To mój pierwszy post - do tej pory byłem tylko biernym czytelnikiem i klientem sklepu, a teraz chciałbym się przywitać ;)
Wracając do tematu...
Od listopada jestem na masie, którą planuję zakończyć w kwietniu. Miska dopięta na 95%, bo te 5% stanowią planowane cheaty albo okresowe zachcianki mojej dziewczyny na tzw. "chodźmy coś zjeść". Problem polega na tym, że między posiłkami często odczuwam poczucie, które nawet nie tyle jest głodem co chęcią przegryzienia czegoś - owoc/drożdzówka/baton/kur*a kawałek suszonego wieprza... cokolwiek - nawet kawałek jakiejś śmiesznej Belvity (powaga, czasem czuję się jak w ciąży).
Obecnie to wygląda tak:
DT - 2870kcal
Białko - 213g
Tłuszcze - 79g
Węglowodany - 306g
DNT - 2380kcal
Białko - 212g
Tłuszcze - 105g
Węglowodany - 132g
Problem leży chyba tak naprawdę tylko w mojej głowie, bo pracując w biurze te posiłki są dla mnie również jakimś wyznacznikiem upływającego czasu. Wrzuciłem ostatnio do miski produkty o niskim IG i staram się w ten sposób zapychać ale o ile nie mam faktycznie ochoty na pełny posiłek (spoko), o tyle ciągle mam wrażenie, że jakaś przegryzka się zmieści. Dodam, że rzadko jem śmieci i w sumie nie wiem, skąd to wynika.
Jakieś pomysły na to, jak sobie poradzić z głodem na masie?