*** DZIEŃ 41 ***
PODSUMOWANIE
W przerwach między kolejnymi burzami i ulewami, wybrałam się w góry. Jako, że codziennie po południu pogoda się psuje, musiałam wyjść rano i jak najszybciej zejść na dół.
Wyruszyłam więc o siódmej. O tej godzinie na szlakach jeszcze pusto
Ze względu na formę treningu, pozwoliłam sobie nie liczyć kalorii i na sporą dawkę węgli.
DIETA i SUPLEMENTACJA:
Na śniadanie wcięłam jajka i owsiankę z kawałkami gorzkiej czekolady (90%).
Połowę ów czekolady schowałam do plecaka
Do tego jeden baton białkowo-węglowodanowy, dwie porcje whey'a, dwie butelki
Carni Line (wiśnia i arbuz).
Po wycieczce pochłonęłam z wielkim apetytem dużą porcję indyka z ryżem i warzywami, a na kolację twaróg.
Pozwoliłam sobie wyjątkowo tego dnia na większą dawkę
Therm Line forte. Pierwsza dawka poszła rano na czczo, druga w Dolinie Chochołowkiej (czyli po 80min spacerku), trzecia już po powrocie.
Carni Line na szlaku było pyszne, a po wypiciu butelka posłużyła mi do wymieszania białka.
Na Grzesiu pierwsza porcja białka:
TRENING
cardio
Podobno nie ma lepszego cardio, niż górska wycieczka.
Mój cel - Wołowiec - najbardziej z lewej. Widok z Polany Chochołowskiej.
trasa: 26km
czas całkowity: 7h 15min
czas bez odpoczynków: 6h 12min
przeciętne tętno: 139
maksymalne tętno: 178
recovery: (hr na starcie/w 30sek/w 60sek/w 90 sek/w 120sek/w 180sek): 176/147/132/120/114/108
i w ramach ciekawostki, wg. mojego pulsometru:
ilość spalonych kalorii: 3227 Kcal
Początek, czyli przejście Doliną Chochołowską to taki szybki marsz na rozgrzewkę.
Przy schronisku wypiłam CL, łyknęłam 2kaps TLF i rozpoczęłam wycieczkę właściwą. Trasa, 7,5 kilometrowa (różnica wzniesień ok. 950m) szła przez Grzesia, Długim Upłazem, Rakoń i w końcu Wołowiec.
Aż do Wołowca pogoda była świetna. Nie za gorąco, nie za zimno, nie padało, mało ludu.
Szło się świetnie i już mogę stwierdzić, że kondycja podczas testu poszła sporo do góry
Na Wołowcu zaczęło padać i grzmieć. A więc biegusiem na dół
Schodziłam trasą krótszą (5km), przez Polanę Chochołowską Wyżnią.
Potem, tradycyjnie dolinką, gdzie już kupa turystów i przyjemny, przedburzowy deszczyk.
W domu zameldowałam się przed 15tą. Ok 16tej lunęło niemiłosiernie, gradobicie jak rzadko kiedy. Ależ się cieszyłam, że w tym momencie wcinałam już obiadek w domu
Trasa z Grzesia na Wołowiec:
I Wołowiec już z bliższa
No, więc mimo burz dwutysięcznik zaliczony
Pozdrawiam
Zmieniony przez - kaniola w dniu 2009-07-02 21:22:57