Zanim zacznie mnie ktoś cisnąć, że jestem idiotą i nie zaczerpnąłem żadnych informacji o siłowni zanim zacząłem ćwiczyć to nie musicie bo sam dobrze wiem jaki popełniłem błąd.
Ćwiczyłem bez diety, bez sprawdzenia treningów, sam sobie wymyśliłem że będe robił wszystko oprócz nóg (nogi raz) 2 razy w tygodniu po 3 serie po 12 powtórzeń ciężarem największym jakim dam radę.
Widziałem olbrzymie efekty i nie przejmowałem się, że wszystko boli myślałem że tak ma być a dawałem regeneracje mięśniom 3 dni. Ćwiczyłem tak pół roku, aż niosąc butelkę cisowianki w pewien piękny majowy dzień czułem, że mnie boli kaptur, potem okazało się, że wszystkie mięśnie bolą gdy ich używam (poza siłownią odziwo).
Wcześniej tego nie odczuwałem bo była zima, żadnego roweru, sportu nic oprócz siłowni.
Od około 23 maja nie ćwiczę, widzę poprawę ale do dnia dzisiejszego jak używam mięśni np jadę szybko rowerem albo niose ciężkie biurko to bolą nogi, barki itp.
Jak pisałem widzę poprawę bo mogę np pograć w pingponga gdzie w lipcu po kilku odbiciach bolała cała prawa strona.
Przeczytałem gdzieś, że jeżeli nastąpi zanik zdolności regeneracji. To trzeba odczekać nawet ,,do po roku'' nie wiem dokładnie czy to znaczy rok czy więcej?
Nie ćwiczę 5 miesięcy i przejdę do senda czy jeszcze kiedyś mięśnie mi się w pełni zregenerują?
Zaczynam wątpić, że kiedyś wrócę jeszcze na siłowie. Napinając każdy mięsień czuje ból, spadło już mi dużo ,,pompy'' i bolą mniej niż kilka miesięcy temu ale chcę się dowiedzieć ile to max może potrwać i czy jest możliwość że mięśnie nie wiem obumarły bo i tak czytałem że mogło być, że mogły stracić połączenie z komórkami nerwowymi.
Proszę o jakieś odpowiedzi.Aha, mam 18 lat, jeżeli to ważne