No trening git. Jak dla mnie to jest znacznie cięższy od tego, co było dotychczas. Przy MC czuję się niepewnie i mam tak już od jakiegoś czasu. Nie wiem, czy kiedyś mi to przejdzie. Miałam podobnie z przysiadem, ale to akurat mi przeszło. Z wczorajszego treningu wejście na ławkę jest dość nużące i trudne. Ławkę mam na wysokości kolan, myślę, że niższa byłaby wygodniejsza (łatwiejsza), ale nie mam wyboru. Wiosło sztangielką bardzo lubię, zresztą ściąganie drążka również (w zasadzie lubię ćwiczyć na wyciągu).
Najbardziej frustrującymi ćwiczeniami są wszelkie wyciskania; głównie dlatego, że tu najmocniej uwidacznia się dysproporcja między lewą a prawą ręką.
Przy shoulder box miałam problemy z powtarzaniem ruchu. Wiem, że jest prosty, ale mam słabe 'czucie' własnego ciała; bardzo długo uczyłam się jakichkolwiek podstawowych kroków tanecznych (uczyłam ale nie nauczyłam), na aerobikach gubiłam się już od pierwszej minuty... Zawsze miałam taką trudność.
Obwody z machaniem nóg niby takie tam pitu-pitu, a tyłek mnie boli na drugi dzień (a i w trakcie ćwiczeń zapiecze nieźle).
Ogólnie po tym
AAKG żyły mi wyłażą - ma to swój urok.
Dzisiaj robiłam obwód.
Wklejam michę. Suplementy te co zawsze, czyli:
20g Dietary Fibre Apple, 4kap. Super Omega-3, 8kap. AAKG, 3xZMA, wapń, tran, wiesiołek, sok z mniszka.
Trochę mnie ssie, ale nie jestem szczególnie głodna. Jakoś ani ryż ani ryby nie napychają mnie za bardzo. Jestem zdecydowanie w fanclubie makaronu i ubolewam nad jego wykluczeniem z jadłospisu. Mam za to zero parcia na słodycze, co mnie dziwi, bo zawsze trochę musiałam walczyć w tym temacie.
Jutro trening, ale to niestety dopiero późnym wieczorem.