Co prawda nie do szkoly, ale do pracy - rowniez mialem problem z posilkami.
Mam taka robote, ze raczej nie moge sobie zrobic przerwy na lunch, siedze caly czas przed compem i wslepiam sie w ekran, wiec w zasadzie zostaja tylko kanapki, ale ile mozna?
Wiec juz od dluzszego czasu robie tak:
Na drugie sniadanie, ok 9.00 -
platki owsiane (100g) na wodzie rozrobione z OVOPOLEM (40g) i zmiksowane w mikserze (to samo jem na I sniadanie o 7.00, wiec po prostu robie 2* wiecej i wlewam druga porcje do bidona.
przekaska o 11.00 czarny chleb, lub grachamka z piersia kurczaka i salata + pomidor.
pierwszy lunch o 13.00: cycki kuraka z ryzem/kasza (gotuje poprzedniego dnia wieczorem i pakuje w pojemnik) jak moge wyskoczyc do pomieszczenia kuchennego, to podgrzewam na mikrofalowce, jak nie to wciagam na zimno (ta druga opcja niestety czesciej)
drugi lunch 15-16: cycki kuraka + ryz/kasza - analogicznie jak pierwszy lunch.
Zaraz po robocie jest silka, potem trzeba przygotowac posiki na nastepny dzien.
Tak wiec troche tego targam do pracy, pelny plecaczek zarelka - z ze sie troche smieja w pracy? no to co. Ja sie smieje z ich fastfoodow i pizzy i obwislych brzuchow, chudych raczek i patykowatych nozek. Smiechy sie skonczyly, jak kiedys poszlismy na basen i bylo widac efekty regularnej diety + treningu.
Zreszta juz sie wszyscy przyzwyczaili, ze jem jak kon, a moje stanowisko pracy przypomina pasnik.
Olac pajacow! trzeba robic swoje i cieszyc sie z efektow
no pain, no gain