałem asekurację, więc przerzuciłem się z 14kg (sam gryf) na 24kg - zrobiłem trzy powtórzenia i poczułem, że czysto technicznie (bez wymachów) raczej nie dam rady zrobić 12 powtórzeń. Wróciłem do samego gryfu i łącznie poszło 3 serie x 15 powtórzeń.
I tu miał być brzuch, ale niestety już zamykali siłownię
Chyba to nie jakiś wielki problem, żebym zrobił go sobie jutro w domu?
Następne treningi w tym tygodniu planuję dopiero na piątek i sobotę. W czwartek sprawdzian z geografii, w piątek z matmy - nie dam rady się nauczyć i chodzić w tym czasie na siłownię. Priorytetem jest szkoła, nie ma co ukrywać, siłownia, zdrowe odżywianie i dbanie o sylwetkę to hobby. Dzisiaj już poszedłem, choć jutro piszę poprawę - i nie wiem o której przez to pójdę spać.
Ta cała sytuacja ma jednak dobre strony - dzisiaj facet wysłał mi telefon, do piątku powinien dojść - będą filmiki
W sobotę siłownia zamknięta, ale umówiłem się już ze znajomym, że będę ćwiczyć u niego - a tam jest o tyle fajna sytuacja, że ciężary można zwiększać co 2,5kg, a nie tak jak u mnie - co 10kg. Będę mógł więc spróbować się na ciężarach pośrednich do tych, których zwykle używam. Chodziłbym do niego nawet częściej, ale przyjeżdża tylko na weekendy i też nie zawsze, bo uczy się w Warszawie. Pozdro Bartek, pewnie masz banana na japie jak to czytasz
Zmieniony przez - pilkaPN w dniu 2013-10-15 20:02:55