od 3 m-cy stosuję dietę 3300kcal. Wszystko ważę, mierzę, przeliczam. Posiłkuję się 2 razy dziennie Ostrowią+Carbo+oliwka (taki mój domowy gainer ze zmiennymi proporcjami w razie potrzeby).
Taki poziom kalorii nie powoduje u mnie powiększenia fatu - to już zauważyłem. Więcej nie jest mi wskazane.
Tylko teraz tak: od ok. 2 m-cy zauważyłem, że mój organizm dopomina się jakby więcej jedzenia. Bo niby nie jestem głodny. Jem co 3h, ale po ok.2 h po jedzeniu włącza mi się takie ssanie, że brzuch mi skręca.
Tak było dzisiaj w nocy. Pomimo, że na sen biorę Ostrowię+oliwa to i tak ok.4 obudziło mnie ssanie i musiałem wciągnąć jogurt, żeby się uspokoiło.
Tak samo jest np. podczas treningu. Posiłek przedtreningowy jem ok. 1.5 h wcześniej... przed treningiem walę jeszcze carbo i to ok. 70g a mimo to po ok. 1,5 h treningu zaczyna mnie już ssać.
Ssanie kojarzy mi się od razu z katabolizmem, więc stresa już mam gotowego.
Zdrowy jestem, badałem się niedawno. Wszystkie wyniki ok.
Próbowałem przed treningiem walić białko, ale wyszło tego 2,2g/kg a dla mnie to za dużo. Zaczynam się tłuścić wtedy.
To co mam teraz zrobić, żeby mnie nie ssało, a żebym nie przytył ? Macie jakieś doświadczenia na tym polu ? Ktoś miał coś takiego ?
Więcej WW jeszcze ?
A i tak mam już ich sporo bo B: 1,7g T:1,2g a WW: 4,3
Pomożecie ?
Życie to niej**ajka...
Jestem ON przez cały rok-dietanabol 6 x ed.
Drobny cwaniak !