Tajne i dawno zakazane zabójcze techniki ...............SPAMOWANIA %-)

nie ma za co

Dobra, zmieńmy temat bo coś za dużo tu tego przytulania...

Jaka tu normalnie atmosfera love&peace zagościła aż miło

Filmik fajny, że aż boli

P.S. Fajny kawał słyszałem ostatnio:

Pan Jezus pewnego dnia incognito przechadzał się po Nowym Yorku. W momencie kiedy przechodził przez slumsy, zaczepili go hipisi, którzy palili trawkę. Zaproponowali Jezusowi, żeby z nimi zapalił. Pan Jezus mówi sobie - czemu nie i zaciągnął się. Po pewnym czasie przypomniał sobie że się nie przedstawił hipisom, i mówi:
- Jestem Jezus.
A oni na to:
- I o to chodzi!



Zmieniony przez - Miro86 w dniu 2009-02-09 20:39:44

zmieniamy temat...
kolacja...a danie główne to ....jedwabniki, ćmy, skorpiony i...cykady

Zmieniony przez - wuxia w dniu 2009-02-09 23:48:44

a na deser......jeżowiec

Apropo chińskiej kuchni...Podobno historia autentyczna,opisana kiedyś w którejś z gazet.Jednej Polce kiedyś spodobały się "krzaczki chińskie" na serwetce w restauracji chińskiej, chyba w Szwecji,jak była tam na początku odwilży po upadku komuny u nas.Gdy wróciła do kraju wyszyła sobie takie same na bluzce.Pani była przewodniczką wycieczek i gdy dowiedziała się,że będzie oprowadzać chińską wycieczkę po stolicy,chciała zobić im przyjemność i założyła bluzkę z wyszytymi "krzaczkami".Chińczycy ponoć mieli niezły ubaw,aż któryś w końcu wytłumaczył zdziwionej i nieświadomej niczego pani przewodnik z czego się śmieją.Napis z restauracyjnej serwetki skopiowany na bluzce u pani brzmiał:"Szybko,tanio,przyjemnie

Zmieniony przez - słaby 56 w dniu 2009-02-10 00:08:19

to nic słaby....ale jak ktoś robi sobie tatuaż...zupka z kurczaka.. znakami.. to dopiero jest polewka

Niestety taki tatuaż widziałem u napakowanego gościa idącego sobie ulicą w centrum Warszawy. Na karku pionowo miał wytatuowane trzy znaki: 即食面 (ji shi mian) - tłumacząc tym, którzy nie widzą chińskich czcionek - tak po chińsku nazywa się to, co u nas znane jest jako "chińskie zupki".

A innym razem dostałem maila od gościa zajmującego się tuningiem samochodów, który jakiemuś gościowi, zainteresowanemu chińskimi krzaczkami wstawił napis na karoserię, a dopiero po fakcie starał się dowiedzieć, co to znaczy. Napis był raczej japoński, a znaczył "nawóz do drzewek bonsai".