wczoraj "pobawiłam się" w plyometrię. zabiło to moje nogi, a dziś planowałam właśnie leg day . także nauczka na przyszłość- żadnego plyo w przeddzień treningu nóg
5 obwodów x 20 powtórzeń
1. przysiad z wyskokiem
2. jumping lunge
3. popki
4. skok z kolanami do klatki
w moim przypadku daleko im do klatki
5. przeskoki przez oponę
no jak skończyłam to padłam na podłogę i prędko nie wstałam. zajęło mi to 33 minuty, ale tylko dlatego, że w 3 obwodach zapomniałam o skokach. mózg wiedział co wyciąć
+30 min rowerka
+rozciąganie
dziś
upragnione nogi. ciężar mocno zredukowany po wczorajszych wybrykach. i tak chodzę jak kaleka. no dawno się tak nie skatowałam
Dzień 2
1. przysiad 3x 8-12
40kgx12/40kgx12/45kgx8raty
2. wznosy bioder ze sztangą 3x 20
35kgx19/35kgx16/35kgx19
3. Bułgarski 2x 6 na nogę
6kgx6/10kgx3
4. wznosy z opadu 2x10
ccx10/10kgx8
5. wznosy nóg w leżeniu na brzuch 3x 10-15
ccx15/ccx15/ccx12
6. brzuszki na piłce 3x15-20
ccx20/ccx20/ccx20
1. strasznie leszczarski ciężar, ale więcej by mnie zgniotło
2. jw.
3. bo nie ma nic pomiędzy xD
4. w sumie trochę za duże to obciążenie
5. czy można równocześnie nienawidzić i uwielvbiać ćwiczenie?
6. słabo wyczuwam, zmieniam na skośne
+20 min rowerka
+rollowanie
suple: omega 3, magnez
płyny: woda, kawa, zielona herbata
dieta: pekińska, pomidor, marchewka, cebula, szparagowa zielona, szpinak, ogórek, kapusta kiszona
obcięłam białko do 100g, w sumie to niestety, ale widzę, że się tuczę. w sumie masa spoko, ale chcę zachować formę chociaż do końca roku ..chociaż...sama nie wiem...wyjdzie mi w ten sposób kaloryczność na poziomie bmr.
Niema nic gorszego niż bycie więźniem własnej głowy, pędzić za ideałem którego nie istnieje kosztem wszystkiego: zdrowia, relacji przyjacielskich/rodzinnych, kosztem bezcennych minut życia, które nigdy nie wrócą..
aktualny dziennik: http://www.sfd.pl/Kebula_w_remoncie_part_2-t1142515.html