Estrogen w mleku
Zapewne słyszeliście już te wszystkie plotki na temat estrogenów w naszym otoczeniu. Dyskusja zazwyczaj toczy się wokół takich spraw jak ftalany i bisfenol A w plastikowych opakowaniach oraz niebezpieczeństw, jakie spowodują w razie połknięcia. Choć zawarte w plastikach estrogeny rzeczywiście mogą stanowić pewne zagrożenie (szczególnie dla niemowląt), to uważam, że istnieje dużo większe niebezpieczeństwo endokrynologiczne, o którym, niestety, nie słychać już tak wiele.
Od tysiącleci ludzie piją krowie mleko, a historia udowadnia, że jest to całkiem zdrowa praktyka. Sytuacja mogła jednak ulec zmianie. Mleko, które pijemy obecnie, znacznie się różni od tego pitego 100 czy 500 lat temu. W przeszłości krowy żywiły się na pastwiskach, a dojono je wtedy, gdy miały młode. Dziś krowy żyją w zagrodach, gdzie karmione są tuczącą kukurydzą i szprycowane hormonami zwiększającymi produkcję mleka. Jednak dla omawianego tematu istotniejsze jest to, że przez większość czasu są one w ciąży, ponieważ zwiększa to produktywność rolników i obniża koszty. W rezultacie większość dostępnego mleka pochodzi dziś od krów w ciąży.
U krów laktacja trwa przez całą ciążę, podczas której, a szczególnie w jej drugiej połowie, znacznie wzrasta poziom zawartych w mleku hormonów żeńskich (estrogenów i progesteronu). Ich poziomy i potencja biologiczna są znacznie wyższe od słabych estrogenów ksenobiotycznych zawartych w plastikach, dlatego stanowią one znacznie większe ryzyko dla naszego zdrowia. W rzeczywistości przeprowadzono wiele badań, których wyniki pokazały silną korelację między spożyciem mleka a chorobami o podłożu hormonalnym, np. rakiem jajników, macicy, piersi, jąder i prostaty.
Teraz możecie zadać sobie pytania: „Ile jest żeńskich hormonów w krowim mleku? Czy ta ilość jest wystarczająca, aby wywarły jakiś silny, negatywny, fizjologiczny wpływ na przeciętnego człowieka?"
W eksperymencie opublikowanym w dzienniku „Pediatrics International" zajęto się tą właśnie kwestią. Wyniki badania powinny wzbudzić pewne zaniepokojenie. Uczestniczących w nim mężczyzn i dzieci poproszono o wypicie przeciętnej ilości 600 ml mleka, po czym zbadano zmiany zachodzące w ich organizmach w zakresie poziomu hormonów w ciągu dwóch godzin od spożycia. Okazało się, że u mężczyzn znacznie wzrastał poziom estradiolu i progesteronu, przy jednoczesnym spadku LH, FSH i testosteronu. U dzieci również nastąpił wzrost żeńskich hormonów, sygnalizowany znaczną ilością estrogenu i metabolitów progesteronu w wydalanym moczu.
Następnie zespół przebadał wpływ długookresowego spożywania mleka na kobiety. Badane wieczorem przez 21 dni wypijały 500 ml mleka, rozpoczynając od pierwszego dnia menstruacji. Odkryto, że spożycie mleka wpłynęło na czas owulacji.
Okazuje się więc, że umiarkowane spożycie mleka może negatywnie wpływać na testosteron u mężczyzn, cykl menstruacyjny i płodność kobiet, a możliwe, że nawet na dojrzewanie płciowe dzieci. Ale co to oznacza dla nas?
Ja piję po 1 litrze mleka dziennie...i zawsze myslalem że mleko zdrowe jest. A co wy o tym myślicie?