Poniedziałek Dzień I
Klatka + biceps:
1. Wyciskanie sztangi w skosie:
4x10x50kg
Ciężar mały jednak cały czas ruchy kontrolowane przez trenera. Palenie niesamowite. Wolne spuszczanie sztangi i bardzo szybkie wyciskanie. Dało ładnie popalić.
2. Wyciskanie sztangielek w skosie:
4x12x16kg
Tak samo jak wyżej. Tutaj cycki czułem jednak znacznie mocniej niż przy wyciskaniu sztagi.
3. Rozpiętki na ławce prostej:
4x10x14kg
Ostateczne dobicie klatki na tym treningu. Mocno się spompowała, ale było bardzo fajnie.
Potem przeszliśmy do króciutkiego treningu bicepsów:
4. Uginanie sztangielek stojąc z supinacją:
4x12x15kg
Rozrywająca pompa mimo braku jakichkolwiek supli przedtreningowych.
5. Uginanie sztangielek siedząc na ławce skośnej (na przemian):
4x12x15kg
Jak wyżej. Bicepsik po treningu wyglądał super Aż chce się ćwiczyć.
Ale to nie był koniec.
Na koniec kilka superserii na brzuch (unoszenie nóg na poręczach, spięcia proste, skłony siedząc).
Po treningu byłem spompowany niemiłosiernie. Ale i zadowolony. Pilnował trener, dowiedziałem się o kilku błędach, których sam nie byłem w stanie zobaczyć.
Wtorek Dzień I
Nogi. Dzień przeznaczony tylko na tę partię.
1. Przysiad:
4x10x90kg
Całkiem inna technika niż ćwiczyłem jeszcze kilka tygodni temu. Nie zejście do samej ziemi, ale faktycznie do 90 stopni. No i nie prostuję do końca nóg, co robiłem wcześniej. Efekt? Ciężary sporo mniejsze od tego co brałem wcześniej, a palenie w udach jak nigdy. Masakra.
2. Wykroki ze sztangą:
4x12x50kg
Tu istna masakra. Zawsze przy tym ćwiczeniu czułem mega pieczenie. Teraz było to samo.
3. Uginanie nóg leżąc:
4x15x30kg
Malutki ciężar. Ale co z tego. 3 i 4 seria wykonana z trudem. Mocne czucie dwójek.
4. Prostowanie nóg siedząc:
4x12x50kg
To samo. Palenie *****skie. Ostatnie serie to walka z samym sobą żeby nie odpuścić.
5. Martwy ciąg:
4x10x90kg
Żeby nie było za wesoło. Martwy na lekko ugiętych nogach. To co na tym treningu otrzymały dwójki to poezja. Dawno (nigdy) tak ich nie czułem. A wszystko przez drobne zmiany w technice i... zmniejszenie ciężaru!
Czwartek Dzień III
Plecy:
1. Podciąganie na drążku szeroko:
4x10
Z duuuużym trudem. Ale radę jakoś dałem. Choć ostatnia seria to istna katorga
2. Wiosłowanie sztangą w opadzie:
4x10x50kg
Znów drobne uwagi trenera i zmiana techniki i... Masakra. Pięknie było czuć to co trzeba.
3. Wiosłowanie sztangielką:
4x10x20kg
Jak wyżej
4. Ściąganie drążka wyciągu górnego do klatki wąski chwyt:
4x10x40kg
Jest tak pięknie, że.... no jest fajnie. Czucie ogromne.
Trening dość krótki, ale skuteczny. To czuć!
Piątek Dzień IV
Barki + tric:
1. Wyciskanie sztangielek na barki:
4x10x16kg
Tradycyjnie uwagi co do techniki i ... Ja mam barki! Tak jak czuję barki. Wcześniej też czułem, ale nie tak jak teraz. Oj bareczki, bareczki może w końcu zaczniecie rosnąć.
2. Unoszenie sztangielek w bok:
4x10x6kg
Ćwiczenie którego nie lubię. Sprawa i zawsze problemy. Tym razem było lepiej. Ciężar sporo mniejszy, ale czysto technicznie.
3. Unoszenie sztangielek w opadzie:
4x15x6kg
Jak wyżej
4. Szrugsy sztagą:
4x10x60kg
Mocne czucie barków. Oj mocne.
5. Wyciskanie francuskie sztangi:
4x10x30kg
Tric. Tak na prawdę to dzięki tricowi ramię jest na prawdę duże. I jak pójdzie tak dalej, to i może moje będzie. Dzięki temu wiem, że mam taki mieśnie jak tric. I nawet go widać!
6. Ściąganie drążka górnego wąsko:
4x10x30kg
Na typowe dobicie. I dobicie zadanie swoje spełniło. Tric palił, oj palił.
Tak z grubsza wygląda mój trening. Zaplanowany na 6-8 tygodni. Progresja ciężaru jest z treningu na trening. Ciężar ma być docelowo bliski maksymalnemu na tyle powtórzeń, a w razie potrzeby zmniejszany gdyby nie udało się wykonać odpowiedniej liczby powtórzeń.
Na razie tak nie było. Trening był badawczy. Wszystkie ciężary praktycznie dobrane odpowiedno.
Potreningu 4x na tydzień są aeroby 50 minut. Docelowo do 60, a potem interwały.
SUPLEMENTACJA:
Obecnie są to spalacze (Dyma Burn i Dren), l-karnityna Best Body rano i przed treningiem.
Oprócz tego prozdrowotne, odrobina węgli i leucyny przed aero.
I wiele się nie zmieni. Zmieni się dopiero w styczniu, jak ruszy test rywalizacyjny na sfd.
DIETA:
Diametralnie różna od tego co było. Przede wszystki jest znacznie więcej... węgli. Trener mówi, że tak musi być bo mam bardzo wolny metabolizm i trzeba go rozpędzić. Ufam mu choć trochę się tego obawiam. Węgle oczywiście "czyste". Żadnego shitu. Z grubsza wygląda to tak:
1. Śniadanie:
Płatki
Whey
Owoc
2. Pierś, odrobina makaronu razowego, warzywa
3. Whey i warzywa
4. Pierś, ryż brązowy
5. Pierś, węgle proste po treningu
6. Whey + kazeina
Dieta jest stosowana już od dwóch tygodni taka. Suplementacja i aero też.
Po tych dwóch tygodniach waga... w górę! 1kg. Z 91 na 92 kg. Wystraszyłem się. Trener mówi, że wszystko pod kontrolą bo widać drobne, pozytywne zmiany w sylwetce. Jak rozpędzimy metabolizm to będzie prawdziwa redukcja. Cały system ma potrwać 6-8 tygodni. Za tydzień w weekend wrzucę kilka fotek dla porównania czy faktycznie coś się dzieje.