mam 21 lat, 191 cm wzrostu, 85, a może już więcej, kg.
Wysportowany.
Gram w koszykówkę od 12 lat... 2-3 treningi w tygodniu po ok 2h.
Swoją przygodę z siłownią zacząłem w połowie poprzednich wakacji (z racji braku wakacji).
Wymyśliłem sobie taki trening:
-rozgrzewka
-3x przysiady ze sztangą po ok 10-12 razy
-3x wyciskanie sztangi w leżeniu po 10 razy
-2x wyciskanie sztangi po skosie po 10 razy
-2x rozpiętki po 10 razy
-2/3x wiosłowania sztangą po 10 razy
-2/3x martwy ciąg, który na pewno robię źle po 10 razy
-2/3x podnoszenie sztangi zza pleców po 10 razy
-2/3x
po 10 razy
-2/3 biceps po 15-20 razy
-2/3x tricpes po 15-20 razy
-2/3x
po aż będzie paliło
- łydki (wznoszenie na palcach) 2/3x 20 razy
zajmuje mi to ok 2h.
Pewnie nie można aż tyle i już dawno byłbym gorylem, gdybym miał trochę mniej ćwiczeń, ale tu mam pewność, że robię każdą partię i nie urosnę za szybko :P
No i jeszcze robię
2/3x w tygodniu i w te same dni zamierzam do brzuszków dorzucić
Staram się dobrze i dużo jeść. Nie zażywam żadnych supli, dodatków. Tylko porządne posiłki i serki wiejskie.
Nadmienię tylko, przed rozpoczęciem chodzenia na siłowni i tak każdą partię mięśni miałem uwydatnioną, zawsze miałem atletyczną sylwetkę.
Chcę być silniejszy, troszeczkę większy, nadal każdą partię mięśni mieć uwydatnioną, ale to wszystko musi być podporządkowane koszykówce.
Powinienem coś zmienić w treningu na siłowni czy kontynuować go do śmierci?