Trening z wczoraj.
Nie miałam minutnika, więc robiłam poszczególne powtórzenia na sztuki a nie na czas.
Z tego zestawu najbardziej nie lubię ćwiczenia pierwszego - podskoków z przysiadu. Wypruwam się na nim. Choć muszę przyznać, że poprawia mi się kondycja, bo za każdym razem wyciskam z siebie więcej powtórzeń. A jaka jestem później z siebie zadowolona
W ogóle czasem mam tak, że przed 2 serią myślę sobie: "o nie! znowu podskoki! może sobie dziś odpuszczę, przecież jestem taka zmęczona...". Ale zaraz później uświadamiam sobie jaka byłabym na siebie zła, że nie wykonałam planu, no i robię co trzeba.
Mam zakwasy na dupsku! Ale to dobrze, boli to rośnie
Dziś będzie "góra"
Nie spowiadam się na razie z jedzenia. Nie jest kryształowo, ale jem świadomie. Dziś uzupełniam zapasy żarła więc nareszcie wskoczą prawidłowe źródła białka, a z tym mam obecnie najwięcej problemu. Wpada głównie nabiał.
No.
Aha, jeszcze jedna sprawa. Przesunął mi się okres o niecały tydzień. Sądzę że związane jest to z rozpoczęciem intensywnych ćwiczeń. Miałyście podobnie? Do tej pory występował regularnie (1-2dni różnicy), większe odchyłki zdarzały się np. po sesji, kiedy było dużo nerwów i mało snu, wtedy też spóźniał się do tygodnia.