Rodzice rozwalili mnie na łopatki, ułożyłam dietkę rybkową na cały dzień, już szłam do sklepu po nią, jak rodzinka przyjechała i wręczono mi prawie kilo cyca indyczego z tekstem "rób sobie z tym co chcesz", a już bekłam śmiechem jak zobaczyłam, że nie kupili mi tuny o którą prosiłam, a wzamian zestaw twarogu. Taki fajny dietowo dzień miał być, a tu znów mięcho i twaróg
Ale chyba wyszłam prawie obronną ręką z takiej nagłej zmiany i improwizowałam na bieżąco (nie było czasu układać ponownie).
1. Omlet z 3 jaj z płatkami owsianymi [60g] i jabuchem [100g] [B-27, T-20, W-48, 483kcal]
2. Chlebek razowy 50g, serek wiejski 150g, pomidorek 50g, polędwica (ta co ostatnio - znanej domowej produkcji) 40g [B-30, T-12, W-29]
3. Nuda - cyc indyczy 150, oliwa z oliwek 15g, kasza jęczmienna perłowa 30g, brokuły 100g [B-30, T-12, W-29, 343kcal]
[trening]
4. Cyc indyczy 150, kasza jęczmienna perłowa 70g, pomidorek 50g [B-34, T-3, W-49, 362kcal]
5. Będzie nuda, twaróg z oliwą [B-28, T22, W-6, 332kcal]
[B-152, T-73, W-155, 1893kcal]
Dietowo czekam na kasiurę, muszę sobie uzupełnić "magazyn" o jakieś rybitwy i ciekawsze produkty bo zwariuję, jak widać rodzina potrafi mnie uzupełniać o bardzo nudne produkty ;) Choć lepsze kilo indyka, niż jak ostatnio, mintaj który miał więcej lodu jak ryby
Treningowo - chyba nerwiki z rana się na mnie odbiły, no i pogoda, stojące powietrze czekające na burze, przelotne deszczyki, które wysychały nim dotknęły chodnika.
Rozgrzewka, cieplutko, lekko dusznawo, 1 obwód zrobiony, ja już cieplutka, przerwa 5 minut bo se ludzie zamiast pokoju oglądali moje zwierza, ładuję drugi obwód, słyszę za drzwiami wyimaginowany młotek aukcyjny - ludzie zdecydowali się kupić naszą chatę (czyli za miesiąc się wyprowadzam) - mało sobie zębów nie wybiłam hantelką
kontynuacja obwodu już z mniejszą siłą, zerowa koncentracja, przerywnik na oglądaczy nr 2, kontynuacja, no i już opadłam emocjonalnie, odpuściłam 3ci. Krótkie cardio, rozciąganie, obiadek postawić na podgrzanie i zjeść, nawet prysznic musiał poczekać bo dzieciak latał po chacie wybierając który pokój będzie jego (mój
). Także kiepskawo jakościowo, ale było, nie dałam sobie wymówki wymyśleć i to się też liczy.
1.
Napinanie mięśni brzucha leżąc ( niech ten drążek przyjdzie bo trochę za łatwe) 15x / 15x
2.
Wspięcia na palce obunóż (myślę nad zmianą, by robić 1 nodze) 15 / 15
3.
Przysiady z obciążeniem w rękach (o to lubię) 15x(2*5kg) / 20 (2*5kg)
4.
Z braku drążka próbuję wiosłowanie (technika do d, bo czuję bardziej triceps niż plecy) 12x5kg / 12x4kg
5.
Pompki (na kolankach bo klasyka jeszcze nie umiem) 12x / 12x
6.
Podciąganie hantelek wzdłuż tułowia (mrau, lubię) 10x(2*5kg) / 10x(2*5kg)
7.
Uginanie przedramion (mrr też lubię) 12x (2*5kg) / 10x(2*5kg)
8.
Pompki w podporze tyłem (ja to znam jako dipsy, tortura dla mych triców) 8x / 8x
9.
Uginanie nadgarstków (nudne) 15x4kg / 15x4kg
Ad. 4. Drążek powinien być w tym tygodniu, odetchnę z ulgą jeśli chodzi o brak techniki wiosłowania, będę stękać że siły brak
W ogóle to dziwnie jest, bo w trakcie ćwiczenia nie czuję by plecy pracowały tam gdzie mają, czuję triceps, w przypadku lewej ręki czuję także... ciepełko na lewym pośladku haha. Ale teraz czuję że plecki pracowały dziś (i tylko je czuję aktualnie).
Ad. 8. Nie wiem czy to wina techniki w wiosłowaniu, czy techniki przy tym, czy trica gorszego niż u komara, ale robię tylko 8 powtórzeń, bo gdybym miała robić więcej, to albo bym pierdykła z hukiem, albo jechała na granicy bólu, albo jeszcze dalej za tą granicą. W każdym razie moje tricepsy są obecnie ledwo wyczuwalne palcami, kiedyś to ich nawet napiąć nie umiałam.
Ad. 9. Nudne bo to takie smutne ćwiczenie, ale lubię moje przedramiona to nie omijam. 4kg bo cięższą i zarazem większą wymiarami (inny rodzaj budowy) hantelką bujam na boki.
Także jak widać mimo słabej ciężkości hantelek czuję trening, ale.. tu dobra wiadomość, bo choć za miesiąc się wyprowadzam i mi się to nie podoba to.. w małej klitce z naszym zoo i rodzicami nie będzie miejsca na trening i chcąc nie chcąc, siłownia musi być
Wcześniej niż planowałam (bo ja się wynoszę na swoje w sierpniu/wrześniu). I mimo iż taki drobny trening potrafi dać mi po d.. pupie, to trzeba będzie za miesiąc (lub wcześniej) wyskoczyć z kasiury, w związku z czym zadbam o to by ktoś zadbał o moją technikę. Tu będzie zonk, bo z takim ACT będzie problem o sprzęt i przerwy między ćwiczeniami, chyba będę się musiała postarać o coś nowego (ups).
A byłabym zapomniała - Kaniola, chory zwierz to pan fretek, ale leczona pełna ekipa czyli drugi fretek + pies, prócz tego jest trochę więcej ekipy zwierzowej, ale o tej miłości może poza blogiem bo sama sobie temat zaspamuje
Zmieniony przez - Talibaba w dniu 2009-06-09 20:18:26