Off-top, ale bardzo ciekawy i nostalgiczny.
To się zaczynało już od dzieciaka, pierwsze bitwy "podwórko na podwórko" np. na kamienie
gdzie nie raz dochodziło do różnych uszkodzeń ciała czy skrzykiwanie się w celu wygonienia obcych z "naszego" boiska/podwórka. W szkole gnębienie młodszych przez starszych to w ogóle był standard. Solówy. Wiadomo ktoś zawsze dostał po gębie, ale raczej nie było z tego afery. No i wszechobecne "krojenie" - z każdej dalszej (tj. poza osiedle) wyprawy można było wrócić nie tylko bez roweru/zegarka, ale także kurtki, czapki czy butów co dziś w ogóle jest nie do pomyślenia. Pamiętam jak kiedyś w zimie widziałem kolesia, który w skarpetkach do domu wracał, bez swoich nowych adidasków (oczywiście oryginalne spod pałacu). Otaczała cię grupa i "wyskakiwałeś" z fantów dobrowolnie lub nie.
Subkultury pod koniec lat 80 były cały czas dość silne, ja pamiętam odwieczną walkę skinów z punkami. Oczywiście jak się widziało grupę skinów to się szybko przechodziło na drugą stronę ulicy. Dresiarstwo pojawiło się trochę później, jako naturalna ewolucja osiedlowej patologii. Jaskrawe buciki, dres i tzw. fjlejers były jak barwy wojenne. Potem w latach 90 na ulicach dużo zrobiło się tzw. karków i oczywiście wielu nie było żadnymi gangsterami, ale chętnie za takich chciało uchodzić. W mordę można było dostać z byle okazji.A zuchwalstwo tych prawdziwych gangusów, czy tam jakiś ich szeregowych żołnierzy to wogóle osobna historia, oni w zasadzie niczego się nie bali zrobić (Policja była wtedy bezradna).
Chyba każdy kierowca pod fotelem woził pałę, albo inne ustrojstwo do obrony/ataku.
Mój starszy kumpel trenował w tamtych czasach KK i rzeczywiście był wtedy niezłym kozakiem. W ogóle SW nie były aż tak popularne, więc trenując cokolwiek miało się już jakąś tam taką przewagę, bo prawdopodobieństwo spotkania kogoś kto też coś trenuje było mniejsze. Z reguły na podwórku wiadomo było jeśli ktoś umiał się bić.
Dużo było też zwykłych osiłków chcących się spróbować. Ja całe życie jeździłem na wakacje na mazury do jednej wsi i tam pamiętam ulubioną rozrywką miejscowych było nap*****lanie się, albo z sąsiednią wsią (w ramach lokalnego patriotyzmu) albo stukanie "studencików" którzy przyjeżdżali z dziewczyninami pod namiot. Oczywiście pały, sztachety itp norma.
Raczej miało to same minusy. Jedynie to może wyrabiało jakąś taką odporność, na sytuacje stresowe czy dostanie po ryju, ale to pewnie też dyskusyjne.
edit: jeszcze mi się przypomniało, że ja od 4 klasy podstawówki nosiłem przy sobie nóż sprężynowy. Dużo chłopaków coś miało. Raz go nawet wyjąłem w sytuacji, gdy jakiś straszy uczeń się do mnie przyczepił, na co on też wyjął nóż
na szczęści do niczego nie doszło i się rozeszliśmy. Innym razem Pani od polskiego skonfiskowała mi tzw. motylka, ale w zasadzie nie było żadnych konsekwencji. Popularne też były kastety.
Zmieniony przez - natolin w dniu 2020-04-30 11:49:00