Witam Panowie i Panie.
Od razu uprzedzam, że post będzie dość długi, ale problem jest poważny a mnie nie jest do śmiechu. Postaram się jednak streścić wszystko tak bardzo, jak to możliwe.
Ogólnie rzecz biorąc ćwiczenia siłowe uprawiam od ok. 12 roku życia, także z 7,5 lat stażu będzie jak w mordę strzelił. Mówiąc krótko - efekty po tak długim czasie są żenujące. To, co ja osiągnąłem w tym czasie (mięśnie i siła) inni zdobywają w przeciągu 2-3 lat.
Owszem, nie od początku trzymałem dietę i miałem rozpisany porządny trening, niemniej na właściwej (wreszcie) drodze jestem od jakiś 3,5 roku.
Przez ten czas borykałem się z również z problemami z libido (aczkolwiek nie zawsze), chociaż ostatnio problem stał się bardzo poważny - zupełny brak ochoty na seks, do życia w ogóle itp.
Oczywiście udałem się do seksuologa, który zlecił odpowiednie badania hormonów i wynik był zatrważający - poziom testosteronu bliski zeru (2j. przy minimalnym minimum 9j., max. norma 30j.). Sam rozmiar jąder również wskazuje na zaburzenia w produkcji w/w hormonu.
Lekarz przepisał mi już sterydy, niemniej prawdopodobnie jeżeli problem nie leży w działaniu przysadki, będę skazany na dożywotnią terapię zastępczą testosteronem.
Nie muszę chyba mówić jak bardzo jest to dołujące, szczególnie dla mnie, osoby, która tak bardzo broni się przed "koksami", trenuje naturalnie (tylko odżywki, gdy jest $$$). Jak potem będę mógł powiedzieć, że osiągnąłem swoją sylwetkę na sucho?
Moje główne pytanie brzmi: czy jest jakieś jedzenie, odpowiednie pożywienie, które pobudzi jądra do produkcji testosteronu? Oczywiście jeżeli nic nie pomoże, to będę musiał się przemóc i kłuć dupsko, trudno, życie jest czasem brutalne i niesprawiedliwe, ale póki istnieje choć cień nadziei, chyba warto spróbować innych metod...
O tribulusy itp. nie pytam, bo zależy mi na stymulacji jąder do produkcji testosteronu poprzez "normalne" jedzenie...
Mam nadzieję, że ktoś kompetentny to przeczyta i odpowie.
Pozdrawiam.
Od razu uprzedzam, że post będzie dość długi, ale problem jest poważny a mnie nie jest do śmiechu. Postaram się jednak streścić wszystko tak bardzo, jak to możliwe.
Ogólnie rzecz biorąc ćwiczenia siłowe uprawiam od ok. 12 roku życia, także z 7,5 lat stażu będzie jak w mordę strzelił. Mówiąc krótko - efekty po tak długim czasie są żenujące. To, co ja osiągnąłem w tym czasie (mięśnie i siła) inni zdobywają w przeciągu 2-3 lat.
Owszem, nie od początku trzymałem dietę i miałem rozpisany porządny trening, niemniej na właściwej (wreszcie) drodze jestem od jakiś 3,5 roku.
Przez ten czas borykałem się z również z problemami z libido (aczkolwiek nie zawsze), chociaż ostatnio problem stał się bardzo poważny - zupełny brak ochoty na seks, do życia w ogóle itp.
Oczywiście udałem się do seksuologa, który zlecił odpowiednie badania hormonów i wynik był zatrważający - poziom testosteronu bliski zeru (2j. przy minimalnym minimum 9j., max. norma 30j.). Sam rozmiar jąder również wskazuje na zaburzenia w produkcji w/w hormonu.
Lekarz przepisał mi już sterydy, niemniej prawdopodobnie jeżeli problem nie leży w działaniu przysadki, będę skazany na dożywotnią terapię zastępczą testosteronem.
Nie muszę chyba mówić jak bardzo jest to dołujące, szczególnie dla mnie, osoby, która tak bardzo broni się przed "koksami", trenuje naturalnie (tylko odżywki, gdy jest $$$). Jak potem będę mógł powiedzieć, że osiągnąłem swoją sylwetkę na sucho?
Moje główne pytanie brzmi: czy jest jakieś jedzenie, odpowiednie pożywienie, które pobudzi jądra do produkcji testosteronu? Oczywiście jeżeli nic nie pomoże, to będę musiał się przemóc i kłuć dupsko, trudno, życie jest czasem brutalne i niesprawiedliwe, ale póki istnieje choć cień nadziei, chyba warto spróbować innych metod...
O tribulusy itp. nie pytam, bo zależy mi na stymulacji jąder do produkcji testosteronu poprzez "normalne" jedzenie...
Mam nadzieję, że ktoś kompetentny to przeczyta i odpowie.
Pozdrawiam.