Wszystko w porządku:)
Tylko wydaje mi się , że ten mój dziennik taki nudny jest, że chyba niekomu się tego czytać nie chce
no u mnie postępów raczej nie będzie ani poprawy sylwetki ani poprawy kondycji...tyle, że cały czas staram się nie zapuścić i trochę tą formę podtrzymywać...
od 13 maja wygląda to mniej więcej tak:
14maja
rower 1,5 godziny + 30minut dość intensywnie
16 maja
rower godzina
klatka (2hantle po 2kg) 15,15,18
biceps (3,5kg)15,18,18
unoszenie nogi w bok 30,30,30
unoszenie nogi w tył 60,60,60,
uda - przywodziciele - obciążenie nie wiem jakie bo tu chłopak po prostu dociskał mi nogi
(leżenie bokiem i unoszenie nogi)
19 maja
rower ok 1 godziny (byłam tak wściekła, że się wyżyłam na rowerze i ciśnienie to miałam raczej mega wysokie)
20 do 24 maja
wakacje w Darłowie - czyli
spacerowanie
22maja przeszłam ok 20km i widzę, że teraz każdy taki większy wysiłek kończy się spadkiem cukru...
Przeszłam sobie spacerkiem te 20km ale wracając myślałam tylko o tym co słodkiego sobie kupię jak już zejdę z plaży i dopadnę do cukierni(była drożdżówa i czekolada na gorąco
)
25 maja
rower godzina +
triceps - 6 serii z hantlem 3,5kg po ok 15 powtórzeń
26 maja
rower 1,5 godziny
łydki (7kg) 20,20,15
klatka(2,3kg) 20,20,20
biceps(3,9kg) 18,20,20
28 maja
rower - 1 godzina
30maja
przysiad plie (10kg) - 25,20,20,20,20
unoszenie nogi w tył (z klęku podpartego) 55,60,60
triceps (2kg) 15,15,15,20,20,20
Jeśli chodzi o jedzenie to jestem w 6 miesiącu (jutro zaczyna się 7 miesiąc) i już nie ma czegoś takiego jak zachcianki!!! Mogę jeść ryby, mięso, jajecznicę, jajka w każdej postaci i tak właśnie robię:) Nawet kilka razy się kurczak pojawił (z tym, że kurczaka zjem tylko wtedy kiedy go sama nie robię) i generalnie odżywiam się dość dobrze, sporo warzyw, owoców też, nie mam mdłości nic takiego.
W szóstym/siódmym miesiącu pojawia się zgaga i szczerze mówiąc nie można zjeść za dużej porcji bo SIĘ PO PROSTU NIE MIEŚCI
Na wakacjach byłam już bardzo głodna i zjadłam dużą porcję ryby, w panierce i do tego jakieś surówki i tak mnie wysadziło (wzdęło) że myślałam, że zaraz urodzę!!!! Więc nie przejadam się bo źle się później czuję.
Ale dziewczyny (i chłopacy którzy mają ciężarne dziewczyny) generalnie odżywiałam się przed ciążą PRAWIE wzorcowo i raczej nie lubiłam słodyczy. A teraz jak pojeżdzę trochę na rowerze albo posiłek się przesunie to niema żadnej siły która by mnie odciągnęła od wafelków albo jakiejś drożdżówki!!
Staram się nie stresować tym za bardzo:)
I co jest najgorsze......w Poznaniu wszyscy przygotowują się już do październikowego maratonu. A ja zauważyłam, że jak widzę biegających w mojej okolicy ludzi to mi się mega smutno robi, że ja to nie prędko wrócę do formy
ech..
To tyle u mnie:)