Umre, tylko nie wiem czy się smiać czy płakać
Moja szefowa znowu jest na diecie!!!! AAAAA!!! Jej ostatnie diety to : (Kwaśniewskiego: rano kabanosy ale już w południe sernik,i eklerki; Plaż Południowych : w ciagu dnia pomidory, wieczorem lody z owocami bita smietanan itd,; myślałam, że gorzej niż na ostatnim Dukanie nie będzie : rano nic, w południe kefir, ale jak weszłam do pokoju to na kolanach 3 w-ztki, 3 pączki i
tłuste mleko , ale się pomyliłam.
Teraz znalazła sobie kobita " te super szejki o różnych smakach do picia". Jestjuz na niej od wczoraj więc zjadła 2 torebki a do tego pól chleba, 300 gram sera zoletego, pol paczki masla czosnkowego i 8 muffinków. Na sugestie ze to moze za duzo stwierdziła ze jak to " przeciez szejki odchudzają".
Dodam, że jeszcze 5 lat temu, jak zaczynałam prace kobita była bombowa. Ćwiczyła codziennie, miała superdiete, pozwalał sobie od czasu do czasu na coś etc. Zazdrościłam jej jak jasna cholera. Przez te 5 lat przytyła ok 55 kilo;/ i nie wydaje mi sie żeby kolejna dieta to zatrzymała...