looo
Udziwiło mnie twoje zdanie, ze redukcja była łatwiejsza jak psychicznie tak fizycznie....
odpowiem Ci w Twoim dzienniczku
Mnie redukcja szła w zasadzie płynnie. W swoim tempie, bez super rewelacji ale też bez większych zastojów. Siła szła w górę, co było wymiernie widać po ciężarach - niemal z treningu na trening. Motywacja nie spadała. Był ciągły fun i takie swoiste podniecenie a FWB, które robiłam na redukcji pokochałam "pierwszą miłością".
Ostatni cykl... Treningi z pozoru łatwe ale w praktyce bardzo drenujące z sił. Były momenty, że wstrzymywałam
odruch wymiotny, że leżałam na podłodze z nogami do góry aby krew raczyła znów wrócić do mózgu. Po godzinie to w ogóle odcinało mi się czasem światło - układ nerwowy był już przemęczony. Były też mroczki przy próbach interwałów po siłowym. Pracowałam na maksa a postęp siłowy w pewnym momencie stanął - dotarłam do ściany. I trzeba się z tym umieć pogodzić. Niby można sobie pozwolić na więcej jedzenia. Jest małe ale - jak jesz nie dlatego, że masz chęć i smaka a tylko dlatego,że w głowie pulsuje z głodu to nie jest to wcale takie fajne. Nieraz szłam na trening z taką myślą - po cholerę, nie mam siły, nie chce mi się....
Ale jestem zadowolona koniec końców! Żeby nie było! I chyba mój upór się jeszcze wzmocnił - nie wiem tylko czy dla otoczenia mojego to dobrze
Powodzenia na redukcji, przełamania przeciwności! Podczytuję od początku a teraz powiadomki on.