Pierwszy trening w metodzie rozpoczął się idealnie, najpierw przez 15 minut próbowałem się skupić i siłą woli żałożyć cięzary na sztange ale niestety to mi się nie udało po chwili mobilizacji wymyśliłem że zrobie rozgrzewke a potem to jakoś będzie.
Zacząłem od skakanki wszystko szło pięknie potem różnego rodzaju krażenia /wymachy. W końcu nadeszła pora na przysiady. Pierwsza seria bajka druga to samo byłem już prawie jak Tommy Lee Jones w Ściganym...
ale jak do mówią wszystko co dobre szybko się kończy.
Trzecia seriia na 80kg to była rzeźnia, nogi (czworogłowe) mi napuchły, za chiny nie moge się schylić a chodziłem jak bym miał bandaże na kolanach.
Od tej pory zaczeła się walka nie tylko z ciężarem ale też samym sobą. (a mogł byś tylko jeden zwyciężca)
Reszta siadów poszła ... w miare
Stojaki pierwsze dwie próby na 115 były nie udane nawet na sucho miałem problem wstać z przysiadu zejść do niego też nie było łatwo..
Bo krótkiej chwili skupienia i w kroczeniu na pełnej ****IE ciężar latał jak szmata!!!
Odejścia lekko
Hack siady wogule nie czuje, od strony technicznej też wygląda to nie ciekawie więc raczej je wywale.
Wyciskanie lekko tylko w pierwszych seriach łapały mnie skurcze w pachwinach
Francuz letko
Głównym powodem tych zakwsów (mikrourazów) mogła być impreza która skończyła się kila godzin wcześniej gdzie alkohol lal się stumieniami ( a miałem nic nie pić gdy dwa dni wcześniej rozwaliłem w pracy skrzynke żytniówki...)
Dalej mam zakwasy (mikrourazy) na udach ale po rozgrzewce dało rade zrobić porządny trening...
A ciąg lekko
B Dociąganie lekko były jedynie drobne problemy technicze , w pierwszej serii nie czułem tego ruchu, dotego były problemy z podstawkami przesuwały się ( następnym razem będe trzymał dłużej u góry)
Reszta lekko