Podstawą drugiego posiłku miał być serek wiejski, który jeden został w lodówce. Niestety okazało się, że to nie jest jeden z moich - to rodziców. Poznałem po dacie ważności - 12 grudnia ubiegłego roku.
Musiałem sobie zrobić jajecznicę (nie miałem nic innego) i trochę mi to psuje dotychczasowy bilans, ale przeżyję.
Z resztą - dziś i tak będę musiał spożyć więcej kcal. Wedle rozpiski to został mi posiłek przedtreningowy, posiłek potreningowy i kolacja białkowa. To by się skończyło gdzieś koło godziny piętnastej. A ja nie chce wieczorem głodować
Dziś po raz pierwszy od kilku miesięcy ważę poniżej 99 kilogramów. Ot, taki drobiazg - ale takimi drobiazgami pielęgnuję mój optymizm :)
Kiedyś widząc kobietę z bananem w ustach miałem bardzo kosmate skojarzenia. Dziś martwię się o jej limit węglowodanów
Mój dziennik:
http://www.sfd.pl/Cien_lasu_/Kroczkami_pomalu_az_do_idealu-t471398-s1.html