ronie220Rzeczywiście warto podchodzić z pewną dozą dystansu do naszej pasji-szczególnie kiedy trenujemy tylko dla siebie. Jeśli sport jest wszystkim, to porażka w tej dziedzinie jest niestety porażką życiową, bo treningi były całym naszym życiem. Z drugiej strony ze zbyt luźnym podejściem nie wybijemy się z tłumu. Potrzeba poświęcenia i ciężkiej pracy.
Także warto wypracować pewien kompromis i nie popadać w skrajności. Uważam, że nadgorliwość również może ograniczać nasze postępy.
Powiem Ci ciekawy i głęboki temat
Jeśli sport jest wszystkim to już jest źle z samego założenia. Musisz mieć alternatywę nie ważne czy jesteś mistrzem olimpijskim czy mistrzem świata. Jak nie masz alternatywy to utoniesz wraz z biegiem lat, bo to wielki biznes. Tylko głupiec bierze z kupki. Pieniądze muszą same na siebie pracować. Sport to możliwości fizyczne, gdy je zatracasz wraz z wiekiem musisz umieć robić coś innego, bo zostaniesz na lodzie. Emerytura olimpijska etc i teoretycznie nie musisz nic robić, ale wyobraź sobie, że byłeś cały czas aktywny i nagle dopada Cię emerytura, pewnie na początku jest fajnie wycieczki etc ale z czasem pewnie zacząłbyś umierać z nudów z tego lenistwa, brak wyznaczania sobie ambitnych celów, bo umówmy się wycieczka do Amazonii ambitnym dla Ciebie celem nie jest, tylko zachcianką... to zabija.
Trzeba pracować ciężko oczywiście, ale przy tym nie haotycznie i bez pośpiechu. To przede wszystkim. Gdy zaczynasz czegoś za bardzo chcieć to szybko się wypalasz. Choć na początku daje to złudne poczucie pewności siebie, mega motywacji i adrenaliny to w rzeczywistości spala psychikę za czym podąży ciało. Tu bardziej chodzi o to by ten głód odczuwać cały czas, to parcie na zrobienie czegoś nieosiągalnego dla większości, dlatego lepiej chodzić niedotrenowanym niż przetrenowanym. Jak ciągle czujesz ten głód to motywacja nie spadnie ani na chwilę. Pośpiech jest przydatny w łapaniu pcheł, w żadnej innej dziedzinie rzadko kiedy się sprawdza na dłuższą metę.