bo mimo wszystko organizm sie później upomina
bo mimo wszystko organizm sie później upomina
Dziś po południu czeka mnie wyzwanie - najpewniej pół dnia spędzimy u babci, tam oczywiście będzie wielki obiad. Ciekawe jaką teraz będę musiał znaleźć wymówkę
Kiedyś widząc kobietę z bananem w ustach miałem bardzo kosmate skojarzenia. Dziś martwię się o jej limit węglowodanów
Mój dziennik:
http://www.sfd.pl/Cien_lasu_/Kroczkami_pomalu_az_do_idealu-t471398-s1.html
trzymam kciuki przed okresem dietetycznej próby, ja bym miała najwiekszy problem z tym weselem..........
Na rodzinkę taki łatwy plan nie przejdzie - nie mam najmniejszej ochoty się im przyznawać, że jestem na diecie
Już dosyć, że rodzice wiedzą i:
- czepiają się
- komentują co jem
- śmieją się pod nosem
Gdyby do tego na cały wieczór miało dołączyć 10 kolejnych osób to chyba bym tego nie przeżył
Kiedyś widząc kobietę z bananem w ustach miałem bardzo kosmate skojarzenia. Dziś martwię się o jej limit węglowodanów
Mój dziennik:
http://www.sfd.pl/Cien_lasu_/Kroczkami_pomalu_az_do_idealu-t471398-s1.html
dośc dziwnie to wygląda
ja już w ogóle nie mówię nikomu o tym co robię bo wieczne komentarze są dołujące, wolę wymyśleć jakąś ścieme jak zatrucie czy cos i mieć spokój
a z tymi węglami dodatkowymi spytaj kogoś doświadczonego, ale raczej powinno się trzymać rozpiski...
Tak (mniej/więcej) będzie moja ściema wygladać. Rodziców muszę w to wtajemniczyć.
A co do węgli to faktycznie, spytam. Ale może jutro, dziś mały ruch w dziale odchudzanie - pewnie dlatego, że w święta mało kto o przestrzeganiu diety myśli
Kiedyś widząc kobietę z bananem w ustach miałem bardzo kosmate skojarzenia. Dziś martwię się o jej limit węglowodanów
Mój dziennik:
http://www.sfd.pl/Cien_lasu_/Kroczkami_pomalu_az_do_idealu-t471398-s1.html
To tylko jedna impreza i nic po za psychika(jesli ciagle bedziesz liczyl kalorie), Ci to nie popsuje...
Zmieniony przez - bolek1970 w dniu 2009-04-12 15:20:50
Dziś mi się udało wg. podanej wcześniej wymówki
Część rodzinki jeszcze wpadnie do nas na kolacje + deser, ale ja już w tym uczestniczyć nie muszę. Więc wszystko skończyło się dobrze.
Za godzinkę, dwie opiszę mój dzisiejszy dzień.
Kiedyś widząc kobietę z bananem w ustach miałem bardzo kosmate skojarzenia. Dziś martwię się o jej limit węglowodanów
Mój dziennik:
http://www.sfd.pl/Cien_lasu_/Kroczkami_pomalu_az_do_idealu-t471398-s1.html
- kasza gryczana
- jajka gotowane
- warzywa
- oliwa
Posiłek przedtreningowy:
- kasza gryczana
- kurczak
Posiłek potreningowy:
- kasza gryczana
- kurczak
Podwieczorek:
- serek wiejski
- warzywa
- orzechy
Przed snem będzie ser twarogowy półtłusty z oliwą i warzywami.
Odstępstwa:
- plaster szynki gotowanej na śniadanie (domowej roboty przez rodzinnego rzeźnika, wliczone do bilansu)
- kilka tic-taków. Coś koło 10 kcal
Bilans:
Białko, tłuszcze w okolicach 100%, węglowodany w granicach 90%. Ujdzie.
Trening:
30 minut intensywnej jazdy rowerkiem stacjonarnym (na taki prawdziwy nie miałem za bardzo czasu).
Ogólnie wszystko pięknie. tylko mało wody piłem. Zaraz nadrobię.
I kusiło mnie strasznie, żeby węgle z kaszy w potreningowym zastąpić czerwoniutkim, pachnącym i błyszczącym jabłkiem.
Ale jednak kasza...
Kiedyś widząc kobietę z bananem w ustach miałem bardzo kosmate skojarzenia. Dziś martwię się o jej limit węglowodanów
Mój dziennik:
http://www.sfd.pl/Cien_lasu_/Kroczkami_pomalu_az_do_idealu-t471398-s1.html