Błagam o pomoc, bo już nie mam sił...
Mój problem jest taki - nigdy, przenigdy nie zwracałam uwagi na to, co jem i ile jem - mogłam wcinać frytki, hamburgery, chipsy, czekoladę - co chciałam - a i tak byłam szczupła. Wyjechałam na studia. Wszystko ok, do momentu, gdy z powodu stresu w ciągu 4 dni schudłam ponad 5 kilo - nie jadłam wtedy w ogóle, po prostu nie mogłam. A gdy do jedzenia wróciłam, nawet nie myślałam o tym, co jem. Wiadomo, zajęcia nieregularnie, obiadów przygotowanych przez mamę już nie ma, żywienie fast-foodami. Kiedyś nie robiło mi to problemu, ale mam wrażenie, że w tym momencie zrobiło mi brzydki efekt jo-jo, bo tragicznie się odżywiałam. No, ale gdzież bym o tym pomyślała - w życiu nie miałam z tym problemów. W końcu zauważyłam, że przytyło mi się z 7 kilo. Czuję się fatalnie. Niestety, diety nie są dla mnie. Nie dam z nimi rady, nie mam możliwości i czasu, obawiam się też efektu jo-jo. Pomyślałam, że może wystarczy zmiana nawyków żywieniowych i więcej ruchu. Ograniczyłam jedzenie, ostatni posiłek jem najpóźniej 2-3 h przed snem, jem śniadania, nie jem w ogóle białego pieczywa, makaronów, ziemniaków, nie smażę potraw, nie jem słodyczy (chociaż czasem zdarzają się wyjatki, np. podczas imprez, ale nigdy jakies duże ilości), znacznie ograniczyłam sól, w ogóle nie słodzę herbaty czy kawy, piję główie wodę mineralną niegazowaną lub zieloną/białą herbatę, czasem czarną kawę, z mięs i wędlin jadam tylko indyka, kurczaka, ryby. Jeśli chodzi o picie to moimi grzechami są jedynie wypady na piwo... wiem, że to masa pustych kalorii, przyznaję, ale znowu bez przesady, często sie to nie zdarza Zaczęłam ćwiczyć brzuszki, kręcić hula-hop, od poniedziałku zacznę biegać regularnie (póki co byłam kilka razy dla wprawienia co dwa dni), czasem jeżdżę na rolkach, praktycznie wszędzie chodzę na piechotę szybkim marszem (tak mi się wydaje - chyba jakieś 140 kroków na minutę) I co? Choć to już 3 miesiąc wyrzeczeń (od czerwca), nie schudłam nawet kilorama. Jakoś nie wydaje mi się, żeby tłuszcz się gubił, a na jego miejsce "ciążyły" mięśnie, na to ćwiczę jednak za mało... Nie chcę diety cud, naprawdę, mogłabym chudnąć nawet kilogram miesięcznie - ale żebym widziała, że to coś daje i nie zmasakrowała swojego metabolizmu! Słyszałam, że takie problemy mogą wynikać z tarczycy, ale nie mam żadnych innych objawów... Błagam, pomóżcie, bo ja już nie mam siły.
Płeć: Kobieta
Wiek: 20
Waga: 60
Wzrost: 164
Obwód klatki: 84
Obwód ramienia: 27
Obwód talii: 70
Obwód uda: 56
Obwód łydki: 35
Szacunkowy poziom tkanki tłuszczowej: nie mogę znaleźć !
Aktywność w ciągu dnia: studentka
Uprawiany sport lub inne formy aktywności: codziennie brzuszki, nieregularnie bieganie, czasem rolki, w większość miejsc chodzę na piechotę tempem ok. 140 kroków na minutę
Odżywianie: problem w tym, że zawsze jadłam wszystko, co chciałam i teraz mam problem ze zmianą nawyków. niestety nie jestem w stanie określić tak od razu, co lubię, a czego nie. Ograniczyłam jedzenie, ostatni posiłek jem najpóźniej 2-3 h przed snem, jem śniadania, nie jem w ogóle białego pieczywa, makaronów, ziemniaków, nie smażę potraw, nie jem słodyczy (chociaż czasem zdarzają się wyjatki, np. podczas imprez, ale nigdy jakies duże ilości), znacznie ograniczyłam sól, w ogóle nie słodzę herbaty czy kawy, piję główie wodę mineralną niegazowaną lub zieloną/białą herbatę, czasem czarną kawę, z mięs i wędlin jadam tylko indyka, kurczaka, ryby. Jeśli chodzi o picie to moimi grzechami są jedynie wypady na piwo... wiem, że to masa pustych kalorii, przyznaję, ale znowu bez przesady, często sie to nie zdarza.
Cel: szybka redukcja
Ograniczenia żywieniowe: nie mam.
Stan zdrowia: bardzo szybko dostaję alergicznej zadyszki, dlatego nie mogę np. intensywnie biegać
Preferowane formy aktywności fizycznej: mogę ćwiczyć codziennie, jednak ze względu na nieregularne plany zajęć, najlepsze byłyby krótsze a częstsze ćwiczenia. najchętniej ćwiczenia w domu, rolki, bieganie, basen
Stosowane aktualnie i wcześniej preparaty: brak
Czy możliwe jest wprowadzenie suplementów: nie planuję
Stosowane wcześniej diety: brak