Mam 26 lat, 160 cm i ważę 69 kg. Odchudzanie rozpoczęłam rok temu, dieta + siłownia. Schudłam 14 kg. Jednak trwało to pół roku, kolejne pół to brak efektów mimo zmienienia ćwiczeń. Więc tak:
Na początku biegałam tlenowo, 50 min, plus przyrządy na rozgrzewkę - po 3 serie. No i szło gładko, wiadomo, zero wysiłku wcześniej. Potem oczywiście przyszło oswojenie, więc zmieniłam na interwały. Delikatnie się ruszyło ale znowu teraz stagnacja. Wiem, że organizm się czasem przywyczaja i już, trzeba zmienić wszystko. Teraz wprowadziłam przysiady, brzuszki i ogólnie trening na wzmocnienie mięśni, żeby te podczas biegania efektywniej spalały tłuszcz. Zmieniłam też lekko dietę: odchudzałam się z cheat - day - teraz już bez.
Trening (teraz):
Siłownia (interwały: 35 min (5 min rozgrzewka 5 cool down, 30 min minuta x minuta) + przyrządy przed, rozciąganie po - 4-5 razy w tygodniu z dniem przerwy na regenerację
Wzmacnianie mięśni "domowo" - 3 razy w tygodniu (dni bez biegania)
Dieta:
Śniadanie: 2 jajka, kromka pumpernikla, warzywa, grejpfrut (owoce ogolnie rano), jak pieczywo tylko pelnoziarniste LUB serki wiejskie w orzechami, zurawiną czy cos
Obiad: 3-3,5 h pozniej - około 200 g indyka najczesciej na parze, do tego mala ilosc węgli w postaci garsi makaronu pelnoziarnistego lub kaszy gryczanej lub ryzu brazowego, warzywka
Silownia (z racji interwałów) - ma miejsce po pracy, jest to zazwyczaj godzina 15:30, czyli okolo 2,5 h po obiedzie. Po silowni regeneracja (izotoniki, odpoczynek) + kolacja - serek wiejski z jakimi pestkami lub ryba chuda, brokuły - ogolnie bialko/warzywa juz w mniejszej ilosci po prostu.
I teraz tak - co robie zle? Bo trening mnie wykancza - w sensie nie oszczedzam sie, naprawde uwielbiam cwiczyc po tym roku. Interwały po zakonczeniu treningu sprawiaja ze mnie "muli" - a to podobno dobrze. Mięśnie, od kiedy wzmacniam je cwiczeniami w domu, czuje. Nie chce sie ważyc, bo wiem ze to na tym etapie bez sensu, zaczęłam się mierzyc. Ogolnie widze lekką poprawę, ale boje sie ze to znowu chwilowe, albo mi sie wydaje :)
Czy ktos mial taka sytuacje? Wydaje mi sie ze odzywiam sie ok. Pije alkohol - w granicach rozsadku - zawsze pilam i chudlam wiec nie wiem czy rezygnacja z niego az tak by cokolwiek zmienila? Pije z 2 l wody dziennie (wiem powinno sie wiecej przy treningach, ale zapominam czasem heh)
Ogolnie jestem zdrowa, nie ma czegos co blokowalao by to spalanie zdrowotnie.
Bede bardzo wdzieczna za pomoc, bo chce chudnac dalej. Kocham cwiczyc i jestem gotowa na modyfikacje czy poradę. Wiem ze dieta to wiekszosc, teraz wprowadzilam zmiany i moze sie cos ruszy. Slyszalam tez ze moze jem za malo - ale jem co 3-3,5 h po prostu nie jem po 19 (chodze spac okolo 23), a przez silownie nie moge jesc czesciej, bo bezposrednio po posilku cwiczenie sprawia ze naprawde mnie muli.
Sciskam, pomocy!