25.10.2013
Nie zwykłam tu pisać elaboratów, bo czas pozwala mi najczęściej tylko na krótkie wpisy, a jak w wolnej chwili jestem na forum to czytam przeróżne artykuły, dzienniki i ciągle staram się douczać w różnych kwestiach
tak dziś wyszło, że mi czasu rano przybyło a wraz z tym chyba natchnienie twórcze
to będzie dłużej… W końcu
dieta i trening to nie wszystko, a dziennik to dziennik i różne rzeczy na człowieka wpływają… Jutro mija 4 tygodnie mojego dziennika tutaj i pierwsza myśl po tym czasie jest taka, że to chyba jeden z najrozsądniejszych okresów w moim życiu, przynajmniej w kwestiach żywieniowo-treningowych. Po raz pierwszy od długiego czasu jestem na tak stabilnym rozkładzie, z takimi kcal (kiedyś pewnie też do takich dobijałam ale co najwyżej czekoladą i innymi śmieciami). Początkowo duża ilość jedzenia z czasem stała się dla mnie zupełnie normalna, a bywa że i więcej mogłabym wszamać
zanim zaczęłam wczytywać się w forum wydawało mi się, że moje pojęcie zdrowej diety jest jak najbardziej w porządku i nie wymaga żadnych poprawek
Moja miska, choć względnie czysta była bardzo monotonna, miała za mało kcal, średnio raz na tydzień pozwalałam sobie na odstępstwa (nie potrafiłam całkowicie wyzbyć się tej miłości do słodyczy…). Teraz wiem, że to moje „przywiązanie” do czekolady, ciastek itp. spowodowane było zbyt małą ilością kcal i małym urozmaiceniem. W sumie od 2 miesięcy, odkąd postanowiłam wreszcie „ogarnąć się raz na zawsze”
nie zjadłam nic śmieciowego i jest to chyba mój życiowy rekord
Po prostu przestałam odczuwać potrzebę sięgania po takie produkty… Staram się czasem wprowadzić do miski coś nowego, innego w miarę możliwości. Ograniczyłam kurczaka (wcześniej jadłam go praktycznie codziennie, nawet i 2xdziennie). Długo żyłam w przeświadczeniu, że masło i mleko to zło wcielone i unikałam tego jak ognia…
Teraz znów cieszę się kawą z mlekiem i nie zaobserwowałam żeby mój organizm w jakikolwiek sposób protestował
do masła jeszcze nie mogę się przekonać, ale to chyba kwestia wykorzenienia ze świadomości dziwnych teorii
Od miesiąca piekę swój własny chleb na zakwasie wg Ladies i rośnie coraz ładniejszy, w sumie w 90% jem tylko ten zrobiony własnoręcznie. Nie żałuję sobie też jajek bo mam regularną dostawę od wiejskich kurek ze sprawdzonego źródła, czasem jak braknie to pojawiają się sklepowe. Często w mojej misce pojawiają się jabłka, bo są z własnego sadu, również te suszone, tak samo orzechy włoskie i maliny. Mięso niestety sklepowe, ale staram się częściej wybierać ryby (uwielbiam!) a czasem indyka.
Jeśli chodzi o trening to kończę 4 tydzień treningu dla zielonych, od 5 tygodnia dokładam kolejny obwód i po 6 tygodniach w sumie zamierzam zakończyć ten plan. Pojawi się więc wtedy pewno jakieś mini podsumowanie, wymiary, może fotki
Powoli zastanawiam się nad nowym planem, możliwym do realizacji przy obecnych warunkach… Postawiłam na trening w domu, bo obawiam się że z wizytami na siłowni mogłabym teraz nie wyrobić czasowo, wiadomo jakie zalety ma trening w domu, a zamiast w karnet wolę inwestować w obciążenie i jakieś przyrządy. Z końcem czerwca wyprowadzam się stąd i mam nadzieję, że do tego czasu dam radę trenować, z tym co mam lub co dokupię. Luby mój urządza w domu fajnie wyposażoną siłownię, także plan dalszy mam zamiar realizować właśnie tam
ale to takie długofalowe założenia, żeby nie było że dożywotnio chcę opierać swój trening na sztandze i hantlach
Różnie kombinowałam do tej pory, miałam lepsze i gorsze okresy i formę ale teraz mam takie poczucie, że robię naprawdę coś dla siebie i robię to WŁAŚCIWIE, a jakby mi coś głupiego przyszło do głowy to mam nadzieję, że jakaś mądra Lady przyjdzie z młotkiem i to wybije
Stąd też pewnie ta dzisiejsza epopeja, zależy mi żeby ten dziennik był prawdziwy i pokazywał wszystko tak jak jest (żeby nikt nie musiał wróżyć z tej słynnej szklanej kuli
co i skąd się wzięło).
Jeśli ktoś tu czasem po cichu zagląda, to bardzo mi miło, ja zerkam chętnie do wielu z Was i podziwiam oraz kibicuję
a jeśli ktokolwiek doszedł w lekturze do tego momentu to cześć mu i chwała !
Ja tymczasem ogłaszam piątek i sobotę dniami nie treningowymi z racji weekendowego wyjazdu (trening planowo odbył się we wszystkie pozostałe dni, coby nic nie przepadło
), wrzucam dzisiejszą michę i zmykam na zajęcia a zaraz potem łapię walizkę i jaaadę
Resztę uzupełnię po powrocie, czyli pewno w niedzielę.
+warzywa: papryka, cebula, pomidor
suplementy: Vitafemin (1xtab.), Castagnus (1xtab.)
Zmieniony przez - Annaaa26 w dniu 2013-10-25 09:12:57