Czas nadrobić zaległości. Piątek nietreningowy, za to znowu znajomi namówili na spotkanie przy grach. Ale tym razem grzecznie o 2 do domu wróciliśmy (chłop zaczął przysypiać i trzeba było się zwijać), reszta ekipy dzielnie do 6 rano walczyła
W sobotę pospałam, potem zakupy, sprzątanie, gotowanie... Wieczorem poszliśmy do teatru... ależ się wynudziłam. Mało szczęki od ziewania nie zwichnęłam. Jednak nie rozumiem współczesnej sztuki i nie rusza mnie to wcale. Zgodnie uznaliśmy, że następnym razem idziemy na jakiś koncert. W niedzielę nauka pełną parą, a w ramach przerwy godzinny 'trening' (w domu, bo siłownia w niedzielę zamknięta) z wykorzystaniem karimaty, 5 kg hantli i cc. Nawet się nieźle zmęczyłam tą improwizacją.
Wczoraj jakiś spadek morale i zniechęcenie do wszystkiego. Nauka nie szła, na siłowni też słabo, chyba tymi egzaminami się zaczynam bez sensu stresować, bo niecały miesiąc został i sraczusia się włącza. Dobrze, że przynajmniej w pracy luźno.
Miska w piątek i sobotę taka sobie: trochę piwa, kilka garści popcornu i czipsów, domowa pizza, chrupki kukurydziane. Od niedzieli micha już ok.
Wczorajszy trening:
1. opuszczanie na drążku
8+7+7 opuszczanie nachwyt
7 opuszczanie podchwyt
2. wiosłowanie hantlem w oparciu o ławkę
4x8x12kg, 2x10x9kg
3.
przysiady ze sztangą
10x25kg, 10x30kg, 9x32,5kg, 8x35kg
4. pompki
4x10
5. rozpiętki w na ławeczce skośnej
3x12x5kg (5 kg w ręce)
6. wyciskanie hantli nad głowę siedząc
4x8x9kg (9 kg w ręce)
7. Uginanie młotkowe przedramion
4x8x7kg (7 kg w ręce)
8. unoszenie kolan do brzucha w oparciu na przedramionach
4x12cc