Mam 22 lata, 63 kilo wagi, 167 cm wzrostu - cel: redukcja.
Trening cztery razy w tygodniu, 60 minut siłowego a zaraz po tym 30 minut aerobów, najczęściej orbitrek lub rower poziomy.
Dodatkowo praca "na nogach" z lekkim odchyłem w stronę "fizycznej" ok. 4 razy w tygodniu po 8-10 godzin.
liczyłam kalkulatorem na odzywianie.u.waw.pl - wybrałam "dużą aktywność", wyszło że aby schudnąć 1 kg tygodniowo muszę zjadać 1413 kcal dziennie.
liczyłam z tego podstawowego wzoru waga*24h*0,9*aktywność, dałam 1,25 (tak pomiędzy ), wyszło coś circa 1700
liczyłam też z większego wzoru no i tu jest sajgon. wszędzie dawałam najniższe wartości bo nie dość że nie ćwicze super intensywnie, to jeszcze z natury chudnie mi się ciężko i nie ma mowy o jakimś szybkim trybie spalania.
wychodzi że:
BMR = 1403
TEA (może tu źle licze?) = [(4 x 60 x 7) + (0,04 x 1403) + (4 x 30 x 6) + 35] / 7 = 356
NEAT = 300
BMR + TEA + NEAT = 2059
2059 + TEF = 2182
i bądź tu mądry
1400, 1700, 2182, to trochę rozbieżności, zwłaszcza to 2182 - brzmi jak ilość z kosmosu, aczkolwiek gdybym mogła tyle jeść to byłaby nirwana bo teraz ciągle chodzę trochę głodna.
chciałabym to sensownie ogarnąć bo od lipca schudłam 5 kilo a teraz ćwiczę, trzymam dietę w okolicach 1600 i średnio mi się chudnie prawde mówiąc. może to dlatego że zaczęłam od dwóch tygodni chodzić na siłownię, bo faktycznie waga nie drgnęła ale BF spadł o jakiś 1%. Ale chciałabym się trzymać diety, która ma sens, a bez tego zapotrzebowania bede stać w miejscu razem z moją wagą :/
z góry dziękuję za pomoc :)