SFD.pl - Sportowe Forum Dyskusyjne

Piosenka dla Sonny'ego Listona

temat działu:

Sztuki Walki

słowa kluczowe: , ,

Ilość wyświetleń tematu: 6219

Nowy temat Wyślij odpowiedź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 2 Napisanych postów 793 Wiek 38 lat Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 23741
Świetny tekst, historia życia Sonny’ego Listona, trochę przydługawy ale warto przeczytać, uwaga! wciąga
Jest to zdecydowanie najlepszy tekst biograficzny dotyczący pięściarstwa jaki czytałem, więc nie przerażać się tekstu tylko czytać





Nikt dokładnie nie wie, kiedy się urodził. Nikt dokładnie nie wie, kiedy zmarł. Wiadomo natomiast to, że był przestępcą, outsiderem i najmroczniejszym mistrzem w historii wagi ciężkiej.

Dla Jerzego Kiliańskiego, zakład karny w Kamińsku.
- brat

Huk uderzeń w worek treningowy miesza się z graną na saksofonie melodią. Ta kombinacja dźwięków, to jazzowy standard Jimmy’ego Forresta i pięści Sonny’ego Listona. "Night Train" to prosty i chwytliwy numer. Nieskomplikowana nuta bardzo odpowiadała Sonny’emu i wprawiała go w treningowy rytm. W 1952 r. "Nocny pociąg" był numerem 1 na rhythm & bluesowych listach przebojów. W tym samym roku Liston wyszedł z więzienia stanowego w Jefferson City, w którym nauczył się dwóch rzeczy - boksować i pisać swoje imię. Tak jak wielu młodych czarnych z południa z tego czasu, nie miał on szansy na chociażby podstawową edukację.

Tak wiele gęb do wykarmienia na farmie,
Sonny był urodzony jako drugi od końca,
Jego matula uciekła, a ojciec bił go do kości,
Wyrósł dziko i nigdy nie zaznał miłości,





Charles L. Liston przyszedł na świat 8 maja 1932 r. Prawdopodobnie 8 maja 1932 r., gdyż data jego prawdziwych urodzin nie jest dokładnie znana. Był 24. z 25 dzieci Tobe’a Listona - biednego farmera dzierżawiącego 50 akrów w Sand Slough, w stanie Arkansas. Matką Charlesa była Helen Baskin - druga żona Tobe’a, dla której chłopiec był 12. dzieckiem.

Dzień jego narodzenia - jak tłumaczył sam Liston - został wyryty przez jego ojca na drzewie nieopodal ich rodzinnego domu. Tym domem była drewniana chata przy polu bawełny. Pewnego dnia drzewo z datą urodzin ścięto, a informacja o dniu narodzin Charlesa L. Listona przepadła bezpowrotnie. Nie wiadomo również, jakie imię stoi za inicjałem "L.". Przed ostatniemu dziecku rodziny imiona nadała akuszerka. Drugie z nich zostało zapomniane.

Charles pracował razem z całym rodzeństwem na owym polu bawełny i nie wspominał dobrze tych wczesnych lat i twardej ręki ojca Tobe’a, który bił swoje dzieci codziennie. Liston wychowywał się w domu, w którym uważano, że jeżeli jesteś wystarczająco silny aby wziąć jedzenie ze stołu, to jesteś też wystarczająco silny, aby pracować. - Nie miałem nic jako dziecko, tylko dużo braci i sióstr, bezradną matkę i ojca, który nie dbał o nikogo z nas - wspominał Charles Liston. - Mieliśmy trochę łachów, nie mieliśmy butów, a jedzenia nie było zbyt wiele. Mój ojciec zmuszał mnie do ciężkiej pracy i tak samo ciężko mnie chłostał. - dodał.

Jedyną odskocznią od smutnej rzeczywistości dla młodego Charlesa było pływanie w pobliskim jeziorze oraz jazda na rodzinnym mule. Gdy zwierzę padło, do ciągnięcia pługu wykorzystywany był właśnie on - na polecenie ojca. Im chłopiec stawał się silniejszy, tym więcej musiał pracować pod rozpalonym słońcem nad polem bawełny. - Jedyną rzeczą jaką kiedykolwiek dostałem od taty, było bicie - mówił po latach.

W 1946 r. Helen uciekła z Arkansas na północ do St. Louis, gdzie znalazła pracę w fabryce. Niedługo później pole bawełny opuścił również Charles, który wyruszył za matką. Na bilet w jedną stronę do St. Louis zarobił sprzedając worek pekanów. Angielskie słowo pecan pochodzi z języka Indian, w którym oznacza "orzech zbyt twardy do zgniecenia dłonią".

Życie w dużym mieście nie było lżejsze dla młodego Listona, zdanego tylko na siebie. Myślał, że tak samo jak w jego rodzinnych stronach każdy będzie znał jego matkę i wskaże mu drogę do niej. Gdy w końcu dowiedział się gdzie przebywa jego rodzicielka, na wskazany adres zawieźli go policjanci. Był to prawdopodobnie pierwszy i ostatni jego przyjazny kontakt ze stróżami prawa.

Tak jak w na polu bawełny, otaczała go bieda, głód, przemoc i beznadzieja. Aby przeżyć, muskularny chłopak z Arkansas wstąpił na drogę przestępstwa. Wraz z trzema młodocianymi rzezimieszkami tworzył gang dokonujący rozbojów, napadów oraz kradzieży na terenie St. Louis. Charles zwykle obezwładniał ofiarę, a szabrowaniem kosztowności zajmowali się jego wspólnicy. Imponujący siłą Liston nazywany był wśród nich "Czarnuchem numer 1". Życie na krawędzi doprowadziło go wkrótce za kraty.

Nie było trudno zidentyfikować go jako jednego ze sprawców napadu na stację benzynową. Podczas szeregu przestępstw na początku 1950 r. Liston nosił zawsze ten sam żółty t-shirt. Zatrzymano go kilka ulic dalej od miejsca ostatniej roboty na Market Street 1502. "Bandyta w żółtej koszulce" znany z wcześniejszych rozbojów został wreszcie ujęty.

Liston został uznany winnym dwóm zarzutom kradzieży oraz dwóm zarzutom rozboju pierwszego stopnia. Wartość jednego z łupów szacowana była na 5 centów. 1 czerwca 1950 r. gdy Liston przekraczał mury zakładu karnego w Jefferson City, bochenek chleba kosztował 3 razy więcej. Za popełnione przestępstwa Charles L. Liston otrzymał dwa wyroki po 5 lat pozbawienia wolności, przy czym obie kary miały przebiegać równocześnie. Więzienie było dla niego zbawieniem.

Pewien skazaniec, były pięściarz o imieniu Joseph Gonzalez zachęcił Listona do udziału w więziennym turnieju bokserskim, który były zawodnik wagi koguciej współorganizował. To właśnie Gonzalez nadał mu ksywkę "Sonny". - Ty, "Synuś"! Z kim chcesz walczyć? Ja jestem zbyt mały dla ciebie - spytał Meksykanin, podczas przygotowywania na kartce turniejowych par. Od tej pory, już zawsze zwracano się do niego Sonny.

Potężnego Murzyna dostrzegli więzienny kapelan Alois Stevens oraz ksiądz Edward Schlatmann - kierownik więziennej sekcji sportowej, który jako pierwszy założył Sonny’emu na pięści bokserskie rękawice. - Nie mogłem uwierzyć w to, jak duże są jego ręce. Zawsze mieliśmy problem z włożeniem mu rękawic gdy miał już owinięte dłonie - mówił Alois Stevens.

Na więziennym ringu Liston nie miał sobie równych. Powalał każdego kto stanął na jego drodze. W tym osadzonych na dożywocie i za morderstwa. Sonny był najtwardszym człowiekiem w miejscu, o którym mówiono jako "najkrwawszych 47 akrach w Ameryce", gdzie dochodziło do brutalnych zabójstw, gwałtów i buntów. Tam właśnie, pomiędzy linami więziennego ringu, Sonny mógł wreszcie uwolnić swój gniew. Liston pokonał nieoficjalnego mistrza zakładu karnego w Jefferson City - Bookera Stathama, przed 2900 rozkrzyczanymi współwięźniami. W obronie więziennej korony, Liston rozniósł niejakiego Earla Alexandra. Po tych walkach, nikt nie chciał już odebrać mu tytułu.

Kapelan Stevens polubił niezwykle silnego, ale i małomównego chłopaka. Nie widział w nim więźnia numer 63723, lecz samotnika, zagubioną duszę, której nikt nigdy nie dał szansy. Sam Sonny nigdy nie narzekał na swoją odsiadkę. - Przynajmniej dostawałem 3 posiłki dziennie - wspominał po latach bokser. Ojciec Schlatmann zapamiętał go jako "delikatnego giganta, który nigdy nie używał brzydkich słów".

Stevens poinformował swojego przyjaciela Roberta Burnsa, o utalentowanym pięściarzu przebywającym w zakładzie karnym. Burns był redaktorem działu sportowego gazety "St. Louis Democrate-Globe", która była sponsorem amatorskiego turnieju bokserskiego Golden Gloves. Dziennikarz zainteresował się młodym zawodnikiem, a o pomoc w jego przygotowaniu poprosił Monroe Harrisona - byłego sparingpartnera Joe Louisa. O przyszłości Listona zadecydować miała walka z doświadczonym ciężkim z St. Louis. Wybór padł na Thurmana Wilsona. Test odbył się za murami więzienia.

Walkę obserwowali Alois Stevens, Monroe Harrison, a także doświadczony trener Tony Anderson oraz Frank Mitchell - bokserski promotor powiązany z gangsterem Johnem Vitale, który miał zainwestować w Listona pieniądze.

- Ile rund? - spytano przed pojedynkiem Listona. - To nie ma znaczenia - odparł Sonny. - Niech będzie 5 lub 6 - zaproponował pewny siebie Wilson. - Chłopak i tak długo nie wytrzyma - dorzucił z uśmiechem. Po drugiej rundzie było już po wszystkim, gdy Thurman Wilson odmówił wejścia na ring. - Bierz go - szepnął Anderson do Mitchella. Mogę zrobić z niego mistrza świata - dodał trener.

Dzięki osobistemu zaangażowaniu kapelana Stevensa, po 2 latach i 4 miesiącach Sonny Liston opuścił celę nr 33 i więzienne mury. W Halloween. Jego pierwszym posiłkiem na wolności był pieczony kurczak, którego zafundował mu Frank Mitchell. Liston długo patrzył posępnie na podane danie i sztućce. - Dlaczego nie jesz? - spytał Mitchell. - Nie wiem jak - odpowiedział były więzień.

Nowi opiekunowie Listona znaleźli mu lokum przy Pine Street w budynku YMCA. Znaleźli mu również pracę w fabryce stali. Za dnia Sonny pracował, wieczorami zaś trenował pod okiem Monroe Harrisona i Tony’ego Andersona. Z Listonem współpracował również trener Johnny Tocco, który okazał się jednym z jego najbardziej zaufanych ludzi. - Skąd te blizny Sonny? - spytał Tocco podczas pierwszego spotkania z pięściarzem, kiedy to zauważył na jego plecach wyblakłe rany. - Nie miałem najlepszych relacji ze swoim tatą - ponuro odpowiedział Liston.

5 miesięcy po wyjściu z zakładu w Jefferson City, Liston wygrał prestiżowy turniej amatorski Golden Gloves w wadze ciężkiej. W finale pokonał mistrza olimpijskiego z 1952 r. Ed’a Sandersa. Podczas turnieju International Golden Gloves, Sonny znokautował w 1. rundzie Mistrza Europy, Hermana Schreibauera z Niemiec.

Niespełna 3 miesiące po tym zwycięstwie, Sonny był już zawodowcem. Jego pierwsza walka z Donem Smithem trwała nieco ponad 30 sekund, po których sędzia Jimmy Parker zakończył pojedynek, aby zapobiec masakrze. - Smith nie miał żadnych szans - opisywała debiut byłego więźnia prasa z St. Louis.

W zaledwie szóstym zawodowym pojedynku Liston pokonał na punkty utalentowanego Johnny’ego Summerlina, który niedługo później będzie notowany przez magazyn "The Ring" w pierwszej dziesiątce wagi ciężkiej. W rewanżu z Summerlinem, ponownie wygrał Liston.

…O tak, niedźwiedź nigdy się nie uśmiecha…

7 września 1954 r. w Detroit Sonny zmierzył z lokalnym zawodnikiem Marty Marshallem. Marshall dokonał tego wieczoru czegoś, co wydawało się niemożliwe - sprawił, że zwykle pochmurny Liston się uśmiechnął. W 4. rundzie Marshall wylądował na deskach. Gdy powstał z ziemi, podbiegł nagle do Sonny’ego i…zaczął szczekać. Rozbawiony Liston stracił czujność i obniżył gardę. Chwilę później cios z "nikąd" złamał mu szczękę.

Sonny Liston przegrał ten pojedynek na punkty, walcząc przez 4 rundy z kontuzją. - Gdy złamałem mu szczękę, nawet nie mrugnął - powiedział Marshall. W narożniku Sonny’ego nie było zarówno Monroe Harrisona jak i Franka Mitchella z bliżej nie określonych powodów. Rozwścieczyło to pięściarza, który musiał również z własnej kieszeni pokryć koszty leczenia. Jego nowym menagerem został powiązany ze światem przestępczym Joseph Barone. W rewanżu, Liston 4-krotnie posłał swojego pogromcę na matę, zanim przerwano walkę w 6. rundzie. Tym razem, Sonny nie uśmiechnął się ani razu.

W 15. zawodowym pojedynku były skazaniec zmierzyć się miał w Pittsburghu ze znakomitym Haroldem Johnsonem, przyszłym mistrzem świata wagi półciężkiej. Johnson wycofał się jednak z pojedynku na 4 dni przed walką. Zastąpił go Marty Marshall, który przez 10 rund walczył jedynie o przetrwanie, niczym krab uciekający przed nabiciem na włócznię. - Uderzał mnie tak mocno, jak nikt nigdy nie powinien zostać uderzony - opisał swoje 3 spotkania z Listonem "Bombardier z Michigan".

W ciągu 16 miesięcy od pierwszej przegranej w karierze, Liston zanotował 7 zwycięskich walk z rzędu - w tym 5 przed czasem. Porażka z Marshallem wcale nie zmartwiła opiekunów Sonny’ego. W kolejnych pojedynkach, bukmacherzy wypłacali wyższe kwoty za jego wygrane.

Miał lewą jak młot Johna Henry'ego,*
Prawą jak bicz,
W mroku wzbudzał strach wraz z bandziorami,
A wszyscy cwaniacy jak ołów padali,

Kariera Listona rozwijała się. Nie tylko na ringu. Bokser prowadził drugie życie na ciemnych ulicach St. Louis. Sonny działał na usługach Johna Vitale jako łamignat, kolekcjoner długów oraz uciszacz strajków zawodowych. - Zapłać Sonny’emu, bo inaczej obudzisz się w środku następnego tygodnia - mówiono na ulicy. Sama jego obecność w pomieszczeniu wywoływała niepokój. Był to potężny mężczyzna z niesamowicie zimnymi, "martwymi" oczami. Jego twarz przypominała totemiczną maskę. Wzrok zaś, wzbudzał strach zarówno wśród tych, których Liston odwiedzał aby wyegzekwować dług, jak i tych, którzy musieli zmierzyć się z nim w ringu.

- Spodziewałem się zobaczyć oczy podobne do pękniętego szkła - coś pomiędzy gadem, a śpiącym jaszczurem. Jednak okazały się one mroczne, pełne i wyraziste - opisywał pierwsze spotkanie z Listonem podczas konferencji prasowej w 1962 r. pisarz Norman Mailer. Nie wydawało się, że patrzysz na kogoś atrakcyjnego. Wydawało się, że spoglądasz na "dzieło" - dodał dwukrotny zdobywca nagrody Pulitzera.

W ciągu 5 lat od wyjścia z więzienia Sonny Liston aresztowany był 14 razy - w tym za pobicie policjanta, któremu złamał kolano. - Nie rób mi krzywdy! - słychać było z ciemnej alejki, z której wychodził trzymający broń policjanta Liston. Na głowie miał jego czapkę. Bokser spędził przez tę awanturę 7 miesięcy w areszcie. Gdy wyszedł, ponownie lądował w celi, m.in. za "włóczęgostwo". Niedługo później, Sonny ponownie poturbował stróża prawa, który miał wygłaszać wobec niego rasistowskie epitety. Tym razem policjant wylądował głową w śmietniku. Wyrok - 9 miesięcy w zakładzie karnym.

Sportowa banicja Listona trwała blisko 2 lata (od 6 marca, 1956 r. do 9 stycznia, 1958 r.). W jej trakcie (3 września 1957 r.) Sonny poślubił swoją partnerkę Geraldine Clark Chambers, którą poznał na przystanku autobusowym. - Kobieta taka jak ty, nie powinna stać na przystanku w taki deszczowy dzień - zagadał pięściarz i zaoferował jej odwiezienie do domu swoim samochodem. Sonny został aresztowany zaledwie 4 dni po ceremonii ślubnej. Nowożeniec spędził w celi 2 doby - jako podejrzany o napad na bank.

Bum-bam, trzask jak mamra bram,

Gong, pucha i ciała na ziemi,

Liston imponował nie tylko swoją muskulaturą, ale także zachwycał swoją elegancką garderobą. Jego szafa pełna była najlepszych ubrań, które bokser potrafił znakomicie dobierać. Nie był to styl chicagowskiego gangstera, czy taniego stręczyciela z Harlemu. Bliżej mu było do biznesmena, ubranego z dyskretnym stylem, w modnym kapeluszu i parze lśniących włoskich butów, których Sonny posiadał tuziny. - Poruszał się z leniwą przyjemnością kogoś, kto delektuje się każdym swoim krokiem - opisywał Listona Norman Mailer. - Najpierw stawiał na ziemi obcas, później dopiero czubek buta. Wydawało się, że rozkoszuje się tym bardziej, niż chodzeniem boso po trawie - dodał pisarz. W tamtych szarych latach 50-tych, na Środkowym-Zachodzie USA, widok czarnego mężczyzny w dobrym garniturze na ulicy, mógł oznaczać tylko kłopoty.

W St. Louis Charles Liston znajdował się na czarnej liście stróżów prawa. W policyjnych radiowozach znajdowało się jego zdjęcie, a policjanci mieli polecenie aby zatrzymywać go przy każdej nadarzającej się okazji. Liston otrzymywał więc mandaty zarówno za zbyt "szybką" jak i za zbyt "wolną" jazdę samochodem. Jego cadillac notorycznie zaparkowanym był w "złym" miejscu. Bywał aresztowany pod zarzutem "zakłócania porządku" podczas zwykłych rozmów na ulicy. Gdy wychodził z baru, patrol był już gotowy zatrzymać go za "publiczne pijaństwo". Sonny nie stronił od alkoholu, jednak dla funkcjonariuszy nie liczyło się wtedy to, czy w lokalu z którego wychodził wypił akurat butelkę J&B czy szklankę wody.

Pięściarz często stawiał opór podczas wymienionych wcześniej zatrzymań, walcząc nieraz z kilkoma policjantami na raz. Kapitan Doherty z St.Louis Police Departament dobrze pamiętał Listona. - Raz próbowało zamknąć go pięciu gliniarzy. Pięciu, to nie jest zmyślona historia! Na jego głowie łamały się twarde pałki, a mimo to nie pozwalał się skuć. To była bestia. - mówił kapitan. - Był on wielkim Murzynem stojącym w korytarzu każdego białego człowieka, czekającym aby go załatwić - pisał o bokserze poeta Leroy Jones.

W końcu Liston usłyszał ultimatum. - Wyjedź z miasta ALBO… - nie dokończył Doherty, po kolejnej wizycie boksera na komisariacie. Sonny był inteligentny - bardziej niż mogło się to wydawać, a także przesądny. - Nigdy nie pozwoliłby na to, aby położyć na łóżku słomkowy kapelusz - mówił o pięściarzu Jack Nillon, jeden z jego menagerów. Sonny Wyjechał. Do nowego miasta i do nowych opiekunów. Tam nie było wcale lepiej.

Strzeżcie się,

Bo niedźwiedź jest w mieście…

W połowie XX w. szarą eminencją zawodowych ringów był Frank Carbo - członek rodziny Lucchese, jednej z mafijnych "Pięciu Rodzin" Nowego Jorku. Carbo był w tamtych czasach najpotężniejszą postacią w zawodowym pięściarstwie. "Ojcem Chrzestnym" boksu. Jego podopiecznym byli między innymi Rocky Marciano i Jake LaMotta. Do niego należało też 52 proc. udziałów w kontrakcie Listona. Reszta należała do Blinky’ego Palermo (24. proc), Josepha Barone i Johna Vitale (po 12 proc.).

W Filadelfii zła sława podążała za Listonem. Podobnie jak w St. Louis, był notorycznie zatrzymywany i prowokowany przez policję. Tak jak w więzieniu, swoją złość wyładowywał w ringu. - Sonny był stworzony do walki - zachwycał się Johnny Tocco. - Nikt tak nie uderzał w worek, on rozrywał go na strzępy - dodał trener. Liston był bokserskim behemotem. Przy 184 cm wzrostu posiadał zasięg ramion wynoszący 212 cm - tyle co mierzący 196 cm "super ciężki" Lennox Lewis. Obwód jego pięści wynosił 39 cm i był większy od pięści Nikołaja Wałujewa (214 cm wzrostu, 140 kg wagi) czy Witalija Kliczko (200 cm, 112 kg). W swoim prime ważył 95-96 kg - zadziwiająco mało jak na mężczyznę o tak potężnych barkach, mięśniach ramion i karku (46 cm obwodu). Tą ostatnią grupę mięśni trenował stojąc głową i rękami na stole, przechylając szyję w dowolnym kierunku.

Podczas kilkutygodniowych przygotowań do pojedynku, dieta Listona składała się z jednego posiłku dziennie - dużego kawałka surowej wołowiny. - Po to właśnie są obozy treningowe. - mówił Liston. - Nie pozwalają ci na kontakt z kobietami i karmią surowym mięsem. To ma wprawić cię w bojowy nastrój. Wzbudzić gniew i zło wewnątrz ciebie - wyjaśniał. Pomimo potężnej sylwetki, pięściarz z zadziwiającą lekkością i gracją trenował na skakance. Obowiązkowo z hitem Jimmy’ego Forresta w tle.

Podczas sparingów Sonny’emu zakładano 22-uncjowe rękawice, zaś jego sparingpartnerzy nosili wzmocnione ochraniacze na żebra, aby zapobiec ich połamaniu. O samych sparingpartnerów nie było łatwo. Pomimo gwarantowanych 40 dol. za rundę treningu, wyżywienia wraz z zakwaterowania, wielu zawodników rezygnowało ze współpracy, gdy okazywało się, że z własnej kieszeni muszą pokryć koszty ewentualnego leczenia. - Nawet podczas treningów, nie mogłeś spojrzeć prosto w jego oczy bez uczucia strachu. Strachu, że zaraz zginiesz - mówił jeden ze sparingpartnerów Sonny’ego.

W walce, Liston był uwięzionym demonem czekającym na wypuszczenie z klatki. Lewy prosty - cios, który dla większości pięściarzy ma przede wszystkim znaczenie taktyczne, u Listona był uderzeniem nokautującym. Potężny jab kruszył przeciwników, rozbijał ich niczym rozgrzany tłok. Nikt wcześniej nie uczynił z podstawowego ciosu w bokserskim podręczniku tak potężnej broni.

Pomimo reputacji ringowego rębajły, Liston był zawodnikiem solidnie wyszkolonym. Nie zapominał o wysokiej gardzie, balansowaniu tułowiem, poruszaniu głową i obniżaniu pozycji, aby utrudnić rywalowi trafienie go. Liston przykładał dużą wagę do ataków na ciało przeciwnika tak, aby odebrać mu ochotę do walki i zmusić do opuszczenia rąk. Ciosy sierpowe, haki i uppercuty połączone ze skrętem tułowia nadawały jego uderzeniom przerażającej mocy. W ringu Sonny był cierpliwy i zdyscyplinowany - do czasu zranienia rywala. Wtedy Liston potrafił rozpętać piekło.

Wayne Bethea (9. w rankingu ciężkich) przegrał z nim po 69 sekundach walki przed czasem, tracąc przy tym siedem zębów, które zbierano z ringu i wyjmowano z ochraniacza na szczękę. Mike DeJohn (10.) nie mógł złapać tchu po ciosie w splot słoneczny w 6. rundzie. - On zobaczył moją krew, więc ja chciałem zobaczyć jego - mówił Liston, po tym jak DeJohn rozciął mu wargę na początku pojedynku. Kubańczyk Nino Valdes (2.) został wyliczony w pozycji klęczącej.

Willie Besmanoff był zakrwawiony tak bardzo, że sędzia nie pozwolił mu na kontynuowanie pojedynku z Listonem po 6 rundach. Potężny Cleveland "Big Cat" Williams był na tyle odważny, aby wdać się z Sonny’m w bójkę - dwukrotnie. Liston znokautował go odpowiednio w 3. i 2. rundzie. Były to walki przypominające konflikt zbrojny pomiędzy dwoma mocarnymi wodzami barbarzyńskich plemion, w których o zwycięstwie decydowała czysta siła i wytrzymałość. - Był dla mnie bardzo nieuprzejmy w 1. rundzie - mówił Sonny po pierwszej walce z Williamsem, zawodnikiem zaliczanym do największych puncherów w historii wagi ciężkiej.

Biała nadzieja wagi ciężkiej Roy Harris (7.) był liczony 3 razy zanim sędzia Jimmy Webb przerwał rzeź już w pierwszym starciu. Zora Folley (1.) dobrze radził sobie z Listonem przez pierwsze 6 minut pojedynku. - Przyciśnij go Sonny! - słychać było z narożnika przed 3. rundą. Po 20 sekundach od tej chwili, znokautowany Folley uderzył twarzą o matę ringu. Znakomicie wyszkolony Eddie Machen (5.) przegrywa z Listonem zdecydowanie na punkty po 12 rundach mimo tego, że Liston otrzymał aż 3 punkty karne za uderzenia poniżej pasa. - Do tanga potrzeba dwojga, a Machen nie był chyba dzisiaj w nastroju - powiedział po walce Sonny.

Cios, którym został znokautowany Albert Westphal był brutalną kołysanką Listona - Niemiec leżał na deskach 3-razy dłużej niż trwała cała 2-minutowa walka. Była to jedna z najbardziej imponujących serii prowadzących do walki o mistrzostwo świata. Jedynymi czołowymi pięściarzami z jakimi Liston nie zmierzył się w latach 1958-1962 byli Brytyjczyk Henry Cooper oraz Szwed Ingemar Johansson. - Jeżeli zobaczylibyśmy Sonny’ego na ulicy, szybko przeszlibyśmy na drugą stronę - powiedział bez skrępowania menager Coopera Jim Wicks. Według „New York Times" w 1963 r. Johansson otrzymał propozycję walki z Listonem za 2 mln dol. Odmówił.

Trzymał ze zbirami,

Kibiców nie przekonywał,

Lecz cios jak dynamit,

W obu rękach trzymał,

Po zakończeniu kariery przez Rocky’ego Marciano, nowym mistrzem został Floyd Patterson. Podopieczny Cusa D’Amato zdobył wakujący tytuł w 1956 r. pokonując przez nokaut w 5. rundzie znakomitego Archie Moore’a. Patterson miał wtedy zaledwie 21 lat. Tym samym został on najmłodszym mistrzem w historii wagi ciężkiej. Rekord ten pobił dopiero 30 lat później 20-letni pięściarz z Catskill. Nazywał się Mike Tyson, a jego mentorem był…Cus D’Amato. - Jestem najbardziej brutalnym, bezwzględnym i gwałtownym mistrzem wszech czasów! Nikt mnie nie zatrzyma. Lennox jest zdobywcą? Nie! Nie jest zdobywcą, nie jest Aleksandrem Wielkim, ja jestem Aleksandrem! Jestem jak Sonny Liston, jestem jak Jack Dempsey. Nigdy nie było kogoś takiego jak ja! Jestem z tego samego materiału co oni! -deklamował groźnie Mike Tyson po pokonaniu Lou Savarese w 2000 r., wyzywając przy okazji na pojedynek Lennoxa Lewisa.

Wychowany na nowojorskim Brooklynie Patterson, podobnie jak wielu innych bokserów miał jako nastolatek problemy z prawem. Mając 10 lat trafił do zakładu poprawczego, w którym spędził 2 lata. Jako 14-latek trafił do sali bokserskiej prowadzonej przez Cusa D’Amato. To spotkanie według Pattersona było momentem, które odmieniło jego życie. Zaledwie po 3 latach pracy z nowojorskim trenerem, Floyd zdobył w Helsinkach złoty medal olimpijski w wadze średniej. Jako zawodowiec, Patterson szturmem zdobywa bokserską scenę. Był pierwszym pięściarzem, który efektywnie opanował opracowany przez D’Amato styl peek-a-boo (dosł. "a kuku"). Styl ten był idealny dla szybkich i dynamicznych pięściarzy - takich jak Patterson. Polegał on na zakrywaniu twarzy obiema rękami stojąc na wprost rywala.

Po pokonaniu Moore’a Floyd 4-krotnie obronił tytuł, pokonując Tommy’ego Jacksona, Pete’a Rademachera (zawodowy debiut mistrza olimpijskiego z Melbourne), Roya Harrisa oraz Briana Londona. Patterson był lubianym mistrzem. Gentelmanem w każdym calu, przyjaznym, hojnym i łagodnym człowiekiem, który po ciężkim dzieciństwie i osiągniętym sukcesie wspierał trudną młodzież budując domy, w których mieszkali byli rezydenci zakładów poprawczych.

26 czerwca 1959 r. Patterson doznał szokującej porażki z rąk Ingemara Johanssona na Yankee Stadium, w której aż 7 razy lądował na deskach. Rok później, w rewanżu na Polo Grounds, Patterson brutalnie znokautował Szweda po piorunującym lewym na szczękę. Gdy Johansson leżał na deskach, wydawało się, że przez jego ciało ciągle przepływa prąd lub padł on ofiarą eksperymentów Nikoli Tesli. Floyd tym sam, został pierwszym zawodnikiem w historii wagi ciężkiej, który odzyskał swój tytuł. Kolejna walka z Ingo, zamknęła jedną z najbardziej emocjonujących trylogii w dziejach "królewskiej" kategorii. Po raz kolejny przed czasem wygrał Floyd Patterson, który w trakcie całej kariery w 55 zwycięstwach, 40 razy wygrał przez nokaut. Gdy 12 kwietnia 1961 r. Sonny Liston znokautował w Filadelfii Alberta Westphala w 1. rundzie, tego samego dnia w Toronto Patterson posłał Toma McNeeleya na deski 11 razy.

Nie lubiły go gliny,

Nie lubili dziennikarze,

Z jego typami spod ciemnej gwiazdy,

I rękami jak ze skały,

Nie chcieli mieć mistrza z koszmarów,

Oni nie lubili jego,

A on nie lubił ich,

D’Amato długo czekał na swojego mistrza świata. Trenował wielu dobrych zawodników, którzy opuszczali go dla menagerów z "koneksjami" i oferujących większe pieniądze. D’Amato odmawiał wystawiania Pattersona z pięściarzami powiązanymi z International Boxing Club - organizacji, w której duże wpływy miał Frank Carbo. Rywale Floyda byli solidnymi przeciwnikami, jednak nie najlepszymi. Tymi najlepszymi zajął się Liston, który dosłownie wyrąbał sobie drogę do walki o tytuł. Aby zmierzyć się z klasyfikowanym na pierwszym miejscu w rankingu "The Ring" Zorą Folleyem, Liston zgodził się walczyć za zmniejszoną gażę - 25 tys. dolarów przy 40 tys. dla jego rywala. - Nokautując Folleya, Sonny Liston wyraźnie zasłużył na walkę o tytuł. - pisał dziennikarz Gilbert Rogin. - Jednak nie powinien spodziewać się on, że ten pojedynek odbędzie się w najbliższym czasie - twierdził reporter.

Charles Liston był kandydatem nr 1 do walki o tron, jednak uważany był też za pospolitego bandytę. Walka z Pattersonem była blokowana przez sportowe komisje, władze oraz samego Cusa D’Amato. Liston był ignorowany jako challenger, mimo, że według promotorskich rachunków jego potencjalna potyczka z mistrzem przyniosłaby dochód w wysokości 4 mln dol. Mimo że Liston był analfabetą, potrafił liczyć pieniądze. W 1962 r. niespodziewanie odwiedził D’Amato w jego biurze. - Dlaczego nie chcecie ze mną walczyć?! - zapytał wściekły Sonny. Słynny trener złapał się za serce, gdy zobaczył w drzwiach rozjuszonego kolosa. - Dopóki jesteś w rękach tych bandziorów, nie ma mowy o walce - odparł D’Amato, gdy zdążył wyrównać już swój oddech . Liston postanowił wykupić swój kontrakt od Barone za 75 tys. dolarów oraz zatrudnić "czystego" menagera. Został nim George Katz.

D’Amato mimo to protestował. Uważał, że dopuszczenie Listona do walki o tytuł jest niemoralne. Podobnie uważał prezydent Stanów Zjednoczonych John F. Kennedy oraz Krajowe Stowarzyszenie Postępu Kolorowych (National Association for the Advancement of Coloured People), które nie uważało byłego więźnia za godnego reprezentowania swojej rasy jako mistrz wagi ciężkiej - najcenniejszego sportowego tytułu ze wszystkich. Władze Nowego Jorku wykluczyły możliwość zorganizowania walki Pattersona z Listonem w Madison Square Garden. - Gdyby Liston został mistrzem, to byłaby katastrofa - mówił Charles Larson, przewodniczący Unites States National Boxing Association. - To Patterson jest właściwym mistrzem i wzorem do naśladowania - dodał.

W 1960 r. Liston - człowiek, który nigdy nie nauczył się czytać i pisać, zeznawał przed senacką komisją, która badała powiązania świata przestępczego ze światem boksu.

- Jakie posiadasz wykształcenie? - spytał przewodniczący komisji Estes Kefauver.

- Nie posiadam żadnego - odpowiedział bokser.

- Nie chodziłeś do szkoły? - dopytywał senator z Tennessee.

- Nie, sir - kontynuował Liston. - Zbyt dużo dzieci - dodał.

- Ile było tych dzieci?

- Mój ojciec miał ich 25.

- 25! - powtórzył z niedowierzeniem Kefauver. - Opowiedz nam o tym więcej, a więc urodziłeś się na farmie? - dopytywał przewodniczący.

- Tak, sir.

- Czy musiałeś pracować aby utrzymać rodzinę?

- Tak jest.

- Co robiłeś?

- Zbierałem bawełnę.

Senator Kefauver planował powołanie stanowiska bokserskiego komisarza, który regulowałby poza ringowe zasady świata boksu zawodowego. Liston popierał ten pomysł. - To dobre rozwiązanie. Byłoby dobrze, gdyby znaleziono człowieka, który znałby się na rzeczy, który znałby się na boksie. Gdyby się na nim nie znał, to byłoby jak posadzenie kierowcy ciężarówki przed sterami odrzutowca - mówił pięściarz. - Czy chciałbyś aby komisarzem został policjant? - dopytywali dziennikarze. - Nie, nie chciałbym - odparł Liston.

- Co robiłeś po przyjeździe do St. Louis? - kontynuował przesłuchanie senator z Tennessee.

- Moja matka umieściła mnie w szkole, ale nie chodziłem do niej, bo inne dzieci śmiały się z tego jaki jestem duży. Wagarowałem. Robiłem różne rzeczy. To zaprowadziło mnie do innej szkoły.

- Jakiej?

- Domu poprawczego.

- Ile miałeś wtedy lat?

- Chyba 14. - odpowiedział pięściarz po zastanowieniu.

- Ile czasu tam spędziłeś?

- Nie wiem. Moja matka wyciągnęła mnie stamtąd. Gdy wyszedłem wróciłem do tych samych rzeczy.

- Jakich rzeczy? - dociekał Kefauver.

- Tych samych, które zaprowadziły mnie do domu poprawczego - wyjaśnił Sonny.

Pytany o to czy jest kierowany przez Franka Carbo i Blinky’ego Palermo Liston zaprzeczył. - Nic nie wiem na ten temat - odpowiedział bokser. Przewodniczący komisji dopytywał: "czy sądzisz, że ludzie tacy jak Carbo i Palermo powinni działać w świecie boksu?" - Nie oceniam nikogo. Sam nigdy nie byłem idealny - odparł Sonny.

Joe Louis był jego bohaterem,

On chciał być taki sam,

Ale naznaczony za młodu,

Wlecze kule na łańcuchu i tam,

Rok po złożeniu zeznań przed komisją Kefauvera Liston ponownie popadł w kłopoty. Wraz ze znajomym zatrzymał w Fairmont Park w Filadelfii jadącą autem kobietę, podając się przy tym za policjanta. Gdy na miejscu pojawił się prawdziwy funkcjonariusz, Liston wraz z kompanem wsiedli do swojego samochodu i zaczęli uciekać. Zostali schwytani i aresztowani po 10 km pościgu. Podczas rozprawy sądowej, Liston dał próbkę swojego czarnego humoru, z którego słynął wśród tych, którzy znali go lepiej. Razem z nim na sali sądowej znajdował się jego "czysty" manager George Katz, którego rola ograniczała się w zasadzie do "oficjalnego" reprezentowania Listona oraz pobierania 10 proc. z zarobków pięściarza.

- Czy mogę za to dostać krzesło elektryczne? - spytał spięty Sonny swojego obrońcę. - Nie, to niemożliwe - odparł adwokat. Nie uspokoiło to jednak pięściarza, który przez dłuższy czas milczał ponuro. - Jak skażą mnie na krzesło, to dopilnuj, żeby 10 proc. prądu otrzymał mój menager - powiedział Liston. Siedzący na ławie oskarżonych bokser, wyglądał po tej rozmowie na o wiele bardziej rozluźnionego i zadowolonego z siebie.

KONIEC cz. 1

*John Henry - amerykański bohater ludowy. Czarny niewolnik, który stanął do rywalizacji z maszyną parową przy budowie trasy kolejowej, aby uratować swoje miejsce pracy oraz innych robotników. Henry wygrał wyścig, jednak zmarł z wycieńczenia po jego zakończeniu. Po śmierci został zastąpiony przez maszynę.

Autor: Artur Gorczyca
Źródło: http://www.ringpolska.pl/component/content/article/105-historia-boksu/5985-piosenka-dla-sonny-ego-listona-cz-1 
Ekspert SFD
Pochwały Postów 686 Wiek 32 Na forum 11 Płeć Mężczyzna Przeczytanych tematów 13120

PRZYSPIESZ SPALANIE TŁUSZCZU!

Nowa ulepszona formuła, zawierająca szereg specjalnie dobranych ekstraktów roślinnych, magnez oraz chrom oraz opatentowany związek CAPSIMAX®.

Sprawdź
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 2 Napisanych postów 130 Wiek 38 lat Na forum 13 lat Przeczytanych tematów 1637
swietny artykul, super sie to czyta i oczywsicie czekam na kolejna czesc....
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 62 Na forum 13 lat Przeczytanych tematów 2063
dobry, dobry artykuł, dzięki że go wstawiłeś. (;
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 83 Na forum 14 lat Przeczytanych tematów 1309
Naprawdę świetny artykuł ;d Gorąco polecam, bardzo miła lektura.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 2 Napisanych postów 228 Wiek 31 lat Na forum 16 lat Przeczytanych tematów 2896
mocny art. :)

"Miej przed sobą zawsze słuszną drogę"

gen. Choi Hong Hi [*]

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 15 Napisanych postów 4568 Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 34748
Ech, Sonny Liston
Soczek poleciał (tak myślę )

Witalij Kliczko na prezydenta Ukrainy !!!

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 2 Napisanych postów 312 Wiek 29 lat Na forum 13 lat Przeczytanych tematów 5108
Jakby ktoś znalazł strone na ktorej można ściagnąc phantom punch(film o Sonnym Listonie) to dobrze by było gdyby podał link.Narazie tylko po angielsku znalazłem.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 4 Napisanych postów 251 Wiek 4 lata Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 11526
Świetnie napisane,dobrze się czyta,sog
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 0 Napisanych postów 18 Na forum 13 lat Przeczytanych tematów 769
jako że to mój pierwszy post na sfd chciałbym wszystkich przywitać. Świetny tekst, bardzo fajnie się czyta. Fajnie by było jak ktoś by wstawił coś o Rockym Marciano albo o Sugar Rayu Robinsonie. Od siebie mogę polecić stronkę http://www.legendyboksu.pl/ ale to chyba wszyscy znają.
...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 15 Napisanych postów 4568 Na forum 15 lat Przeczytanych tematów 34748
Trochę o Listonie (i innych) w tym filmie (jakby ktoś nie widział )
http://www.megavideo.com/?v=KOHCY2UE 

Witalij Kliczko na prezydenta Ukrainy !!!

...
Napisał(a)
Zgłoś naruszenie
Początkujący
Szacuny 2 Napisanych postów 793 Wiek 38 lat Na forum 21 lat Przeczytanych tematów 23741
Piosenka dla Sonny’ego Listona: św. Mikołaj z getta





W czarnym cadillaku,

W butach z aligatora,

Kasa w kieszeniach,

Jedwabnego gajera,

Liston został oczyszczony z zarzutów po tym jak zeznał, że pomylił zatrzymaną kobietę ze swoją znajomą. Kilka miesięcy później Sonny stanął przed sądem po raz kolejny za podobny incydent. W Fairmont Park. Tym razem został wypuszczony po tym, jak publicznie przeprosił zatrzymaną kobietę. Bokser coraz częściej sięgał po alkohol, przez co wielokrotnie zatrzymywany był za prowadzenie samochodu pod jego wpływem.

Wśród przeciwników walki Listona z Pattersonem był między innymi legendarny Jack Dempsey, który uważał, że osoba taka jak Liston nie zasługuje na pojedynek o zaszczytne miano czempiona. – Dempsey? Kim on jest żeby mówić o mnie źle, jeżeli on sam sprzedawał walki! – grzmiał Sonny, przypominając, że były mistrz (1919-1926) był oskarżony o "podłożenie się” w walce z Jimem Flynnem w 1917 r. - Bokserskie mecze są jak westerny – porównywał Liston. Mamy tych dobrych i tych złych. Za to właśnie ludzie płacą – aby zobaczyć jak ci źli zostają pokonani. Ja jestem jednym z tych złych z tym, że nie dam się pokonać – powiedział kontrowersyjny pięściarz.

- Żaden zawodnik wcześniej, nie zrobił tak wiele, aby zasłużyć na szansę zdobycia tytułu – napisano o Sonny’m Listonie w październikowym wydaniu "The Ring” z 1960 r. Innego zdania był ceniony sprawozdawca sportowy Red Smith. – Czy człowiek skazany prawomocnym wyrokiem powinien walczyć o mistrzostwo świata? - pytał dziennikarz "New York Herald Tribune”. Zdawało się, że zgody na tę walkę nie udzieliłyby nawet władze Gotham City.

Jednak Patterson był zbyt dumny unikać przeciwnika. Podczas wizyty w Białym Domu, Floyd zwierzył się prezydentowi Kennedy’emu o zamiarze przyjęcia wyzwania z potępianym Listonem. "JFK” wyraził swój niepokój przypominając, że zawodnicy powiązani ze światem przestępczym są zagrożeniem dla zawodowego boksu. – Przykro mi panie prezydencie, ale tytuł, o który nie walczą najlepsi nie jest nic wart – rzekł Patterson. Był zdecydowany. Wybór mistrza świata doprowadził do kłótni i rozstania z Cusem D’Amato.

- To, czy Liston jest dobrym, czy złym człowiekiem nie jest istotne – powiedział Sir David Harrington Angus Douglas, 11. markiz Queensberry, przodek Johna Sholto Douglasa 9. markiza Queensberry, pomysłodawcy zasad bokserskich z 1867 r. – Jeżeli Liston nie siedzi obecnie w więzieniu, to oznacza, że pod względem prawnym może walczyć. Jeżeli jest dobrym pięściarzem, to powinien zmierzyć się z mistrzem o tytuł. – dodał markiz. Tak też się stało.

Do walki Pattersona z Listonem doszło 25 września 1962 w Chicago. Floyd otrzymał za ten pojedynek 1 mln 250 tys. dol. – najwyższą gażę w historii boksu. W 1926 r. Gene Tunney zarobił na rewanżowej walce z Jackiem Dempsey’em 990 tys. 445 dol. Otrzymał on jednak od promotora Texa Ricarda czek na okrągły milion po tym, jak z własnej kieszeni pokrył różnicę w wysokości 9 555 dol. Sonny musiał zadowolić się sumą 5-krotnie mniejszą niż Patterson. Jednak gdy zabrzmiał gong rozpoczynający walkę, pieniądze ustąpiły miejsca pięścią, które rozstrzygnęły o wszystkim już w 1. rundzie.

Liston zasypał mistrza lawiną bezlitosnych ciosów z obu rąk. Dźwięk tych uderzeń, brzmiał jak walenie kijem baseballowym w worek wypełniony żwirem. Każdy cios wyprowadzany był ze złymi intencjami. Patterson przypominał szmacianą lalkę rzucaną z kąta w kąt. Dwa lewe – na tułów i na górę, zakończyły nierówny pojedynek, a 19 tys. widzów na Comiskey Park obserwowało koronację nowego króla wagi ciężkiej. Duch Jacka Johnsona uśmiechał się zza rogu.

Elity nie chciały go na tronie,

A pismaki i gliniarze nigdy nie dali mu spokoju,

Sonny wywalczył to, czego tak bardzo pragnął. Zdobycie tytułu miało być dla niego początkiem nowego życia. Lecąc samolotem do Filadelfii Liston rozmyślał, jak też "Miasto Braterskiej Miłości” przywita swojego pierwszego mistrza świata wagi ciężkiej. Przyszykował nawet na tę okazję krótkie przemówienie. Chciał być mistrzem wszystkich ludzi, tak jak kiedyś Joe Louis, z którym Liston się później zaprzyjaźnił. Gdy samolot wylądował, Sonny przed wyjściem poprawił krawat oraz kapelusz. – Mistrz musi wyglądać elegancko - powiedział. Gdy otworzyły się drzwi samolotu, a Liston stanął w ich progu, jego szerokie barki zmniejszyły się i opadły. Jego oczy wyraźnie czegoś szukały, po czym wbiły się smutno w ziemię. Na lotnisku nie było nikogo. Nikogo, oprócz pracowników lotniska, kilku dziennikarzy i…policjantów.

– Jeżeli kiedykolwiek istniała chwila, w której Sonny mógł się zmienić, to była właśnie ona – powiedział towarzyszący nowemu mistrzowi w powrocie Jack McKinney z "Philadelphia Daily News”. – Ta chwila przepadła bezpowrotnie – dorzucił dziennikarz. – To co wydarzyło się w Filadelfii, było przełomowym momentem w jego życiu. Ciągle był złoczyńcą, ucieleśnieniem zła – twierdził William Nack. - I tak już miało pozostać – dodał reporter.

W grudniowym wydaniu magazynu "Esquire” z 1963 r. zamieszczono zdjęcie nowego mistrza świata wagi ciężkiej. Kamienna twarz Listona udekorowana była czerwoną czapką św. Mikołaja. Kontrowersyjne zdjęcie Carla Fishera wykonane w hotelu Thunderbird w Las Vegas opisano, jako przedstawiające "ostatniego człowieka, jakiego chciałbyś zobaczyć wychodzącego z twojego komina” lub "św. Mikołaja z getta”. Podczas sesji Sonny pozwolił na zrobienie sobie tylko jednego zdjęcia, po czym udał się w stronę windy, aby dokończyć przerwaną grę w znajdującym się niżej kasynie. – Wystarczy – powiedział Liston i zdjął czerwoną czapkę. George Lois (pomysłodawca świątecznej okładki) starał się powstrzymać mistrza chwytając go za rękę. – Zatrzymał się wtedy i popatrzył na mnie – wspominał dyrektor artystyczny magazynu. – Puściłem go – dodał chwilę później.

Spanikowani pracownicy "Esquire” poprosili o pomoc samego Joe Louisa, który w owym czasie pracował w tym samym kasynie jako witacz gości. Louis szybko odnalazł Listona przy stole do gry. – Wstawaj! – rozkazał 49-letni Joe. Gdy Sonny podniósł się z krzesła, jego idol złapał go za ucho i zaprowadził niczym posłusznego szczeniaka do windy. – Właź! – rozkazał ponownie. Sesję wznowiono, a "Time Magazine” uznał jej efekt za jeden z największych społecznych manifestów w historii sztuk plastycznych od czasów "Guerniki” Pabla Picassa.

Po wydaniu grudniowego numeru, straty "Esquire” z powodu wycofania się reklamodawców w kolejnych miesiącach oszacowano na 750 tys. dol. - Jezu Chryste, szefie! I to mają być święta do cholery? – pytał kierownik ds. nakładu czasopisma, gdy zobaczył projekt okładki. – Przecież ma czapkę – uspokajał Harold Hayes, redaktor naczelny magazynu. W ciągu 10 lat (1962-1972) od kiedy dyrektorem artystycznym w "Esquire” został George Lois, jego nakład wzrósł z 500 tys. do 2 mln.

Po kolejnych awanturach z policją w Filadelfii Liston przeniósł się do Chicago, a następnie do Denver w Kolorado. Podczas przygotowań do pojedynku z Zorą Folley’em pięściarz poznał tam ks. Edwarda P. Murphy’ego. Jezuita zaproponował mu udział w jego programie rehabilitacyjnym, na co pięściarz się zgodził. Podobnie jak duszpasterze z jego Alma Mater w Jeffeson City, którzy uczyli go boksować i pisać, oj. Murphy stał się jego przyjacielem. – Wolę być uliczną lampą w Denver, niż burmistrzem Filadelfii – komentował swoją przeprowadzkę Liston. Jednak nawet w górskim stanie Kolorado, był on mile widziany tak, jak Martin Luther King na zjeździe Ku Klux Klanu.

Ray Schoeningen – sparingpartner Listona, gorzko wspominał sposób, w jaki Sonny został "przywitany” przez miejscowych policjantów. – Był zatrzymywany przez 25 dni z rzędu. Zawsze przez tych samych dwóch policjantów. Myśleli, że to zabawne – mówił Schoeningen, który przyznał, że było mu wstyd, ponieważ sam pochodził z Denver. – To smutne, że nigdy nie dali mu spokoju – dodał bokser.

Po pracy Komisji Kehauvera i incydencie w Fairmont Park Nowojorska Komisja ds. Sportu oraz podobna komisja z Pensylwanii cofnęły Sonny’emu bokserską licencję. Był to pierwszy przypadek takiego zawieszenia. – Dopóki ja jestem na stanowisku, Charles Liston tutaj nie zawalczy – powiedział przewodniczący NYSAC Eddie Dooley.

Oj. Murphy wspierał Sonny’ego w walce z jego demonami, zwłaszcza z nadużywaniem alkoholu. Ksiądz prowadził z nim długie rozmowy na temat wiary oraz odwiecznego konfliktu Dobra ze Złem. Pięściarz odwdzięczał mu się m.in. poprzez regularne prace porządkowe w kościele im. św. Ignacego Loyoli w Denver. Dla wielu, widok mistrza świata wagi ciężkiej polerującego kościelną podłogę był widokiem szokującym. Liston z miłą chęcią odwiedzał lokalne sierocińce, gdzie bez skrępowania bawił się z dziećmi. – Myślę, że Sonny lubił dzieci dlatego, że czuł, że przynajmniej one nie chcą go wykorzystać – stwierdził ks. Murphy. Duchowny kontynuował z nim naukę pisania i czytania, na którą obaj poświęcali 2 godziny dziennie. Bokser do końca życia nie opanował tych umiejętności poprawnie. Ksiądz pomógł mu też w odzyskaniu bokserskiej licencji, wystawiając mu jak najlepszą opinię. – Módlcie się za biednego drania – powtarzał często duchowny.

Do rewanżu z Pattersonem doprowadzono 10 miesięcy po pierwszej walce, tym razem w Las Vegas. Kibice chcieli, aby na tron powrócił "dobry” i szanowany Floyd. Jednak po raz kolejny górą był ten "zły”. Po 3-cim nokdaunie Patterson runął na ziemię i rozsypał się jak żetony z jednorękiego bandyty po rozbiciu banku. W trakcie dwóch walk, towarzyszył on Sonny’emu na ringu przez 4 minuty i 14 sekund. W Las Vegas, Floyd wytrzymał zaledwie 5 sekund dłużej niż w Chicago. "Zły” wydawał się być nie do pokonania. Była to jego 30-sta wygrana z rzędu i 25-ta przed czasem.

Zarówno Patterson jak i Liston otrzymali za pojedynek rekordowe wynagrodzenia – po 1 mln 434 tys. dol. (całkowity dochód z biletów, kin oraz praw telewizyjnych wyniósł 4 mln 200 tys. dol.). Pomimo zarobienia ogromnych pieniędzy, dumny Floyd był zdewastowany porażką. Opuszczał on halę w Las Vegas w przebraniu – kapeluszu, sztucznej brodzie i dużych okularach przeciwsłonecznych. Zdewastowana była również cała Ameryka. - Świat sportu musi zdać sobie sprawę z tego, że posiada teraz Charlesa Listona jako mistrza – napisał dziennikarz "Los Angeles Times” Jim Murray. - To jak znalezienie żywego nietoperza zwisającego na sznurku pod twoją choinką – dodał. Nowy czempion nie przejmował się jednak prasą. – Dziennikarze zadają głupie pytania. Wskazują na słońce i pytają cię czy świeci – twierdził Liston. Sam zresztą nie potrafił odczytać tego, co o nim pisano.

Strzeżcie się,

Bo niedźwiedź jest w mieście,

Czyjaś forsa mówi,

Że niedźwiedź padnie wreszcie,

- I am The Greatest! – krzyczał wysoki i wiotki młodzieniec po tym, jak wtargnął między liny ringu po drugiej walce Listona z Pattersonem. 22-letni Cassius Marcellus Clay wyzywał na pojedynek Listona, trzymając w górze po 4 palce u każdej z dłoni. – Do ósmej! Załatwię cię do ósmej rundy! – przewidywał Clay. Nikt nie brał wyszczekanego młokosa na poważnie. Jednak Clay był śmiertelnie poważny.

Złoty medalista z Rzymu w wadze półciężkiej prześladował Listona na każdym kroku. Posunął się nawet do tego, że wynajął autobus, którym wraz ze swoją ekipą podjechał nocą pod dom mistrza w Denver. – Wyłaź i walcz ze mną ty wielki, brzydki niedźwiedziu! Walcz! – krzyczał do megafonu Cassius Clay. Wygadany pięściarz z Kentucky nie oszczędzał Listona i starał się drażnić go przy każdej okazji. – On nie może być mistrzem! Patrzcie jaki jest brzydki! Ja jestem piękny, ja jestem mistrzem! – przekonywał.

Innym razem, narcyz wtargnął do sali, w której Sonny trenował. – Kogo takiego niby zlałeś? Nie pokonałeś nikogo! – drwił Clay. Liston usiadł wolno na krawędzi ringu i klepnął się kilka razy po udzie. – Chodź chłopczyku, usiądź mi na kolanie, a sprawię ci lanie twojego życia – zachęcał Sonny. Clay nie skorzystał, jednak nie przestawał trajkotać.

Elokwentny i wygadany pięściarz zyskał sobie wśród prasy przydomek "Buzia z Louisville”. Clay naśmiewał się również z niejasnego wieku posiadacza tytułu. Liston był wściekły. – Każdy kto twierdzi, że nie urodziłem się w 1932 r. nazywa moją mamę kłamcą! – grzmiał Sonny. – Ktoś nazywa moją mamę kłamcą? – dopytywał gniewnie dziennikarzy. Jednak tak naprawdę, to nawet Helen Liston nie znała dokładnej daty przyjścia na świat swojego najsłynniejszego syna. Przy różnych okazjach podawała dni 8 lub 18 stycznia, pomiędzy latami 1929-1932 jako dzień narodzin Sonny’ego. Według niektórych policyjnych akt Charles L. Liston urodził się w 1927 r. Jest to jednak mało prawdopodobne, gdyż według spisu ludności Arkansas z 1930 r. (upublicznionego zgodnie z prawem po 72 latach) w rodzinie Listonów nie zarejestrowano dziecka o imieniu Charles.

Clay w porównaniu z mrukliwym Listonem był awanturniczym poetą. Pewnego dnia, adwokat Sonny’ego Morton Witkins został wezwany przez pięściarza do jego biura. Prawnik usiadł naprzeciw boksera postanawiając sprawdzić, jak długo mistrz może wytrzymać bez wypowiedzenia żadnego słowa. Po 43 minutach oczekiwania mecenas się poddał. – No dobra, o co chodzi? – spytał zniecierpliwiony Witkins.

Cassius zaś brylował podczas spotkań z mediami, a jego usta wydawały się nigdy nie zamykać. – Clay wychodzi aby spotkać się z Listonem, jednak Liston się wycofuje! Jeżeli posunie się jeszcze o krok, to na trybunach wyląduje! Clay zamac***e się lewym, Clay zamac***e się prawym, patrzcie jak młody Cassius jest wspaniały! Liston się cofa, ale nie ma już dokąd i ma kłopot. To tylko kwestia czasu, gdy Clay spuści mu łomot! Clay trafia go prawym po pięknym swingu, a brzydki niedźwiedź wylatuje z ringu! Liston ciągle się wznosi, szybuje ładnie. Sędzia jest zakłopotany, bo nie może go liczyć zanim ten nie upadnie! Liston znika z widoku, kibice reagują rykiem! Radary namierzyły Sonny’ego gdzieś nad Atlantykiem! – deklamował z pasją Clay, gdy został zapytany przez dziennikarza Billa Traughbera z "Nashville City Paper” o przebieg ewentualnego pojedynku z mistrzem.

Liston nie miał spokoju nawet podczas oddawania się jednej ze swoich ulubionych rozrywek, którą był hazard. – Patrzcie! Wielki, brzydki niedźwiedź nie potrafi nawet rzucać kośćmi! – nabijał się Clay z mistrza, który właśnie przegrał w kasynie 400 dol. Sonny starał się ignorować intruza jak natrętnego moskita. W końcu Liston nie wytrzymał docinek. Porzucił grę i stanął z rywalem twarzą w twarz. – Słuchaj czarna cioto! Jeżeli nie wyjdziesz z kasyna w ciągu 10 sekund, to wyrwę ci ten długi jęzor i wsadzę ci go w te czarne dupsko! – groził Liston. Clay wyszedł.

Gdy samozwaniec ponownie chciał przerwać mistrzowi grę, Sonny był tym razem na to przygotowany. Arogancki młokos namierzył Listona bawiącego przy stole i sączącego leniwie drinka. 22-latek z Louisville ponownie drażnił go i prowokował. Gdy Clay rozsypał żetony Listona, ten sięgnął do marynarki po rewolwer i strzelił do agresora dwukrotnie.

Według obecnych przy tym wydarzeniu, Clay nigdy nie był szybszy niż tego wieczoru w Las Vegas. – To świr, to świr! – krzyczał Cassius wybiegając z kasyna. Broń była naładowana ślepakami, a cały blef zaplanowany. Liston dowiedział się, że Clay zamierza tego dnia urządzić mu scenę podczas gry, więc Sonny przygotował dla niego małą niespodziankę. – Ja zachowuję się jak szalony, a on jest szalony – porównywał Clay.

Nie był to ostatni incydent w kasynie pomiędzy nimi. Tym razem, to Liston był prowokatorem psychologicznej wojny, gdy spostrzegł on swoją Nemezis w domu gry Thunderbird. Sonny podszedł do Cassiusa, klepnął go w ramię, a gdy ten się odwrócił, Liston wymierzył mu cios otwartą ręką w twarz. – Za co? – spytał zaskoczony Clay. – Czasami jesteś…zbyt bezczelny – odparł Liston i wyszedł z kasyna – Mam teraz jego serce – powiedział zadowolony z siebie "Niedźwiedź”.

Clay ciągle prześladował mistrza świata, jednak od teraz zawsze w obecności kamer i dziennikarzy. W końcu dostał swoją szansę. Miał on zmierzyć się z Listonem 25 lutego 1964 r. w Miami. Dzień przed walką podczas oficjalnego ważenia, Clay dręczył werbalnie mistrza i przekrzykiwał reporterów. – Gdy ludzie stawiali na stole swoje mienie, nie marzyli nawet, że zobaczą całkowite "słoneczka” zaćmienie! – prorokując podczas gry słów (Sonny - "sunny”). Cassius stojąc na wadze groził mistrzowi i całemu światu pięścią. – Clay 95,5 kg! – wynik ważenia przerwał na chwilę jego tyradę, po czym kontynuował on swój monolog prężąc przy tym muskuły. Gdy na skalę wszedł Liston, jego rywal bacznie przyglądał się odważnikom, tak jakby chciano go oszukać na wydawaniu reszty. – Liston 99 kg! – ogłoszono. – Jesteś nikim staruszku! Zleję cię jak twój tatuś! – zapowiadał Clay.

Aspirujący do tytułu miotał się po sali jak szalony. Nawet ludzie z jego obozu nie byli w stanie go ujarzmić. Berserk Claya doprowadził go do takiego stanu, że jego serce biło w tempie 120 uderzeń na minutę. – Albo był szalony albo panicznie się bał – skomentował ten wynik przeprowadzający badania przed pojedynkiem lekarz Alexander Robins

Z 46 dziennikarzy obserwujących walkę, zaledwie 3 stawiało na Claya. Faworytem bukmacherów przed pojedynkiem był Liston w stosunku 7:1. – Sonny będzie mistrzem tak długo, jak będzie sobie tego życzył – przewidywał Joe Louis. Przed drugą obroną swojego tytułu, Liston spędził dużo czasu podróżując, odwiedzając sierocińce, szpitale oraz więzienia, w których jadł wspólnie z osadzonymi. Pięściarz czuł się tam jak wśród swoich.

Sonny spotkał się też z prezydentem Stanów Zjednoczonych Lyndonem Johnsonem w Białym Domu. Wystąpił m.in. w popularnym programie Ed’a Sullivana, podczas którego trenował ze skakanką w rytm "Night Train”. Podczas wizyty w jednej ze szkół w Las Vegas, bokser udzielał dzieciom cennych rad. – Pracujcie ciężko, uczcie się dobrze i nie napadajcie na sklepy monopolowe – pouczał Sonny.

Pod koniec 1963 r. Liston odwiedził Wyspy Brytyjskie. Towarzyszyła mu Geraldine. – Była ze mną gdy było naprawdę ciężko – mówił o swojej małżonce pięściarz. - Gdy byłem w więzieniu, nie opuściła ani jednego widzenia – dodał. Zdziwiło go ciepłe przyjęcie ze strony tutejszych kibiców, którzy wydawali się cenić tak "krewkich” zawodników jak on. Sonny paradował po ulicach Glasgow w szkockim kilcie, a w Belfaście przegrał zakład w wysokości 500 dol. z niejakim Patsy Quinnem, którego poznał w lokalnym barze. Quinn twierdził, że jest ojcem 23 dzieci. Urodzony jako jeden z 25 braci i sióstr Liston nie wierzył w przechwałki Irlandczyka i wyszedł z propozycją zakładu. Gdy mistrz świata wagi ciężkiej został przywitany w domu Quinna przez 23-osobową gromadkę dzieci, bez słowa sprzeciwu wypłacił Patsy’emu ustaloną kwotę.

Liston czuł się tak pewny siebie przed spotkaniem z Clayem, że zignorował nawet lekką kontuzję ramienia, której nabawił się podczas treningu. – Jedyne co będę musiał robić przed tą walką, to dużo biegać w terenie, bo Clay będzie uciekał przede mną jak złodziej – powiedział czempion. – Co myślisz o swoim rywalu? – dopytywali dziennikarze – Myślę, że powinien zostać przy poezji – odparł.

- To miała być szybka walka – twierdził Jack McKinney. - Sonny nie szanował Claya po tym co zaszło w kasynie. Myślał, że wystarczy, że zdejmie swój szlafrok, a Clay zemdleje. To była wielka pomyłka – dodał dziennikarz. Liston nie wiedział, że ten nieokrzesany szczeniak w przyszłości zostanie zapamiętany jako najwybitniejszy pięściarz wagi ciężkiej wszech czasów, który stoczy pamiętne walki z Joe Frazierem, Georgem Foremanem czy Kenem Nortonem. – Liston był z nich wszystkich najstraszniejszy – mówił po latach Clay.

Mistrz wkroczył do ringu z narzuconym na głowę kapturem. Pod jego strojem, na barkach leżały białe ręczniki, które nadawały jego potężnej sylwetce jeszcze większych rozmiarów. Jego pochód eskortowali policjanci. Jeden z nich maszerował ramię w ramię z posiadaczem tytułu. Na trybunach mogącej pomieścić 16 tys. ludzi Convention Hall znajdowało się 6279 widzów. Wynajęcie areny kosztowało promotora Billa MacDonalda 400 tys. dol. Dochód ze sprzedaży wejściówek wyniósł 402 tys. dol. Z tej kwoty wypłacona miała być gaża dla Sonny’ego Listona w wysokości 367 tys. dol. – Musiałbym zarobić dwa razy więcej na biletach, aby wyjść na zero – narzekał MacDonald. Kibice spodziewali się gwałtownej masakry.

Przed rozpoczęciem pojedynku, na ring w Miami zaproszono m.in. Sugar Raya Robinsona, który przywitał się tylko z Clayem, zamieniając z nim przy okazji kilka słów. Przy ringu znalazł się również Joe Louis, komentujący walkę dla telewizji TNT. Wśród obecnych na walce był też King Levinsky (urodzony jako Harris Krakow) – były bokser, który dosyć agresywną metodą sprzedaży wymuszał na widzach zakup oferowanych przez siebie krawatów. Widok 54-letniego Levinsky’ego, który walczył z takimi zawodnikami jak Tommy Loughran, Jack Sharkey czy Mickey Walker, a teraz borykającego się z problemami finansowymi i objawami dementia pugilistica był przygnębiający. Dawny pięściarz podszedł przed walką do narożnika Claya i zaoferował mu współpracę. – Gdy Liston z tobą skończy, będziesz sprzedawał krawaty razem ze mną – powiedział Levinksy.

Mistrz rozpoczął agresywnie. Po jego potężnym prawym pod serce rywala, halę wypełnił huk uderzenia. Clay przyjął cios z bólem, jednak nie stracił rezonu. Tańczył wokół Listona i kąsał lewym prostym. 22-latek zadziwiał szybkością rąk i pracą nóg jakiej nigdy wcześniej nie widziano w wadze ciężkiej.

W 2. rundzie Liston wstrząsnął Clayem silnym lewym sierpowym w szczękę, po którym pretendent spędził całe starcie w odwrocie.

W kolejnym, młokos z Kentucky zasypał Listona sekwencją błyskawicznych ciosów, po których kolana mistrza ugięły się. Kibice podnieśli się z miejsc w niedowierzaniu. Sonny odpowiedział bezlitosnym atakiem na tułów rywala. Walka przerodziła się w uliczną bójkę, w której silniejszy wydawał się być broniący tytułu.

Runda 4. to pojedynek ciosów prostych, w których lewy Claya góruje nad cięższą, lecz wolniejszą ręką Listona.

Po zejściu do narożnika, Cassius zasygnalizował trenerowi Angelo Dundee’mu poważne problemy ze wzrokiem i zamierza się poddać. – Dotknąłem jego oka, po czym przyłożyłem rękę do swojego. Piekło jak diabli! – wspominał Dundee, który siłą wysłał swojego podopiecznego na kolejną rundę. Według trenera, winna tej sytuacji była maść, którą wcierano Sonny’emu w lewe ramię podczas przerw.

Bezbronny Clay przyjął w 5. rundzie potężne ciosy zadane łapami rozwścieczonego "Niedźwiedzia”. Liston włożył w te uderzenia cały swój gniew i irytację. Nokaut wisiał w powietrzu. Mimo to Clay nie runął na ziemię. Przetrwał. Po latach trener Joe Pollino przyznał, że nałożył w narożniku na rękawice Listona palącą substancję – na jego polecenie.

W 6. rundzie Cassius Clay odzyskał wzrok. Wyczerpany szarżą na osłabionego rywala Liston był łatwym celem dla jego szybkich ciosów. Clay przejął całkowitą kontrolę nad pojedynkiem. W oczach Sonny’ego pojawiło się zwątpienie. Gdy zabrzmiał gong kończący starcie, pięściarze udali się na przerwę.

W narożniku mistrza pojawiło się zamieszanie. Clay był gotowy do kontynuowania walki i czekał w zniecierpliwieniu. Gwar się nasilał. Cassius tańczył w swoim kornerze przebierając nogami w coraz szybszym tempie. Po chwili jego ręce wzniosły się ku niebu. – Liston się poddał, Liston się poddał! – potężne larum wypełniło arenę. Clay utonął w morzu ludzi, którzy wkroczyli na ring. Były czempion przyglądał się rozpętanemu chaosowi ze spokojem. – Jestem królem świata! Jestem piękny! Wstrząsnąłem światem! – piał nowy, sensacyjny mistrz. Magazyn "The Ring” uznał tę walkę za najlepszą w 1964 r. W momencie zakończenia pojedynku, na kartach punktowych widniał remis.

Oficjalnym powodem poddania się Listona była kontuzja lewego ramienia, w którą nikt jednak nie wierzył. Jego gaża została wstrzymana po tym, jak wyszło na jaw, że jego "cisi” menagerowie ze Wschodniego Wybrzeża postawili 300 tys. dol. na Claya oraz wykupili za 50 tys. dol. prawa do promowania jego kolejnej walki. Tuż przed potyczką, zakłady bukmacherskie zmieniły notowania z 7:1 do 2:1 na korzyść ówczesnego mistrza. 3-godzinne badania przeprowadzone w St. Francis Hospital wykazały, że Liston nie kłamał. Jego kontuzja była realna, a jego najsilniejsza broń - lewy prosty, bezużyteczna.

Na mieście mówią,

Że niedźwiedź się podłożył,

Nie mogli jednak uwierzyć,

Gdy na deskach się wyłożył,

W szatni byłego mistrza po walce panowała cisza. Listona odwiedził w niej Floyd Patterson. – Przykro mi, wiem co czujesz – powiedział Patterson, klepiąc byłego rywala ramieniu. Liston milczał. Gdy Floyd wychodził, usłyszał za plecami: "dziękuję”. Pokonanego odwiedził również dziennikarz Harold Conrad. Sonny siedział na łóżku trzymając w dłoni drinka. – Co mówią? – spytał wolno Liston. – Mówią, że sprzedałeś walkę – odpowiedział Conrad. Bokser zerwał się z łóżka wściekły. – Ja? Sprzedałem MÓJ tytuł? Dranie! – krzyczał, roztrzaskując szklankę o ścianę.

Sonny nie mógł znieść hańby jaką była porażka z rąk Claya. Gdy wrócił na salę treningową, myślał jedynie o zemście. Gniew sprawiał, że nie słuchał nikogo poza Jamesem Brownem, który w 1962 r. wypuścił swoją wersję utworu "Night Train”. Nowa aranżacja była szybsza od oryginału Forresta sprzed 10 lat. Liston miał być taki sam. Trenował tak samo jak kiedyś, był głodny i zły. Przez 3 lata przed walką z Clayem, Sonny stoczył zaledwie 4 walki, które łącznie trwały 7 minut i 5 sekund. Tym razem miał być przygotowany.

Po zdobyciu tytułu Cassius Clay wyznał, że jest członkiem Narodu Islamu, zwanych też "Czarnymi Muzułmanami”. Po przejściu na islam nowy mistrz zmienia imię najpierw na Cassius X, a następnie na Muhammad X. 6 marca 1964 r. narodził się Muhammad Ali.

- Czy Liston dostanie rewanż? – pytano po walce Angelo Dundee’go. – Nie widzę przeszkód, jeżeli pieniądze będą się zgadzały – odpowiedział trener. Pieniądze się zgadzały, a druga walka Listona z Clayem/Alim miała odbyć się pod koniec 1964 r. w Bostonie. Sonny trenował jak zwierzę. Nie odwiedzał kasyn, odstawił alkohol. Prasa w Denver pisała żartobliwe, że "były mistrz zniknął lub nigdy nie istniał”. Trenerzy izolowali swojego pięściarza od mediów i kibiców w górach Kolorado, gdzie codziennie rano przebiegał 9 kilometrów. – Mistrz nie jest w nastroju, mistrz nie jest w nastroju – słyszeli często ciekawscy reporterzy, gdy chcieli spotkać się z bokserem.

Punktualnie o 13:15 każdego dnia obozu, Liston pojawiał się na sali treningowej. Po rozgrzewce, o 13:45 stał złowrogo na ringu czekając na sparingpartnerów. 2 rundy z Fonedą Coxem, 2-3 z Amosem Lincolnem. Później kilka minut z ruchliwym Leroyem Greenem. Następnie 3 rundy obijania ciężkiego worka, po czym kolejne 3 rundy na gruszce. 3 rundy treningu na skakance przy akompaniamencie Jamesa Browna. 12 uderzeń piłką lekarską prosto w brzuch, po których trener Willie Reddish oddychał ciężko, a jego podopieczny bezlitośnie rozpoczynał 2 rundy przysiadów. Trening kończyły mostki zapaśnicze i stanie na głowie. – Ze 106 kg do 97 kg w 3 miesiące. Nieźle – podsumował zadowolony Reddish. – Zejdziemy do 95-96 kg – dodał trener. Liston ważył przed rewanżem z Alim tyle ile w 1959 r. gdy pokonał Mike’a DeJohna oraz o 4 kg mniej niż w pierwszym pojedynku w Miami.

Sonny był gotowy, aby jeszcze raz - być może ostatni - udowodnić, że jest najlepszym ciężkim na świecie. Gdy okazało się, że walka została odwołana z powodu kontuzji jego rywala, Liston się załamał. Miesiące ciężkich treningów i wyrzeczeń poszły na marne, a cały reżimowy cykl treningowy musiał zostać powtórzony. Widok Sonny’ego przy stole z żetonami i szklanką whisky nie był w Las Vegas niczym niezwykłym. – Gdyby tak nie szczekał, może nie dostałby tej cholernej przepukliny – mówił rozczarowany Liston.

Pojedynek przeniesiono z Bostonu do liczącego 40 tys. mieszkańców Lewiston w stanie Maine, 15 miesięcy po pierwszej walce i pół roku później niż pierwotnie ustalono. Walkę oglądało na żywo 2434 widzów – najmniej w historii bojów o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Ponownie faworytem był Liston w stosunku 7:5. Kulturoznawca Gerald Early opisał to spotkanie jako "pojedynek pomiędzy złem, którego Amerykanie nie znają (Ali i Naród Islamu), a złem, które już znali (Liston i mafia)”. Przed walką w Maine, Sonny wraz z żoną zamieszkał w hotelu The Mansion House, w miejscowości Poland - nazwanej tak na cześć indiańskiego wodza o tym imieniu.

"Czarnych Muzułmanów” uważano w tamtych czasach za tajemniczą sektę i zagrożenie dla prężnie rozwijającego się w USA ruchu praw obywatelskich. Grupa propagowała rasizm i antysemityzm oraz wartości odbiegające od tradycyjnych nauk Koranu. Wzbudzała strach, gdyż Elijah Muhammad (przywódca Narodu Islamu) dysponował wiernymi żołnierzami, eliminujących jego przeciwników.

Uważa się, że to właśnie na jego polecenie 25 lutego 1965 r. został zastrzelony duchowy przewodnik i przyjaciel Alego - Malcolm X, który popadł w konflikt z Elijah Muhammadem. Do najkrwawszych zbrodni powiązanych z Narodem Islamu należała egzekucja rodziny Khalida Hamasa Abdula Khalisa w 1971 r., który odszedł z sekty tworząc własne, mniej radykalne ugrupowanie, odrzucające m.in. segregację rasową. Grupa bojowa zwana "Czarną Mafią” zamordowała pięcioro dzieci Khalisa, jego wnuka oraz przypadkową osobę. Najmłodsza z ofiar przyszła na świat zaledwie 9 dni wcześniej i została utopiona w zlewie.

Gdy Muhammad Ali wkraczał na ring w Lewiston, przywitały go gwizdy nielicznych widzów zgromadzonych na hali, w której wcześniej odbywały się szkolne mecze hokejowe. Po raz pierwszy od lat Listona przywitały brawa. Walka ta, zakończyła się jednym z największych skandali w dziejach boksu. W 1. rundzie Ali wyprowadził krótki, niemal niewidoczny "cios widmo”, po którym Liston upadł na deski.

– Wstawaj frajerze! – wrzeszczał nad powalonym Muhammad Ali. – Nikt w to nie uwierzy, wstawaj i walcz! – nie przestawał krzyczeć. Ten widok został uwieczniony na jednej z najsłynniejszych sportowych fotografii XX wieku autorstwa Neila Leifera.

Liston zataczał się próbując powstać nieporadnie, po czym upadał ponownie. Sędzia Jersey Joe Walcott – niegdyś znakomity pięściarz, pozwolił na kontynuowanie walki, gdy były mistrz w końcu doszedł do siebie i stanął na nogach. – Minęło 17 sekund! – krzyczał znajdujący się przy ringu redaktor magazynu "The Ring” Nat Fleischer. Zagubiony Walcott posłuchał dziennikarza, wstąpił pomiędzy walczących i przerwał pojedynek unosząc rękę Alego jako zwycięzcy. – Oszustwo, oszustwo! – wołali rozczarowani widzowie.

W magazynie "Sports Illustrated” z 7 czerwca 1965 r. na okładce pojawiło się zdjęcie z tego niesławnego spotkania zatytułowane: "Ali-Liston II – walka, której nie widzieliście”. Wielu z obserwatorów, którzy oglądali to wydarzenie na żywo bądź w telewizji, nie dostrzegli ciosu powalającego Listona na deski. – Clay złapał mnie w pierwszej rundzie – tłumaczył się Sonny. – Nie straciłem przytomności, jednak nie mogłem się podnieść, bo on ciągle nade mną stał. Jak miałem walczyć dalej? – przekonywał.

Do dziś uważa się ten pojedynek za ustawiony. Nie miał co do tego wątpliwości Red Smith z "New York Herald Tribune”, który nie wierzył, że człowiek, który potrafił walczyć ze złamaną szczęką czy stawać we szranki z takim siłaczem jak Cleveland Williams, mógł być zraniony po tak "słabym” uderzeniu. – Liston zanurkował tak głęboko, że poziom wody w Androscoggin (rzeka w stanie Maine) wzrósł o 30 cm – pisał Smith.





W swojej książce "The Devil and Sonny Liston” Nick Tosches twierdzi, że Liston przegrał z Alim na polecenie Franka Carbo. – Sonny jako mistrz, to byłe złe wieści – pisał Tosches. Nie był popularny, pił oraz notorycznie popadał w konflikt z prawem. W tym czasie wisiał nad nim zarzut gwałtu (oskarżenie wniosła kelnerka z Denver). Więc kazali mu się pakować – twierdził autor.

Innego zdania był Jim Murray. – Chcecie wiedzieć co się stało? To wam powiem: Sonny Liston został zbity na kwaśne jabłko, to się stało! – twierdził dziennikarz. W tym samym numerze "Sports Illustrated” z 7 czerwca 1965 r. zamieszczono cztery zdjęcia, które klatka po klatce przedstawiają kluczowy moment walki. Na trzecim z nich ujęto chwilę, w której "cios widmo” dosięga szczęki Listona. Na czwartym widać, jak głowa byłego mistrza odskakuje, a jego lewa noga odrywa się od ziemi, na co wskazuje cień pod jego stopą. Późniejsze, bardziej skomplikowane analizy filmu z walki potwierdziły to, że Liston został rzeczywiście trafiony. Jednak żadna analiza nie jest w stanie odpowiedzieć na to, czy pięściarz mógł wstać z maty szybciej. – Mogłeś przecież wstać! – mówiła zapłakana Geraldine. – Powiedz jej Teddy…powiedz jej, że dostałem – prosił Sonny swojego sekundanta Teda Kinga. Geraldine nie wierzyła swojemu mężowi.

Sonny leci w dół i w dół, i w dół,
Sonny leci w dół i w dół, i w dół…

Autor: Artur Gorczyca
Źródło: http://www.ringpolska.pl/component/content/article/105-historia-boksu/6201-piosenka-dla-sonny-ego-listona-sw-mikolaj-z-getta 
Nowy temat Wyślij odpowiedź
Poprzedni temat

Wybór sprzętu, rękwice + buty.

Następny temat

Kurs instruktorki Krav Maga izraelskiej organizacji KMF

WHEY premium