Walka z cholesterolem i samym sobą

Ja nie znam ostatecznej odpowiedzi Równie dobrze (albo i lepiej) wygląda również segment żywności odtłuszczonej, która - powie to większość dietetyków - jest totalnie bezwartościowym śmieciem. Unikam glutenu. A co mi szkodzi? Na całe szczęście w karkówce i smalcu nie ma go za wiele, a z przetworami zbożowymi wziąłem rozwód.

http://potreningu.pl/articles/3751/pieczywo-bezglutenowe-dla-kazdego 

Nie można się dać ogłupić wszystkim co piszą... przede wszystkim problem stanowi zwiększone spożyciie przetworzonych i bardzo łatwo dostępnych węglowodanów prostych w tym bardzo bogatej w gluten mąki pszennej z wielokrotnie modyfikowanej może nie do końca genetycznie ale krzyżowanej pszenicy. Wszystko w celu zwiększenia plonów z hektara. Problem w tym, że przede wszystkim nasze organizmy nie do końca przestawiły się na trawienie zbóż gdyż są one w diecie człowieka zaledwie kilka tysięcy lat. Kolejna sprawa to jakość tych zbóż. Nasi pradziadowie jedli chleb żytni pełnoziarnisty na zakwasie nie drożdżach. Z tego względu nie chorowali jak my teraz. Z tego względu piekę obecnie taki sam chleb dla żony a ponieważ jem chwilowo węgle wpadnie czasem kromka lub dwie. Zakwas robię sam, chleb z dodatkiem tylko wody i soli, ziarna dyni lub słonecznika na wierzchu. Podam przepis jakby ktoś chciał. Mąka polska lub irlandzka w zależności od dostępności z pełnego ziarna i odrobina cierpliwości żeby rosło jak na drożdżach.
Leciwa już ciotka opowiedziała o swoim wuju mieszkającym pod nią. Facet ma blisko 100 lat i w zeszłym roku był pierwszy raz w życiu u lekarza. Nie bo mu coś dolegało ale dlatego że mu sugerowano sprawdzić się. Oczywiście jest w pełni zdrowia silny i sprawny jak na swój wiek. A jego dieta to chleb ze smalcem czyli teoretycznie kiepskie połączenie... pewnie jakiś ogóreczek i inne warzywko wpadnie przy okazji. Sam drzewa narąbie, zakrzątnie się dookoła mieszkania, w piecu napali itd. A więc chleb pewnie nie zabije. Kwestia naszych wyborów bo białe bułeczki tyle warte ile kalorie z nich dostarczone. To samo biały makaron. Ryż brązowy, kasza gryczana oraz jaglana, quinoa - komosa ryżowa. Innych zbóź raczej nie tykam.

Coś konkretniej o tym chlebie??
Jak się robi zakwas i w ogóle? W piekarniku to pieczesz?
Może jakiś artykuł polecisz?

Staram się kupować chleb żytni na zakwasie (ale biały), a czasem kupię żytni w lidlu (tyle, że to z tych "głęboko mrożonych", czyli też nie jest najlepsze).

Chleb na zakwasie nie oznacza że jest bez drożdży ale może być. Tyle że w dzisiejszych czasach mało która piekarnia postara się o to bo z drożdżami łatwiej i szybciej.
Kwas robię raz i używam miesiącami albo dłużej jeśli mi się słoik np nie zbije jak kilka miesięcy temu :).
Nie jest to ten sam kwas ale po prostu z każdego kwasu zostawiam porcję na wymieszanie i zrobienie kolejnego.
A więc tak - potrzebna mąka żytnia razowa oraz ciepła woda. Wszystko. Dosłownie. Jeśli masz kwas na żurek możesz dolać w zastępstwie części wody, będzie szybciej. Nie pamiętam przepisu bo ja na oko robię. Ale chyba było to 100g mąki i 100ml ciepłej wody do wymieszania najlepiej w glinianym garnuszku. Nie mam więc używam słoika normalnie. Woda najlepiej do 50 stopni max, 40 jeszcze lepiej. Mieszamy, odstawiamy w ciepłe miejsce na 24h. Przykryte ale nie zamknięte a więc gaza najlepsza byłaby. Ja kładę zakrętkę od słoika luźno na słoiku. Po 24h powtórka. Dolewamy 100ml ciepłej wody do masy i dosypujemy 100g mąki żytniej razowej. Mieszamy i odstawiamy na 24h. I jeszcze raz. Po trzech dniach zakwas powinien być gotowy. Od tego momentu jeśli nie używam to przechowuję w lodówce w tym samym zamkniętym słoiku. Jeśli używam, używam zaledwie 80-90% i zostawiam resztę w zamkniętym słoiku w lodówce. Gdy potrzebuję kwas na kolejny chleb wszypuję ok 200-250g mąki i wlewam tyle samo ciepłej wody do tego słoika z resztą poprzedniego zakwasu. Mieszam i w ciepłe miejsce na 24h. I tak w kółko. Obecny słoik ma z pół roku, może w sumie blisko rok już. Ani razu kwas nie zepsuł się a chleb z reguły piekę raz w tygodniu. Kwas w lodówce "śpi" więc nie ma z nim problemu. Słoik polecam odpowiednio duży aby zakwas nie zajął więcej niż pół po wymieszaniu ponieważ zdarzyło mi się kilka razy sprzątać po nim, czasem mocno wyrasta.

Samo pieczenie chleba. Na bochenek ok 1,2kg zakładam może ciut więcej - dobra spora forma silikonowa w formie keksowej. Forma bardzo elastyczna więc chleb nie rośnie tylko w górę ale i na boki. Przy mniejszych formach polecam obciąć składniki o 30-40%. Prawie cały kwas ze słoika, ok 500-600g mąki żytniej razowej, płaska łyżka soli, woda tyle ile trzeba żeby uzyskać dosyć gęstą papkę. Trudno mi to opisać. Nie może to być ani za gęste ani za rzadkie. Trudno mi podać proporcję ale szklanka ciepłej znowu wody powinna starczyć. Za rzadkie ciasto siądzie jak zakalec. Za gęste będzie twarde. Mieszam wszystko razem i zostawiam na co najmniej kilka h żeby całość się ukwasiła. Jak urośnie przekładam do formy i wstawiam to piekarnika na ok 30min do godziny w 50º do dalszego wyrośnięcia. Wcześniej smaruję wierzch wodą i posypuję ziarnami dyni, słonecznika lub jednymi i drugimi na raz. Jak podrośnie ok 20-30% temp w górę do 180-200º na godzinę. Wszystko. Chlebek rewelacja.

Jeszcze polecam mąkę razową drobniej mieloną. Używałem długi czas mąkę Melvit. Teraz idzie mąka z irlandzkiego Tesco lub Dunnes Stores - nie ich własna bo w obu sklepach ta sama.
Smaczengo.

Spałem kiedyś w gospodarstwie agroturystycznym, w którym pieką chleb. Od powstania styczniowego praktycznie na tym samym zakwasie

Jak czytam ile to zamieszania, i jeszcze wiekszosc operacji "na oko" - to juz nie na moje nerwy i ogolny brak zdolnosci :) Znam lepsze rozwiazanie, nie jesc chleba wcale :)

Podziwiam was za wytrwałość ! Generalnie wytrzymałem 3-4 dni bez pieczywa, teraz tylko rano grahamkę jem do jajek na miekko, bo nie mam pomysłu na szybkie sniadanie o 5,30. W ciagu dnia się obejdzie ale z rana wole do sklepu po bułke wpaść. Wiem że to lenistwo, można dzień wczesniej sobie przygotowac, ale jak na razie słabo zoorganizowany jestem. I tak juz sie w pracy smieja ze wór żarcia ze soba biore z domu. Jakby nie bylo to 3 posilki jem poza domem....Trochę gimnastyki przy tym jest... Spadam do pracy...

Szczerze, to gdybym był skazany na pieczywo w Lidla/Biedronki to pewnie bez żalu bym mógł zrezygnować...ale 400 m ode mnie jest piekarnia, skąd chleb smakuje jak ten w latach 80-tych...pamiętacie jeszcze? Rano, ciepły jeszcze, z masłem i solą.... albo z białym serem... cóż, mnie smaczne jedzenie czyni szczęśliwszym :P :)

Powiesz człowiekowi: rzuć fajki. Zrozumie. Powiesz mu: nie pij wódki, piwa. Odpowie: da się zrobić. Powiesz: nie jedz chleba i makaronu. Roześmieje się i powie, że to nierealne. Nałóg?