No - ja jestem zakompleksiony w takim razie. I nie mam kompleksów z tego powodu.
Jak dragon <pożal się boże - jakiż to dragon> walczył, to nie było powodów do ekscytacji. Kolo z szerokimi barami plus nadmuchany rekord - i masz - dragona.
Adamek to co innego. Ma szanse.
Żaden obciach mu kibicować.
A jak przegra? Cóż - to jest życie.
Przykro będzie patrzeć na bezradność Tomasza w walce z Witalijem, na swojej ojczystej ziemii, przed taką wielką widownią.
Jaka bezradność? Będzie tańczył wokół. A co będzie to będzie.
Wstyd po prostu, że zawodnik z TOP5 męczył się przez 12 rund z kimś takim jak McBurger, który jest w trzeciej setce rankingu boxrec, o ile dobrze pamiętam. Rozumiem to, że można nie być w stanie powalić jednym ciosem takiego 130 kilogramowego wora z ziemniakami, będąc zawodnikiem, który zaczynał swoją karierę w wadze półciężkiej, ale żeby chociaż nie zmusić go do poddania przez narożnik bądź sędziego, nie być w stanie zasypać kombinacjami ciosów, kończąc w ten sposób walkę, tego już nie mogę zrozumieć.
Jaki wstyd? Rzeźnie oglądaj pod dyskoteką. To jest boks. I jak ktoś nie musisz iść przodem cały czas by być mistrzem.
Stary Gołota, zmasakrował gębę McBurgera, kiedy ten był w znacznie lepszej formie, niż wczoraj (o ile w ogóle można mówić o jakiejkolwiek formie w jego przypadku).
Ach Gołota....Pomażmy co by było gdyby....nie był sztywny...miał serce do walki...więcej luzu....
No puśćmy wodze fantazji...Jeden pas
?> dwa? Unifikacja?
Śmieszą mnie także opinie fanatyków Adamka, głoszące o jego rzekomej przewadze nad Davidem Haye'em.
Coś przeoczyłem..
Podsumowując, Haye ma realne szanse z braćmi, jest dla nich bez wątpienia zagrożeniem, Adamek z kolei absolutnie żadnych.
Co będzie to będzie.