Jedzenie ma być różnorodne i nie słodkie. Najłatwiej tu popełnić błąd i malucha przyzwyczaić do słodyczy - a potem to już prosto jest Druga sprawa nigdy jedzeniem nie pocieszać i absolutnie nie karać (masz czekoladkę i nie płacz...)
Tragedią dla mnie jest już od samego początku mleko modyfikowane gdzie jest i sacharoza i skrobia i syrop g-f. Potem słoiczki nieszczęsne - wszędzie skrobia.
Ja podaję córce kupę warzyw, kasze, ziemniaki 1x na miesiąc i traktujemy je jako...warzywo, pieczemy razem razowca, wcinamy czekoladę >70% kakao, a na słodko własny dżem na ksylitolu, czasem miód. Mleko eko i własny jogurt. No i każdego dnia łyżeczka tranu. Jednym słowem ostra jestem i nie odpuszczę.
To oznacza dla mnie wolny rynek - wszystko muszę robić sama...f***. Jestem tym wk***iona na maksa już, że nie można ot tak pójść i kupić normalną kapuchę, muszę sobie ją wysadzić sama, albo płacić krocie. Jestem biologiem i wiem co akumuluje azotany najbardziej i z trwogą patrze chociażby na te wspomniane pękate główki kapuchy w hipermarketach...
Ale reasumując w momencie gdzie tyle jest na rynku syfu myślę, że trzeba być dość rygorystycznym w tych kwestiach, nie wymiękać. Jak powiedział kiedyś Jamie Olivier - w USA pierwszy raz w historii nowe pokolenie będzie żyło krócej od starszego...pięknie co? Warto powalczyć by u nas wcześniej wyciągać wnioski.