Wszystko co odzwierzęce out - czyli jaja, miód również, ale np mleka używam - w wersji roślinnej, sojowe/ryżowe/owsiane/migdałowe (owsiane robię sama, wychodzi nawet taniej niż krowie).
Okej, w sumie to należy się jakiś post wyjaśniający dla moich obserwatorów, o co w ogóle tej Skelque chodzi i co ona ostatnio odwala z tymi miskami
Dieta wegańska to coś czego chciałabym spróbować, czuję i czułam taką potrzebę wprowadzenia zmian w mojej diecie. Mięso mnie zaczęło odrzucać, nabiał nudzić, jaja jakoś tak... no bez szału - straciłam totalnie ochotę na te produkty. Jadłam, bo jadłam, coś trzeba jeść przecież, a poza tym taką dietę miałam od zawsze. Dlaczego nie spróbować czegoś innego, nowego, niestandardowego? Nie ukrywam, aspekty ideologiczne które idą razem z tym stylem odżywiania również do mnie przemawiają, ale to forum nie jest miejscem na dzielenie się tego typu przemyśleniami.
Póki co zostaję przy diecie "plant based", bo czuję się z tym dobrze, a o to chyba chodzi, żeby czuć się dobrze z tym co robimy, co jemy, jaki prowadzimy styl życia.
Jeżeli będę miała jakieś negatywne skutki tego żywienia, nie będę progresować siłowo, stracę siłę, ochotę do życia, albo zapragnę po prostu wrócić do diety tradycyjnej i zjeść steka to to zrobię.
Mocno wierzę, że ta zmiana będzie jednak dla mnie pozytywna, że nie ograniczy moich postępów, a wręcz przeciwnie, pozwoli uwolnić skrywane we mnie pokłady siły i energii. Od razu zaznaczam, że została mi jeszcze
odżywka białkowa, która jest oczywiście pochodzenia zwierzęcego, ale zamierzam ją na spokojnie dojeść, nie będę się spinać. Następne jakie będę kupować będą już na bazie białka grochu. Tak samo jak pozostałe suplementy, będę stopniowo wymieniać na roślinne substytuty, nigdzie mi się nie spieszy.
Jeśli chodzi o aktualne makro, to założenia są takie: około 110g białka, przynajmniej 55g tłuszczy, a resztę dobijam węglami (około 240g) do 1900 kalorii. Nie jest to dużo, niektórzy robią na tym redukcję, ale ja już na tych kaloriach odnotowuję mały wzrost wagi - mam nadzieję, że to ustanie, muszę znaleźć jakąś równowagę. Od stycznia do lipca byłam na niskich kaloriach, muszę się jeszcze rozkręcić, jak i również ustabilizować po wakacjach (na których nie liczyłam miski i pewnie teraz jeszcze są "efekty" rozpusty). Zobaczymy jak to będzie dalej wyglądać.
Mam nadzieję, że nie zostanę wyklęta przez te eksperymenty i nie skończę z banem na wygnaniu.
Trzeba próbować różnych rzeczy w swoim życiu, a nuż można inaczej?
Zmieniony przez - Skelque w dniu 2017-08-28 10:35:03