DZIEŃ 28
Miska:
+
płyny: 2,5l woda, kawa, mięta, mieszanka ziołowa x2
+
warzywa: cebula, kapusta pekińska, ogórek kiszony, marchew
+
suple: tran
1 łyżka, olej z wiesiołka 4 kapsułki
Trening:
2. Jest lepiej. Ręce już w ogóle nie pracują, za to uda bolą okropnie. Ale ciągle kucnięcie do pogłębienia, bo pośladków nie angażuję tak, jak trzeba. W III serii zaczął mi doskwierać jakiś odgniot na lewej dłoni, a w IV to już nie mogłam utrzymać sztangi i było tylko 7 powtórzeń. A nogi mogły więcej , więc trzeba zainwestować w rękawiczki. Acha, i najważniejsze! Ani w MC, ani w przysiadzie już mi się tak nie kręci w głowie. To chyba była kwestia mocnego zmęczenia i niewyspania.
3. Większe kroki = większy ból
4. Nie dokończyłam IV serii. Podnosiłam łokcie wyżej i jeszcze nie bolały mnie tak plecy po tym treningu, więc chyba dobrze.
6. Wszystkie serie jak bułka z masłem Wreszcie ruszyły porządnie te barki.
7. Ten ciężar w uginaniu nadal wydaje mi się niedorzeczny, ale dopiero jak zrobiłam kilka powtórzeń z tymi 8 kg, to dziś mocno czuję bicepsy...
+
aero 10 min (rower stacjonarny 4,8 km, średnia 2,8 km/h)
Dwa dni treningowe pod rząd - mam nadzieję, że już nigdy więcej. Jedne zakwasy nakładają się na kolejne
DZIEŃ 29
Miska:
+
płyny: 4l woda, kawa, mięta, mieszanka ziołowa x2
+
warzywa: kapusta kiszona, kapusta pekińska, cebula, ogórek kiszony, marchew
+
suple: tran 1 łyżka, olej z wiesiołka 4 kapsułki
+
leki: Dostinex 1/2 tabletki
Trening:
interwały na rowerze stacjonarnym
Pomiary:
Trening był robiony wieczorem, pewnie stąd plusy. Ale brzuch mnie niepokoi, bo ostatnio zaczyna wariować. Chyba zacznę baczniej obserwować, na co tak reaguje... A specjalnie nie jadłam w weekend strączków, żeby go nie wywaliło
Poza tym - bolą bice, barki, uda i plecy (bardzo się cieszę, bo to dla mnie najtrudniejsza do wyczucia i ćwiczenia partia).
Od rana też coś mi się wierci w brzuchu, biegam do toalety co chwilę i nie wiem, czy to kwestia zbyt dużej ilości warzyw (zwłaszcza kapusta i marchewka), czy tak reaguję na kosmiczny stres przed jutrzejszym najgorszym egzaminem.
A, i zrezygnowałam z picia litrów herbaty - przeczytałam o tym w dzienniku
delfinki. I tak piję zawsze jasną, prawie przezroczystą, więc bez problemu wrócę do wody
Zmieniony przez - jez.pigmejski w dniu 2014-01-27 17:22:13