Dzisiaj dzień leniwca, kompletnie nie szło wyjść z domu pobiegać, bo za oknem dział się koniec świata, jak się skończył to już ja byłam w wirze zajęć innych, przez co jedzonko gorzej wchodziło, bo trzeba było momentami wziąść głębszy oddech przed ostatnimi kęsami.
Dietka:
1. Omlet z 4 jajec z płatkami owsianymi (50g) i truskawkami [B-34, T-25, W-44, 538kcal]
2. Tuńczyk (120g), sałata, ogórek, orzechy włoskie (20g) [B-29, T-15, W-śmieszne, 256kcal]
3. Cyc indyczy (140g), Kasza perłowa (50g), pomidor (150g), brokuły (40g), oliwa z oliwek (15g), cebula i papryka w ilościach śmiesznych [B-32, T-17, W-39, 442kcal]
[miałam biegać, nie biegałam, "odgryzowywałam" mieszkanie, więc aktywnie choć nie tak jak chciałam]
4. Mintaj
(150g), ryż brązowy (70g) [B-30g, T-2, W-48, 335kcal]
5. Nuda - twaróg (150) z oliwą (15) [b-28, T-22, W-6, 332kcal]
6
stado pu-erhów by to strawić
(po pu-erhu szybko się głodna robię)
Całość: B: 153, T:81, W:138, 1903kcal
Kavva też się Cieszę z bloga. Nie wierzyłam w jego motywacyjną moc, raczej liczyłam na to, że na bieżąco ktoś mnie ochrzani za błędy
A tu niespodzianka, niby mam jakiś stopień anonimowości, a tu czuję wewnętrznie, że jak polegnę to będzie wstyd, większy, niż gdyby ktoś tu mnie znał osobiście.. Zwłaszcza że obróciłam swoje życie do góry nogami prawie nagle, ale też przez to nie pluję sobie w brodę za 2 łyki coli dzisiaj, bo 2miesiące temu poszły by 2 litry w kilka godzin
Chyba wspólne marzenia/cele dodają tego wstydu, bo widząc foty obecne Kanioli, plecy Obli to lepiej niż oglądać sławy kulturystyki/fitness.
Dzisiaj zadając głupie pytanie o dysproporcję siły rak, skorzystałam z wyszukiwarki i.. znalazłam siłownię oraz namiary na drugą, trzeba będzie wpaść do obu, rzucić okiem, pogadać, spróbować wyczuć klimat. Jedna to taka z grzybkiem, druga jest nowsza (ma jakieś 3-4lata), w sumie druga to "odłam" pierwszej, fotki zapowiadają się dużą ilością ławeczek, więc może na początek nie będą mnie zganiać na rowerki
. Sama też niebardzo chcę korzystać zbyt często na siłowni z tego sprzętu, bo mogę z niej wracać truchcikiem lub rowerkiem przez las do domu (powietrze, a nie opary potu
). Poza tym, co do tego zganiania, to nie wiem, może myślę jeszcze stereotypowo o "miśkach" i "cześkach" z siłowni jako o tych draniach co mi kiedyś ładne epitety wyrecytowali
Zostaje mi problem rozwiania wątpliwości lepszej połowy, boi się że będę dążyć do fury mięśni bez kobiecej miękkości, a ile trzeba się starać by w sieci znaleźć kobietę z fajnymi mięśniami na napince, by obok mieć ją na luzie, musi zobaczyć że będzie się w co wtulić w nocy