GranatharJak dla mnie wysokie powt mijają się z celem w niektórych ćwiczeniach. Nie mam zielonego pojęcia po cholerę ta pogoń za pompą. Kulturystyka to białe włókna mięśniowe. Białe włókna mięśniowe to maksymalna, ale krótkotrwała siła. Więc po kiego grzyba pakować tutaj wiele powtórzeń?!
Wysokie powt. mnie męczą, ale nie uszkadzają mięśni dość aby je zmobilizować do wzrostu (oczywiście w jakimś stopniu na pewno). Są partie które lubią większe zakresy powtórzeń, zdaje się że uda są jedną z nich (na wyższych powt jestem w stanie o wiele bardziej zmasakrować czwórki niż na niższych), ale są takie, gdzie po prostu nie powinno się robić za wiele. Na przykład martwy ciąg i ogólnie plecy. Plecy lubią ogromny ciężar, nie zwracają tak uwagi na ilość powtórzeń. W moim wypadku także klatka - wysokie powt wręcz cofają ją w rozwoju, progres jest tylko w przedziale 8-2.
Ponadto u mnie wysokie powtórzenia sprawiają, że poziom kortyzolu wzrasta tak bardzo, że aż można go poczuć. Wielki stres dla organizmu, gówniany efekt. Niskie zaś odczuwalnie podnoszą teścia i nie powodują takiego zestresowania organizmu.
Są partie mięśniowe, które warto katować większą ilością powtórzeń (bo są w stanie to wytrzymać i dzięki temu je bardziej przekatujemy), ale ogólnie IMO na masie powinno się trzymać przedziału 8-2. Oczywiście każdy jest inny i woli mniej lub więcej. Ja wiem tyle - jakbym chciał robić rampę 12, to od kortyzolu bym się rozpuścił. Ptaszek by mi się chyba schował do środka Wydaje mi się, że większość ludzi powinna trzymać się tego samego i za górny przedział powtórzeń wyznaczyć sobie 10 i raczej nie wchodzić powyżej. Jedyna partia na której wchodzę powyżej, to czworogłowy uda - na wysokim ciężarze jest taniec-połamaniec, robi się niebezpiecznie, wzrasta adrenalina, człowiek boi się "cholera, a jak nie wstanę z tym?!" i przysiad zamienia się dosłownie w walkę o życie. W martwym zawsze mogę puścić sztangę i powiedzieć "no trudno", w przysiadzie mogę się poważnie połamać. Ponadto uda są wytrzymałe i są w stanie wytrzymać niezłe "bicie" na zakresie 12-8.
Raz mnie zgięło z ciężarem, bo przeszarżowałem. Gdyby mnie coś nie tknęło żeby wziąć gości do asekuracji, to teraz bym się turlał na wózku. Od tej pory stwierdziłem, że nigdy nie podejdę do ciężaru który teoretycznie powinienem wziąć mniej niż 6 razy, bicie maksa w przysiadzie to dla mnie szaleństwo. Wyższy przedział oszczędza mi sporo strachu, więc i kortyzolu. Jak ktoś się boi przysiadu bo widzi jaki jest potencjalnie niebezpieczny to niech oleje niskie powt, bo kortyzol który się wytworzy kiedy mamy ochotę zabrudzić gacie i tak zniweczy efekt podniesionego testosteronu.
Najważniejsze to się nie bać. Gdy podejdziemy do ćwiczenia ze strachem, zawsze będzie z niego więcej szkody niż pożytku. Można sobie robić niskie powtórzenia na np. wyciskaniu na klatkę. Bierzemy gościa który z nas to zdejmie jakbyśmy opadli z sił i tyle. Nie wpadamy w panikę nawet kiedy ciężar zaczyna nas przytłaczać i dzięki temu możemy w pełni "wyssać" dobroczynne efekty podniesionego teścia. Jak po ostatniej serii mielibyśmy wstawać od sztangi spoceni na zimno, z nierównym oddechem i trzęsącymi się od strachu, i adrenaliny rękami, to jedyne co osiągniemy to autodestrukcja.
No widzisz nie czytasz ze zrozumieniem, to też ciężko Ci się kojarzy pewne fakty i różnice, nigdzie nikt nie pisał o gonieniu za pompą, a jedynie było napomknięte, że jest ona cenną wskazówką.
Nie, kulturystyka to nie są białe włókna mięśniowe, gdyby tak było wystarczyły by w zasadzie tylko duże obciążenia przy 0 kondycji i wydolności.
Jeśli wysokie pow Cię tylko męczą, ale rzekomo nie uszkadzają mięśni to zrewiduj swoją technikę, bo zapewne leży i kwiczy. Na grzbiet wykonuję od groma powtórzeń i na szerokość grzbietu i jego siłę nie narzekam, w martwym wielokrotnie 18-22 pow, na sporych obciążeniach - nic się z grzbietem nie dzieje, rzekłbym wręcz, że jest to doskonałe wzmocnienie i czasem wystarczy zrobić martwy raz na miesiąc - dosłownie. Jeśli uważasz, że grzbiet "nie zwraca uwagi" na ilość powtórzeń, to nawet nie chcę myśleć ile treningów grzbietu kategorycznie zmarnowałeś. Jak chcesz niby czuć poziom kortyzolu?? wkręcasz coś sobie, tylko po to by używać nic nie znaczącego argumentu. Wydaje mi się, że większość ludzi powinna trzymać się tego samego i za górny przedział powtórzeń wyznaczyć sobie 10 i raczej nie wchodzić powyżej. - jasna sprawa i oblegać fatem 20% - rewelacyjne posunięcie, teraz nawet nie próbuj wyjeżdzać z dietą, gdyż pomimo jej trzymania na odpowiednim poziomie niższe zakresy spowodują nieco większą objętość tkanki tłuszczowej, ze względu na mniejszy wysiłek energetyczny, o czym każdy przekonuje się nagle, kiedy to patrząc w lustro stwierdza "zalało mnie!"
Ponadto uda są wytrzymałe i są w stanie wytrzymać niezłe "bicie" na zakresie 12-8.
No tak, jest to tak poważnie wysoki zakres powtórzeń, że aż się kortyzol wylewa uszami
"Raz mnie zgięło z ciężarem, bo przeszarżowałem. Gdyby mnie coś nie tknęło żeby wziąć gości do asekuracji, to teraz bym się turlał na wózku. Od tej pory stwierdziłem, że nigdy nie podejdę do ciężaru który teoretycznie powinienem wziąć mniej niż 6 razy, bicie maksa w przysiadzie to dla mnie szaleństwo."
Sam się jawnie przyznajesz do swojego karmienia ego, a ten artykuł ma na celu właściwe kierunkowanie w temacie budowania masy mięśniowej, gdzie trenujemy mięśnie a nie stawy/ścięgna/cały szkielet - dostrzegasz różnicę??
"Można sobie robić niskie powtórzenia na np. wyciskaniu na klatkę. Bierzemy gościa który z nas to zdejmie jakbyśmy opadli z sił i tyle. Nie wpadamy w panikę nawet kiedy ciężar zaczyna nas przytłaczać i dzięki temu możemy w pełni "wyssać" dobroczynne efekty podniesionego teścia.
Jasne, jakby to sam testosteron warunkował nasze efekty musisz jeszcze trochę poczytać.... to o czym piszesz to adrenalina i gwałtowny skok testosteronu, po czym gwałtowny jego spadek - nie wiem co chcesz wysysać Ponadto inni sportowcy też pobudzają tkankę mięśniową i mają spory wyrzut teścia i adrenaliny - dlaczego nie rosną? Ty mi powiedz... oczywiście asekuracja też ma wielkie znaczenie, wystarczy że asekurant podłoży ręce podchwytem pod gryfem jak ciężar jest duży zostajesz na klatce z ciężka sztangą + jego ręce...powodzenia.
"Jak po ostatniej serii mielibyśmy wstawać od sztangi spoceni na zimno, z nierównym oddechem i trzęsącymi się od strachu, i adrenaliny rękami, to jedyne co osiągniemy to autodestrukcja."
To przestań już tak trenować na zakresach 2pow na rzekomą masę mięśniową, bo sam się przed sobą przyznajesz, że to powoduje autodestrukcję.