Swoje żywienie prowadzę wg. książki A. Bean "Żywienie w sporcie" i kilku innych artykułów zawartych w internecie. Czytając jednak to forum zauważyłem dwie zupełnie odmienne teorie:
1. Redukując masę ciała ucinamy węglowodany, a nie tłuszcze.
2. Nasycone kwasy tłuszczowe jako nieodzowny element każdego jadłospisu (proporcje 1:1:1 nasycone:wielonienasycone:jednonienasycone).
Kilka info o mnie:
Wzrost: 172cm
Waga: 67kg
Wiek: 24
Ćwiczę na siłowni od 13msc 4h/tyg. i trenuję kolarstwo aktualnie 10-12h/tyg., cel jaki muszę osiągnąć do marca to redukcja 2kg przy mikroskopijnej utracie mięśni i wydolności. Przygotowania już za mną, zaczynam od -200kcal dziennie.
Teraz seryjka wątpliwości i pytań.
Boję się redukować ilość węglowodanów w diecie ze względu na zapasy glikogenu, którego potrzebuję dość sporo przy treningach wytrzymałościowych na rowerze, zależy mi na jak najszybszej regeneracji.
Mój podstawowy trening na rowerze oscyluje w okolicach 65%VOmax co się równa 50% energii pochodzącej z tłuszczów i 50% z węglowodanów. 2h takiego wysiłku to mniej więcej spalonych 1200kcal + 2200kcal podstawy = 3400kcal. Przy sesji na siłowni dzienny wydatek będzie oscylował w okolicach 2800kcal.
1. Jak rozłożyć proporcje ww/b/tł na ujemnym bilansie i dlaczego?
Wstępnie pomyślałem, by nie ruszać węgli i obciąć 20g tłuszczy dziennie, z czego 100% byłyby to nasycone kwasy tłuszczowe.
Błagam o pomoc : )