W lutym zaczalem trenowac bjj. Wybralem sobie klub, ktory wg mnie i dla mnie wydawal sie najlepszy. Glowny instruktor jest dla mnie wielkim autorytetem itd. itp. i jest rowniez kolejny intruktor, ktory tez ma niezle osiagniecia.
Chcialbym zapytac Was o sposob prowadzenia treningow z poczatkujacymi w Waszych klubach.
Na pierwszym treningu lekko zaniepokoilo mnie rzucenie mnie na sparingi (ktore zajmuja zawsze z 15 - 20 min treningu). Kompletnie nie wiedzialem jak sie bronic, co robic, do czego w ogole zmierzac (nigdy nic nie trenowalem) no totalne nic.
Pozniej stwierdzilem ze moze jak kilka razy oberwe to sam sie naucze unikania itp i nawet cos z tego zaczelo wychodzic, ALE!
Za kazdym razem jak jest demonstrowana jakas technika (tak z 2, 3 razy) na samej demonstracji sie akcja konczy. Pozniej wszyscy leżą, wydziwiają, kombinują, jednym wychodzi, innym nie itd itp a trener sobie gdzies z niebieskimi paskami na boczku jakies bajerki pokazuje. Czasami opcjonalnie zerknie na mate i jakiejs parce cos wyjasni, ale raczej bez weryfikacji czy na pewno wszystko jest jasne. Nie zauwazylem zeby ktos biegal i dopytywal kolegow o technike wiec sam staram sie tego nie robic, ale zaczynam juz byc tym wszystkim podlamany. Generalnie przejechalem juz kilka technik, a zadnej tak naprawde nie potrafie wykonac. W defensywnie tez nic mi nie wychodzi. Wiecznie mam siniaki i wszystko mnie nap****dala. Ostatnio przyszedlem nawet z limem pod okiem bo wsadzilem lep prosto pod kolano kolegi ktory akurat sie kurczył :> co chyba (limo pod okiem) raczej na bjj sie nie trafia.
Nie moge wygrac zadnego sparingu, w ogole po samej rozgrzewce jestem tak wykonczony ze nie mam sily sie nawet skupic na obserwacji techniki. Dzisiaj cudem zalozylem koledze trojkat ale i tak nie wiem czy dobrze - klepnal bo mocno trzymalem i pewnie stwierdzil ze nie ma sensu wydziwiac.
Nawet balacha mi nie wychodzi tak jak powinna, bo z boku niby wszystko chwytam, a jak mam zrobic to sam to zawsze czegos nie wiem i nie ma mi kto wytlumaczyc. Zazwyczaj koles z korym cwicze tez wie niewiele wiecej i kombinuje, wykreca mi ta reke we wszystkie strony, lamie mi ją gdzieś pod pachą, boli jak sk***wysyn, no szok po prostu.
Tak samo rzuty. Nie potrafie nawet upasc konkretnie na mate - bo to trzasniecie reka w mate niewiele mi pomaga a mam sie po niej rzucac. Na pierwszym treningu tez sie mialem rzucac w ramach rozgrzewki, oczywiscie bez weryfikacji czy rzucam sie dobrze i jak w pewnym momencie p***gnalem w ta mate to myslalem ze mi sie nerki z barkiem skleily.
Moje pytanie brzmi - u Was tez tak jest?
Czy to jest generalnie pewna norma ze doswiadczenie przychodzi samo czy jednak ktos Wam pomaga w nabraniu go? Czy powinienem pomyslec nad zmiana klubu? Nie chcialbym pewnego dnia np skrecic sobie karku :/