Jedzenie dzisiaj to był wyczyn :) owsiana na "chodząco" po mieszkaniu, na drugie śniadanie kanapka w drodze na autobus, na obiad kasza jaglana z jogurtem i owocami jedzona na dworze przy jednoczesnym usypianiu juniora w wózku (spieszyłam się do lekarza). A kolejny posiłek na ławeczce przy skwerku (kasza jęczmienna z warzywami i kurczakiem). Stwierdziłam, że zjem go w drodze powrotnej od lekarza, bo w domu nie zjem go w spokoju ... i miałam rację. Dopiero kolacja w mojej ulubionej pozycji, czyli na pół leżąco, w ciszy i spokoju :)
Co prawda wczoraj był dzień pomiarowy, ale niestety zapomniałam o tym fakcie w ferworze porannej bieganiny. Spadeczki są, nieduże ale i aktywności było mało. Jeszcze jeden tydzień zostanę na obecnym poziomie kaloryczności, tylko zintensyfikuję trening i zobaczymy, czy coś ruszy.
Zmieniony przez - mamuśka w dniu 2015-08-27 10:18:27
Co Cię nie zabije to Cię wzmocni.
Jak widać żyję, więc nie zabiło :)