PODSUMOWANIE!
Czas na małe podsumowanie, chociaż raczej tylko po to, żeby rozpocząć nowy etap pełną parą :)
Równo 12 tygodni temu zaczęłam trening systemem
PUSH/PULL/LEGS (x10 treningów z każdego) i miskę na około 2000kcal bez wytyczonego rozkładu, ale jechałam mniej więcej 130/85/180, a potem jak zaczęło mi być ciężko wbić się w rozkład to w DT dawałam nawet 200g węgli na rzecz tłuszczy. Były dni, że chodziłam głodna, ale to bardziej głód psychiczny, z którym ciągle walczę. W pierwszym poście napisałam
„Trzeźwo myśląc wyglądam przeciętnie, czyli dużo rzeczy można dopracować, ale tragedii nie ma.” Więc ze zbijania BF cel w tamtym momencie się zmienił, było dla mnie jednak za wcześniej na dokręcanie śruby. I tak celem mi się stało wyjście na zero, żeby mi metabolizm sprawnie działał, zapomniał niechlubną przeszłość, a ja żebym ćwiczyła dla przyjemności. I rzecz bardzo ważna, żebym nie karała się i nie przeżywała jak czasem wpadnie coś niewskazanego. Czyli cykl
„BEZ SPINY LATO 2012”
Przez pierwsze tygodnie próbowałam kręcić jakieś interwały/aero po siłowym, ale potem zrezygnowałam. Przede wszystkim z powodu upału (moje pierwsze lato mieszkania w Hiszpanii). Ja idąc po ulicy się rozpływałam, więc w życiu bym nie zrobiła porządnych interwałów, z treningiem siłowym w sumie też było ciężko mimo wentylatorów, istna sauna! Poza tym to lato spędziłam w ciągłym biegu, dużo zmian i stresów życiowych, więc uznałam, że aero zostawię na jesień, kiedy będzie można pocisnąć, nic na siłę
Więc to co robiłam nazwałabym chyba rekompozycją.
Mimo że szczerze chciałam spiąć poślady, to wiedziałam, że będą pokusy (lato + inne osobiste czynniki) i nie zawsze będzie idealnie z dietą (10 dni w ogóle bez liczenia, kiedy częściej zdarzało się niedojadanie niż przegięcie). Wymiary stoją w miejscu (spadł tylko brzuch i talia, to kolejne potwierdzenie, że kalorie mi służą!), a ważyć się zwykle nie ważę, ale zrobiłam wyjątek i zważyłam się na siłowni. Okazało się, że przytyłam jakieś 0.5-1kg, chociaż ciężko być pewnym, bo to zawsze jest po jedzeniu, więc 1kg to tak naprawdę granica błędu. Ale jeżeli w wymiarach nic nie poszło w górę a na wadze tak, to znaczy, że przynajmniej jakaś część tego to mięśnie
Przez te 3 miesiące nauczyłam się przede wszystkim tego, że nie roztyję się na 2000/2100kcal + duuużo warzyw! Bo nawet jak kiedyś jadałam tyle, to nigdy przez parę miesięcy. Ponadto już nie boję się węgli, chociaż bywam po nich głodna, a chodzenie na siłownię stało się dla mnie częścią życia, bardzo ubolewam gdy z jakiegoś powodu nie mogę tam dotrzeć, a po treningu od razu mam więcej siły i lepszy dzień
No i coraz bardziej akceptuję moje ciało, postrzegam jest bardziej obiektywnie, a to dla mnie duży sukces, bo wcześniej mówiłam jedno a podświadomie ciągle chciałam zbijać wagę. Zdjęcia tego nie pokazują, ale jak się napnę to mam mięśnia. I wyglądam chyba lepiej nago niż w ubraniu/bieliźnie...
Może uczucie dbania o własne ciało sprawia, że widzi się bardziej jego plusy niż minusy?!
Podziękowania przede wszystkim dla
Obliques, że mnie ustawiłaś leszcza do pionu, co się z motyką na słońce porywał, a nadal nie umie się podciągnąć na drążku
Uwielbiam Twoją rzeczowość, bez zbędnej gadaniny, a wiedzą i doświadczeniem mogłabyś obdarzyć dziesiątki
Kończę już tą gadkę i wklejam tabelkę z treningów, progres oraz zdjęcia sylwetki (zmian wizualnych nie ma, ale celem było się nie roztyć + zmniejszyć cellulit na pośladkach, więc cel osiągnięty, hahaha!)
MC: 6x45 → 4x55
Przysiad tylni: 6x35 → 2x47,5
Przysiad przedni: 6x27,5 → 4x42,5
WL: 4x27,5 → 3x32,5
Podciąganie: 0 → jakaś 1/3 podciągnięcia, ale opuszczanie już sprawnie i powolutku :D
Pompki: 10 → 12 (ale dokładnych, wcześniej były takie do połowy)
Na pomarańczowym tle obecne (jestem przed okresem), niebieskie z czerwca.
Cyc: 82 →
84
Pod biustem: 70 → bz
Talia: 69 →
68
Brzuch: 84 →
82
Biodra: 92 → bz
Udo: 56 → bz
Łydka: 32 → bz
Teraz do końca miesiąca kontynuuję na tym samym rozkładzie (130/85/180), ale już nie ćwiczę według żadnego planu, jak mnie najdzie to pójdę coś pomachać. Ogółem się regeneruję i czekam na propozycję szefowej,
bo nie wiem co robić dalej... (ślicznie proooooooszę o podpowiedź!).
A co bym chciała? Nie liczę na jakieś spadki w centymetrach, bo wiem, że mi nie ma co spadać, w końcu noszę rozmiar 36/38. Ale chcę się odtłuścić i dalej ujędrniać, bo myślę, że trzęsące się uda i triceps wkurzają mnie najbardziej! 1 października rusza konkurs i chcę iść równolegle, bo i tak planowałam w tym terminie przycisnąć. Dla mnie to idealny okres, aby wreszcie zawalczyć o efekty większe niż dobre samopoczucie i ogólnie nie mogę się doczekać, bo tak szczerze to w życiu zaczyna mi się taki zapieprz (studia + praca) jak nigdy. Nawet nie będzie możliwości na żadne pokusy żywieniowe i każdą wolną chwilę muszę skupić na sobie. Priorytetem mym staje się sen, treningi i osiągnięcie stanu zen, a nic mi tak nie pomaga jak porządny plan i odliczanie tygodni
Także proszę o pomoc, czekam cierpliwie i idę coś zjeść
Zmieniony przez - nuria w dniu 2012-09-12 11:56:47