Podczas mistrzostw świata w południowokoreańskim Daegu najszybszy biegacz globu również zapowiadał dokonanie wielkiego wyczynu. Chciała zostać pierwszym sprinterem w historii, który wygrywał na dwóch kolejnych igrzyskach olimpijskich i dwóch kolejnych mistrzostwach globu biegi na 100 i 200 metrów. Ta sztuka jednak mu się nie uda, bowiem w finale 100 metrów Jamajczyk popełnił falstar i został zdyskwalifikowany.
O tym, co wydarzyło się na mistrzostwach świata, Bolt powiedział w rozmowie z Onet Sport.
Powiedział pan przed mistrzostwami świata, że chce zostać legendą. Chciał pan zostać pierwszym sprinterem, któremu udało się wygrać biegi na 100 i 200 metrów podczas dwóch igrzysk olimpijskich i dwóch mistrzostw świata. Jest pan zawiedziony tym, że się to nie udało?
- W Daegu byłem w bardzo dobrej formie i byłem w stanie tego dokonać. Przydarzył mi się jednak nieszczęśliwy falstart w biegu na 100 metrów. Do rywalizacji na 200 metrów wróciłem jednak znacznie mocniejszy i wygrałem. Do tego ustanowiłem jeszcze z kolegami nowy rekord świata w sztafecie 4x100 metrów.
Czy ten falstar to był pana największy i najbardziej kosztowny błąd w karierze?
- Prawdopodobnie tak, choć takie rzeczy czasem zdarzają się w sporcie.
A może stracił pan wówczas pewność siebie?
- To nie ma nic do mojej pewności. Dwa tygodnie później w Brukseli ustanowiłem bowiem najszybszy czas w tym roku na 100 metrów (9,76 s - przyp. red.).
Czy ta sytuacja z falstartem w Daegu nauczyła pana czegoś?
- Tak. Po prostu trzeba być sobą, wtedy będzie wszystko w porządku.
Jest pan posiadaczem fantastycznych rekordów świata. Czy pana zdaniem można je jeszcze poprawić? Jeżeli tak, to o ile?
- Zazwyczaj nie myślę o czasach, ale sądzę, że stać mnie na to, by biegać jeszcze szybciej zanim przejdę na emeryturę.
Jak ważne będą dla pana igrzyska olimpijskie w Londynie, bo przecież w sporcie osiągnął pan już wszystko?
- Igrzyska olimpijskie to najważniejsza impreza sportowa dla każdego zawodnika. Wówczas cały świat skupiony jest na tym wydarzeniu. Jestem pewien, że przyszłoroczne igrzyska w Londynie będą niesamowite, także w moim wykonaniu.
Jest pan bardzo popularnym sportowcem. Czy nie jest pan już tym zmęczony?
- Już zdążyłem się przyzwyczaić do tej popularności. W końcu mojej osobie poświęcano wiele czasu już wtedy, kiedy miałem 15 lat. Miałem jednak wokół siebie dobrych ludzi, którzy ułatwili mi znacznie oswojenie się z taką sytuacją.
Niewiele mniejszą popularnością od pana cieszy się - od czasu mistrzostw świata w Daegu - Oscar Pistorius. Czy pana zdaniem powinien on startować ze zdrowymi zawodnikami?
- Spotkałem Oscara w tym roku w Paryżu i muszę powiedzieć, że to znakomity facet. A przede wszystkim jest świetnym ambasadorem sportu.
Rozmawiał - Tomasz Kalemba, Onet Sport
moderator sprinterek